Severus & OC cz.1

4.1K 119 13
                                    

Hej, hej, witajcie! Mam tu dla Was nową miniaturkę i bardzo zależy mi na Waszej opinii, ponieważ...tamtaratam... jest o miłości Sevcia i mojej OC,♡♥♡ którą upodobniłam do siebie niemal w każdym calu. Liczę na komentarze i gwiazdeczki ☆★☆★☆ Miłego czytania kochani 😃😗😙😍💖💞

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Pov. Severus
Siedziałem właśnie na kolejnym nudnym zebraniu Zakonu Feniksa. Swoją rolę już wykonałem, ponieważ stary Drops, jak i pozostała reszta tych półgłówków wysłuchała mojego monologu dotyczącego posunięć Czarnego Pana i Śmierciożerców, no a w tym moich. Nie miałem ani czasu, ani ochoty przebywać wśród tej bandy idiotów, ale cóż Dropsoholik oświadczył, że ma nam coś bardzo ważnego do powiedzenia i prosił, aby każdy pozostał na swoim miejscu do końca zebrania, przy czym popatrzył w moją stronę, a ja byłem pewien, że te słowa są skierowane wyłącznie do mnie. W końcu tylko ja wychodziłem w połowie "spotkań przy herbatce". Zobaczyłem, że ten idiota Weasley posyła znaczące spojrzenie i chytry uśmieszek Chłopcu - Który - Przeżył, a ten odpowiada tym samym. Obaj chyba zauważyli, że na nich spoglądam, bo popatrzyli na mnie, po czym cała wesołość jakby z nich uleciała, gdy obdarzyłem ich swoim mrożącym krew w żyłach, lodowatym spojrzeniem. Dzięki temu na moje usta wypłynął krzywy uśmiech. Tak uwielbiam te momenty, kiedy pod wpływem mojego spojrzenia uczniowie tracą rezon, a na ich twarzach jest widoczny strach. Moje rozmyślania na temat tego, co mógłbym zadać za karę Świętej Trójcy, a przynajmniej tym dwóm ryżym pomiotom, gdy nadejdzie taka okazja...a na pewno nadejdzie wkrótce, przerwał hałas dobiegający z podwórka Nory. Pomyślałem, że to może gnomy albo te głupie chodzące maszyny do znoszenia jajek, lecz po chwili rozpoznałem w tym dźwięk aportacji. Tylko kto mógłby przybyć, skoro wszyscy członkowie znajdowali się w Norze? Moje przypuszczenia potwierdził Dumbledore.
- O, a to właśnie ta ważna sprawa o której chciałem wam powiedzieć. Przywitajcie naszego gościa - w tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanęła młoda kobieta, jak ma moje oko miała może z 25 lat, pewnie jakaś kolejna gówniara, która została marionetką dyrektora - Astera Maleficent Moody, jedna z najlepszych aurorów w Ameryce Północnej oraz wybitna postać w dziedzinie astronomii i alchemii.
- Ach, przesadza pan profesorze - kobieta uśmiechnęła się zawstydzona, a ja mogłem ujrzeć idealnie białe zęby i dołeczki w policzkach - Dzień dobry wszystkim, jak już profesor Dumbledor powiedział nazywam się Astera Moody - powiedziała swoim melodyjnym głosem.
- Usiądź moja droga, a ja może opowiem wszystkim jaki jest cel twojej wizyty - Drops uśmiechnął się do tej całej Moody i wskazał ręką na kilka wolnych krzeseł. Kobieta zgrabnie podeszła do jednego, a niedaleko siedział Black...tfu, który ślinił się na jej widok, jak pies na widok kości, z resztą kilkoro uczniów oraz paru starszyh członków Zakonu zareagowało podobnie. Miałem akurat bardzo dogodne miejsce do obserwowania nowoprzybyłej. Miała kasztanowe, rozpuszczone włosy, intensywnie niebieskie oczy, które przypominały morską otchłań, jakby można się w nich zatopić i na pewno taka osoba nie miałaby nic przeciwko temu. Severusie, dobrze, że to tylko dzieje się w twojej głowie i nikt nie ma do niej dostępu, bo z pewnością nie uwierzyłby, że taki " romantyczny" możesz być. Ja nie jestem ani trochę ro... ro..roma...oj wiesz o co mi chodzi! Przerwałem swój wewnętrzny monolog i powróciłem do obserwowania kobiety. Miała lekki makijaż, beżowe usta, ale za to mocniej podkreślone oczy - jej największy zapewne zewnętrzny atut. Drobny nos, wyregulowane brwi, długie paznokcie pomalowane na kolor czarny jeszcze bardziej optycznie przedłużały drobne, ale zadbane palce. Na nadgarstku miała biały zegarek i kilka złotych branzoletek i to była cała jej biżuteria. Z tego dało się wywnioskować, że musi pochodzić z arystokratycznego rodu, lecz przeczył temu jej strój. Miała czarne szpilki, które w zestawieniu z obcisłymi zielonymi spodniami sprawiały, że wcześniej już wspomniana męska część Zakonu patrzyła na nią, jak na wyjątkowo smaczny kąsek. Prawie się uśmiechnąłem na myśl, jak bardzo są to ludzie pierwotni. Jej duży biust i płaski brzuch opinała biała koszulka z dekoltem, jednak nie pokazywała ona ani za dużo, ani za mało. Oprócz tego miała jeszcze białą marynarkę i czarną torebkę. Każdy, kto by ją spotkał nie domyśliłby się nigdy, że to czarownica. Ciekawe czy jest spokrewniona z Szalonookim, jej nazwisko mówi samo za siebie, ale stary wariat nie wspominał, że ma jakąkolwiek rodzinę. Całe to tasowanie jej wzrokiem zajęło mi kilka sekund, a to wszystko dzięki wyuczonym odruchom, jakich nabyłem podczas pracy szpiega. Trzeba w jak najkrótszym tempie umieć określić przeciwnika. W tym czasie Dumbledor odchrząknął (pewnie kłaczek, który pozostawiła po sobie Minerwa, ach jak ja kocham denerwować tę czarownicę) i kontynuował.
- Kochani, jak zapewne wiecie Lord Voldemort rośnie w siłę i posuwa się do coraz odważniejszych i bardziej brutalnych metod siania paniki. Uznałem, że przyda nam się pomoc, a zarazem dodatkowa ochrona zamku. Jak wiecie profesor Sinistra postanowiła z powodów osobistych zrezygnować z posady nauczyciela astronomii, dlatego zaproponowałem tę posadę pannie Moody, więc od września zaczyna pracę w Hogwarcie. Minerwo czy byłabyś tak miła i po spotkaniu zabrała Asterę do zamku i ją oprowadziła?
- Oczywiście Albusie - odpowiedziała nauczycielka transmutacji.
- A i jeszcze jedno Astera została zaprzysiężona i należy również do Zakonu Feniksa. Dobrze, skoro już wszystko wyjaśnione możemy brać się za smakołyki, jakie przygptowała dla nas Molly.
Wciąż mało informacji o tej smarkuli, może i była ładna, ale nic więcej o niej nie wiadomo. Trzeba się będzie jej przyjrzeć, co nie będzie takie trudne zważywszy iż będziemy razem pracować. Przynajmniej ten przedmiot nie jest, aż tak ważny, bo jeżeli okaże się, że Drops znów zatrudnił kogoś niekompetentnego uczniowie nic nie stracą. Chociaż im pewnie wszystko jedno, bo te głąby mają naukę za nic. Podszedłem bliżej kominka, gdzie stał Remus z Kingsleyem, może oni wiedzą nieco więcej o tajemniczej kobiecie. Zanim jednak tam dotarłem zobaczyłem, jak ta dziewucha rzuca się na Moody'iego, który nadzwyczaj nie robił zgryźliwej miny.
- Witaj wujku - powiedziała to dosyć głośno. Czyli jednak nie jest jego córką, no bo w końcu, która zechciałaby takiego wariata z bzikiem na punkcie ostrożności?
- Witam moją ulubioną bratanicę - rzekł tonem innym, niż zwykle.
Dłużej nie przysłuchiwałem się tej wymianie zdań i ze szklanką w ręce stanąłem obok dwóch mężczyzn. Rozmawiali właśnie o kobiecie, zapewne stała się dzisiejszego wieczoru tematem wielu plotek.
- O Severusie jednak dzisiaj zostałeś do końca zebrania? - zapytał niby z uprzejmości Shackelboat, chociaż dobrze wiedział, jaka była prośba dyrektora. Nigdy za nim nie przepadałem i vice versa.
- Najwyraźniej - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Rzeczywiście profesor Dumbledor zrobił nam niespodziankę - wilkołak zmienił temat.
- Słyszałem, że panna Moody jest najlepszą aurorką w Stanach Zjednoczonych, a niektórzy twierdzą, że jest lepsza nawet od Szalonookiego - powiedział konspiracyjnie Kingsley.
- Ta smarkula? - prychnąłem.
- Nie oceniaj po pozorach Severusie -" zganił " mnie Lupin - może wszystkich jeszcze nas zaskoczyć - dodał.
- Ona może tak, ale Syriusz na pewno nie - stwierdził czarnoskóry.
- Już kundel zaczyna węszyć i szukać zdobyczy - powiedziałem z pogardą, ale i z sarkazmem.
- Severusie - powiedział Lupin - ale trzeba przyznać Syriusz nigdy nie wydorośleje - stwierdził ze śmiechem Remus i napił się zawartości swojej szklanki.
Wilkołak nie był taki zły, nawet można stwierdzić, że się tolerujemy, czego nie mogę powiedzieć o Blacku. Ten idiota chyba już zawsze pozostanie, takim jakim był w czasach szkolnych.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~
Pov. Astera

Teleportowałam się właśnie do jakiejś Dziury? A nie... jak to było? A tak, Nory. Wreszcie zobaczę wujka Alastora, tak dawno go nie widziałam. On pracuje dla Zakonu Feniksa i dodatkowo szkoli młodych aurorów, a ja aktualnie w Egipcie zajmuję się bardzo trudnymi i złożonymi zagadnieniami z dziedziny alchemii, nocami obserwuję gwiazdy, to jedno z moich ulubionych zajęć, często też muszę się przenosić do Ameryki, w końcu praca aurora do czegoś zobowiązuje. Pewnego dnia dostałam list od dyrektora Hogwartu, proponował mi posadę nauczycielki astronomii. Nie powiem kusząca propozycja, zwłaszcza iż nie często bywam w Anglii i widuję wujka, lecz najbardziej na mój wybór wpłynęła możliwość zobaczenia podobno wspaniałego zamku, który po części wybudowali moi przodkowie. Postanowiłam, że dzisiaj ubiorę się elegancko, ale mugolsko, nie przepadam za tymi wielkimi szatami, czy spiczastymi tiarami, spodnie są o wiele bardziej wygodne i praktyczne, a przy okazji seksowne, a te mugolskie szpilki...po prostu cudo, jak ja kocham nowe ubrania i wszystko co wymyślili ludzie. Weszłam do tego budynku, chociaż nie byłam pewna, czy to, aby bezpiecznie, ponieważ dom wyglądał, jakby miał się zaraz zawalić. Dumbledor opowiadał czemu to akurat mnie tutaj sprowadził, a ja zajęłam się oglądaniem członków Zakonu. W pierwszym rzędzie siedział chłopiec o czarnych włosach i  zielonych oczach, które zostały przysłonięte okrągłymi okularami, na czole miał bliznę w kształcie błyskawicy, ach czyli to jest ten sławny Harry Potter, cóż muszę przyznać, że inaczej go sobie wyobrażałam. We wrześniu przekonamy się czy jego wiedza jest równie ogromna jak sława. Obok niego siedział rudy chłopak z otwartymi ustami i mi się przyglądał. Zapewne nigdy nie widział czarownicy w takim stroju, chociaż myślę, że profesor McGonagall w takim stroju zrobiłaby furorę. A pro po surowej belferki, siedziała sztywno na krześle i uważnie słuchała Dumbledora. Słyszałam o niej trochę, podobno to jedna z potężniejszych wiedźm oraz bardzo dobra nauczycielka. Kiedyś wydała książkę na temat przedmiotów transmutowanych i skutków ich użycia, jako zamienników w różnych dziedzinach życia. Chyba nawet przewinęła mi się przez ręce i z tego co pamiętam była dosyć ciekawa. Wróćmy jednak do uczniów, obok wcześniej wymienionych siedziała dziewczyna. Miała brązowe włosy, które najwyraźniej żyły własnym życiem. Gdzieś niedaleko mnie zauważyłam brązowowłosego mężczyznę, który ewidentnie mi się przyglądał, a jego szczęka gdyby mogła sięgałaby ziemi. Cóż nie on pierwszy i nie ostatni. A no tak już sobie przypomniałam, przecież to Syriusz Black ile jego zdjęć się naoglądałam, a ile próśb o pomoc w jego ujęciu przeczytałam. Niestety, czy stety tego czasu byłam bardzo zajęta i nie miałam takiej możliwości, aby przyczynić się do jego złapania. Azkaban działa na ludzi bardzo źle, a z tego co widzę on jednak dał radę wytrzymać i nie zwariować. Tym mi naprawdę zaimponował, co nie znaczy, że może się tak na mnie patrzeć, jakby nigdy nie widział kobiety. Gdzieś w ciemnym rogu, zauważyłam postać równie czarną co noc. Mężczyzna miał nieodgadniony wyraz twarzy, ciemne włosy spadające na jego czoło, duży haczykowaty nos, chociaż on dodawał mu mroczności, ale i indywidualności. Jak dla mnie to był raczej nic nie znaczący szczegół, gdyż moja pierwsza miłość miała może nie taki orli, lecz szeroki nos. Cóć Bartolomeo zginął z rąk Śmierciożerców. Mieliśmy pobrać się za miesiąc, ustalałyśmy właśnie jadłospis, gdy do naszego domu wparowali poplecznicy Voldemorta. Ugodzili w mojego ukochanego Avadą, który zaskoczony nie uchylił się przed zaklęciem. Zdążyłam jedynie przenieść siebie i jego ciało do domu państwa Rowle. Jego rodzice urządzili mu godny pogrzeb, po którym uciekłam do Egiptu, nie mogłam znieść takiej wielkiej straty. Zaszyłam się w książkach, znalazłam pewną osobę, która mi wtedy bardzo pomogła, mojego mistrza, mentora, dzięki niemu odnalazłam częściowy spokój i poświęciłam się nauce oraz karierze zawodowej. Kto by pomyślał, że od tego czasu minęło 6 lat, ten czas tak szybko leci, a teraz znajduję się w Anglii, gdzie będę uczyć młode pokolenie czarodziei. Wkraczam na inne tory, oby to one zaprowadziły mnie do nowego, lepszego etapu w życiu. Po przemowie Dumbledora przywitałam się z wujkiem oraz poznałam niektórych członków Zakonu Feniksa. Po kolacji profesor Minerwa zabrała mnie do Hogwartu i  prowadziła po zamku. Udzieliła mi jeszcze rady, abym na lekcje ubierała stroje typowo czarodziejskie, czyli te okropne szaty...no cóż, będzie trzeba się dostosować. Ton jej głosu świadczył, że nie znosi sprzeciwu, ale zarazem była bardzo miła i uprzejma. Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy. Opadłam zmęczoma na łoże w brązowej pościeli. Dziś byłam wykończona i nie miałam na nic już siły, ale postanowiłam, że jutro zajmę się zmianą wystroju moich komnat. Mam jeszcze 2 tygodnie, aby przyzwyczaić się do tego miejsca i jego mieszkańców. Może nie będzie tak źle, pomyślałam zanim oczy mi się zamknęły, a myśli odleciały gdzieś daleko...

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Mam nadzieję, że ciekawie się zaczyna i nie zasnęliście w połowie czytania. Piszcie jak Wam się to podoba 😇💋💘💓😙

Miniaturki HP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz