Hermiona & Syriusz cz.1

15.2K 170 34
                                    

Padał deszcz. Ona sama siedziała w zaciszu szkolnej biblioteki. Wertowała kolejne strony wielkiej, zakurzonej księgi, nadszarpniętej już przez ząb czasu. A dlaczego sama? Ron i Harry postanowili wybrać się do Hogsmeage na piwo kremowe. Dziewczyna pomyślała, że jednak mapa Huncwotów się przydaje. Przed oczami stanął jej obraz Remusa, który obecnie jest z Tonks oraz Tedym. Nie trzeba się już obawiać ataku Czarnego Pana. Rodzice nie odczuwają strachu, kiedy ich pociechy wybierają się w jakąś podróż, czy choćby spacer. Dzieci w spokoju mogą skupić się na robieniu psot, zabawach i nauce. Wiadomo jednak, że nie wszyscy pragną poszerzać swoją wiedzę. Tacy właśnie byli James Potter - tata Chłopca - Który - Przeżył - Nie - Jeden - Raz oraz jego najlepszy przyjaciel Syriusz Black, a zarazem największy casanova jakiego Hogwart widział. Był z nimi jeszcze Peter Pettegrew, niczym nie wyróżniający się niski, trochę otyły, oczywiście przez swoje hobby, jakim są słodycze chłopiec. Niestety pozory mylą, a Glizdogon okazał się zdrajcą. Obecnie znajduje się na randce z Dementorami. Czas pocałunku jeszcze nie nadszedł, ale nie ma co się spieszyć. Wszystko ma swój czas, a niektórych spraw lepiej nie przyspieszać. Łapa zmarł. Był to ogromny wstrząs dla jego chrześniaka. Harry myślał już, że straci wszystkich, na szczęście wojna potoczyła się inaczej. Los się uśmiechnął do wyznawców idei Dumbledora. Swoją drogą dyrektor szkoły bardzo często się udziela, co prawda z portretu, ale jednak. Profesor McGonagall wspaniale sobie radzi w rządzeniu szkołą. Z zamyślenia wybudził Hermionę głos bibliotekarki. Zbliżała się godzina ciszy nocnej, więc musiała się już zbierać. Rzuciła się na łóżko i ze świstem wypuściła powietrze z ust. Zastanawiała się nad propozycją Rona, a właściwie nad odpowiedzią na jego pytanie. Czy zostać panią Weasley, czy jednak to nie za wcześnie? Mają dopiero po 17 lat, lecz spory bagaż doświadczeń. Mimo wszystko małżeństwo to poważna sprawa i trzeba to dobrze przemyśleć. To decyzja niby na całe życie. Zadawała sobie pytanie czy kocha tego chłopaka, czy to co ich łączy to właśnie miłość? Był dobry i dla przyjaciół zrobiłby wszystko..., ale jej uczucia nie były tak głębokie. Owszem kochała Rona, ale jak brata... Takiego nierozgarniętego, któremu trzeba pomagać. W głównej mierze o to chodziło, młody Weasly zachowywał się, jak duże dziecko. Co prawda trochę wydoroślał i spoważniał w wyniku wojny, ale to nie było to co Hermionę pociągało. Potrzebny był jej ktoś, kto się o nią zatroszczy i zaopiekuje, na kim będzie mogła polegać, będzie miała oparcie, a nie odwrotnie. To prawda lubiła rządzić i podejmować decyzje, być niezależna, ale potrzebowała oparcia, zrozumienia i przytulenia. Taka właśnie była Hermiona. Na zewnątrz twarda, inteligenta, stanowcza, ale przecież była kobietą... potrzebowała trochę ciepła. Jej rodzice wciąż znajdowali się w Australii, ułożyli sobie wreszcie życie, gdzie nie muszą martwić się o swoją córkę-czarownicę. Z resztą zaklęcia Oblivate nie da się cofnąć, a przynajmniej ona nie słyszała o przeciwzaklęciu. Zasnęła myśląc o tym co przyniesie nowy dzień.
Rano wstała, ubrała się i zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Do końca roku pozostał tydzień, za równe 7 dni będzie żegnać na zawsze mury tej szkoły. Postanowiła, że przy najbliższej okazji powie Ronowi, że nie zamierza za niego wychodzić. Nie sądziła jednak, że okazja nadejdzie tak szybko. Ledwo co usiadła do stołu, a niedoszły narzeczony już zadał pytanie.
- Hermi zastanawiałaś się nad moją propozycją? - zapytał z nadzieją w oczach i wyjątkowo nie pełnymi ustami.
- Owszem Ronaldzie. Dużo nad tym myślałam i stwierdziłam, że... - te słowa ciężko przechodziły jej przez gardło. Już wyobrażała sobie zawiedzioną panią Weasly i resztę rodziny rudzielców. Ale musiała być twarda, zebrała się w sobie i dokończyła - ...przykro mi Ron, ale nie mogę wyjść za Ciebie.
- Ale dlaczego?!?! - chłopak krzyknął tak, że usłyszała go prawie cała sala. Nawet nauczyciele spojrzeli na moment na stół Gryffindoru, gdzie siedziała Złota Trójca.
- Ciszej!?!- krzyknęła szeptem - Wszyscy się na nas patrzą.
- Nie obchodzi mnie to - chłopak zdawał się niczym nie przejmować - Chcę wiedzieć dlaczego mi to robisz?! Przecież Cię kocham!!!
- Chodź, porozmawiamy w dormitorium - dziewczyna chciała jakoś załagodzić sytuację i wydostać się z Wielkiej Sali. Nie miała zamiaru być na językach całej szkoły.
- Nigdzie nie idę - Ron szedł w zaparte. Właśnie tego Hermiona w nim nienawidziła, że nie używał mózgu, kiedy powinien. - Harry powiedź coś?!
- Stary, Hermiona ma rację. Chodźmy lepiej do dormitorium - Wybraniec chciał pomóc jakoś swojej przyjaciółce.
- I ty przeciwko mnie. Pewnie jeszcze uważasz, że ona ma rację!?
- Uspokój się Ronaldzie. Właśnie dlatego nie chcę za ciebie wyjść - krzyknęła już tak głośno, że nie było takiej osoby, która by tego nie usłyszała. Ze łzami w oczach opuściła Wielką Salę. Zanim zamknęła wrota, usłyszała jeszcze jak Malfoy woła, że jednak rudy jest głupszy niż ustawy Umbridge przewidują, a profesor McGonagall drze się na Weasley'a.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

- Pani profesor mam prośbę - zaczęła nieśmiało dziewczyna. Postanowiła, że chce prędzej opuścić Hogwart. Wieczorem poprzedniego dnia jeszcze raz rozmawiała z Ronem, chociaż ciężko to nazwać rozmową. Padło wtedy wiele niepotrzebnych i raniących słów. - Chciałabym już teraz otrzymać świadectwo ukończenia szkoły i już zakończyć ten rok.
- Rozumiem Hermiono, że ma to związek z wczorajszym zachowaniem pana Weasley'a. - Pani dyrektor spojrzała na nią przenikliwie, jak to robił kiedyś profesor Dumbledore.
- Tak pani profesor, ja...
- Spokojnie moje dziecko, nie musisz nic mówić, a z Twoim wcześniejszym zakończeniem szkoły nie powinno być problemów. Kiedy chcesz nas opuścić?
- Dziś jeżeli to oczywiście możliwe...- spojrzała na dyrektorkę z niemą prośbą w oczach.
- Och, tak, tak... - zaraz wszystko przygotuję, a ty w tym czasie opowiedz mi co zamierzasz zrobić  - profesor McGonagall zaczęła robić dziwne ruchy różdżką, ale cały czas patrzyła na swoją uczennicę.
- Cóż zamierzam wyjechać do Stanów Zjednoczonych i tam na uniwersytecie Ivelmory zdobyć tytuł mistrzyni eliksirów i zaklęć - Hermiona zastanawiała się czy dyrektorka zatrzyma tę informację dla siebie, ponieważ nie miała zamiaru na razie utrzymywać kontaktu z nikim z Anglii. Profesor Minerwa najwyraźniej domyśliła się o czym myśli, ponieważ zapewniła, że ta rozmowa pozostanie tylko między nimi. W lepszym już humorze dziewczyna opuściła gabinet i udała się do dormitorium, a już spakowana przekroczyła mury zamku. Jej twarz owiał chłodny wiatr, a słońce wychylające się z nad horyzontu dało jej nadzieję na lepszą przyszłość.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~
3 lata później

- Harry wszystko dobrze? - zapytał z troską Syriusz.
- Myślę o Hermionie minęło tyle czasu, a ona wciąż nie dała żadnego znaku. Ginny też ciągle o niej myśli...
- Na pewno wszystko u niej dobrze, nie ma czym się przejmować... - starał się pocieszyć starszy czarodziej Wybrańca.
- Ale to moja przyjaciółka...tyle czasu jej szukaliśmy i nic. Nawet Ron zrozumiał swój błąd i starał się ją odnaleźć.
- Spokojnie Harry. Nie myśl już o tym. Zajmij się Ginny i Albusem. Oni cię teraz potrzebują. Ja poszukam Hermiony i obiecuję, że ją znajdę...

Syriusz jednak nie podejrzewał co to przyniesie w skutkach i co dzięki temu zyska.

Miniaturki HP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz