Rozdział 13

420 36 0
                                    

{T.I}

-Jeżeli jeszcze raz obrazisz moich przyjaciół to zarżne jak psa!- powiedziałam wściekła. Zaczęły piec mnie policzki tuż pod oczodołami.
-Phi. Eren to twoja dziewczyna że tak za tobą stoi murem?- Zapytał ze śmiechem Jean. Złapałam go za szyję i pociągnęłam w dół żeby patrzyć mu w oczy. Zrobiłam to tak mocno że prawie klęczał na ziemi. Poczułam jak coś wbija mi się w dziąsła.
-Posłuchaj mnie uważnie bo powiem to tylko raz. Zrobię to też powoli bo jesteś bezmuzgiem i jak powiem szybko to nie zrozumiesz. Po pierwsze, Eren jest TYLKO moim przyjacielem. Po drugie, mam przyjaciół w zwiadowcach oraz ''rodzinę''. Po trzecie, nie znasz nie oceniaj. Po czwarte, nawet nie wiesz ile jestem w stanie zaryzykować dla bliskich mi osob i taki tępak jak ty tego nie zrozumie, nie widziałeś mnie w akcji. Współczuję koniom bo widzę że jesteś ich krewnym.- powiedziałam, zobaczyłam przerażenie w jego oczach. Puściłam go i wyszłam. Poczułam że coś ciepłego i mokrego spływa mi po ustach. Miało metaliczny smak. >Skąd krew?! Co!?! Gdzie?!? Jak!?!< Poszłami nad klif. Zaczęłam patrzeć w jezioro. >Jak on mógł! Głupi koń.< Po godzinie poszłam spać na moim łóżku.

(Time skip.)

Do końca szkolenia dotrwało 219 uczestników. Ja pracowałam tak aby zdać ale nie pokazać na co mnie stać żeby nie zabrać komuś miejsca w pierwszej dziesiątce. W końcu nie należę do tego świata. W ostatnim czasie zaprzyjaźniłam się z Jean'em. Przeprosił mnie, a ja go, chociaż tego nie chciał. Nadszedł wieczór ogłoszenia wyników.
-Poświęćcie wasze serca!- wykrzyczał trener.
-Tak jest!- krzykneliśmy salutując.
-Wraz z ukończeniem szkolenia otwierają się przed wami trzy ścieżki. Możecie dołączyć do wojsk stacjonarnych, które bronią miast i umacniają mury. Lub też przyłączyć się do oddziału Zwiadowców, by stawiać na szali swoje życie, walcząc z tytanami na ich terytorium. Lub też wstąpić w szeregi służącej królowi żandarmeri wojskowej, zajmującej się kontrolowaniem ludności i utrzymywaniem porządku. Oczywiście do żandarmeri może dołączyć tylko 10 wyczytanych wcześniej najlepszych kadetów.- krzyknął blądyn stojący koło Keith'a
-10. Christa Lenz, 9. Sasha Braus. 8. Conny Springer, 7. Marco Bodt, 6. Jean Kirschtein, 5. Eren Jeager, 4. Annie Leonhart, 3. Bertolt Hoover, 2. Reiner Braun, 1. Mikasa Ackerman.- powiedział prowadzący. Po całej ceremoni wszyscy poszli do baru pić. Ja oczywiście też. Wszyscy byli szczęśliwi z tego że zdali. Najszczesliwsze osoby to były te które były w pierwszej 10. Ja siedziałam sobie w kącie. Siedziałam tak i myślałam o rodzinie. >Uznali mnie za martwą? Zaginioną? A nie ważne. Nie mogę się tym martwić. Weszłam w ten świat i musze dać z siebie wszystko!<
-Nie można ich pokonać! ...- wydarł się Thomas. Wszyscy spojrzeli na niego a ja wróciłam do rzeczywistości.
-... przecież wiesz, jak wielu ludzi pożarły, wiec mamy pewność. Ludzkość nie ma z nimi szans.- dodał już ciszej. Zapadła cisza jak makiem zasiał.
-A dlaczego tak się stało? Ponieważ zawsze pierwsza 10 myślała tak jak wy teraz a jeszcze wcześniej nie było tej wiedzy na temat tytanów. Gdyby najlepsi dołączyli do np. Zwiadowców i by mieli takie informacje jak dzisiaj, to może już byście byli za murami.- powiedziałam pijąc wodę.
-[T.I] ma rację. No i co z tego że twoim zdaniem nie da się ich pokonać? Poddasz się tylko dlatego że tak Ci się wydaje? To prawda, że do tej pory ponosiliśmy same kleski. Trzeba z nimi walczyć sposobem, a nie ilością. Ponieślismy wiele klęsk, jednak wiedza, którą zebraliśmy, da nam nadzieje na kolejnych bojach! Chcesz zmarnować wiedzę taktyczną okupioną setkami tysięcy ofiar, by móc sobie w spokoju dogadzać?! Żartujesz sobie?! Wybije ich co do nogi i uwolnie ludzkość od tych murów! Ludzkość jeszcze nie przegrała!- wykrzyczał. Wszyscy się na niego patrzyli.

Przeznaczenie biało-czarnego skrzydła. SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz