Severus & OC

2K 79 10
                                    

Ta miniaturka powstała na prośbę Syalii Miłego czytania 💘💖 Wybaczcie, że tak długo to trwało

~°~°~°~°~°~°~°~°~

- Ej Smarkerusie czemu siedzisz tu sam? Czekasz na przyjaciół? - zawołał James Potter zbliżając się do drzewa pod którym najspokojniej w świecie Severus Snape czytał książkę.
- Rogaczu - zwrócił się do przyjaciela Łapa - przecież nasz kochany Wycierus nie ma przyjaciół - zaśmiał się, a reszta Huncwotów, poza Remusem mu zawtórowała.
- Czego ode mnie chcecie? - warknął czarnowłosy odkładając trzymany podręcznik.
- My? - zdziwił się Syriusz - Ależ nic... Tylko tak się zastanawialiśmy, czy nie jest ci czasem za gorąco - uśmiechnął się przebiegle, wyciągając różdżkę.
- Co was to obchodzi? - syknął.
- Nie tak ostro - pogroził palcem Rogacz - My się martwimy, chcemy ci pomóc, a ty tak nieładnie się do nas odzywasz - udawał smutek.
- Trzeba chyba go nauczyć pokory - zatarł ręce Syriusz.
- Zgadzam się z tobą przyjacielu - pokiwał energicznie głową Potter, a jego rozczochrane włosy jeszcze bardziej, niż zawsze zaczęły sterczeć na wszystkie strony. Unieśli magiczne patyki, przez które Snape zawisł wysoko w powietrzu, zaczął się szarpać i krzyczeć, żeby go puścili.
- Kto chce zobaczyć gacie Wycierusa? - zaśmiał się James do grupki widzów, coraz bardziej śmiały w swoich poczynaniach.
- Zostaw go Potter - po błoniach rozszedł się wściekły głos pewnej rudowłosej dziewczyny.
- O Evans - Rogacz spojrzał maślanym wzrokiem na Lily - przyszłaś zobaczyć majtki Smarkerusa? - zaśmiał się.
- Nie - krzyknęła - masz w tej chwili go puścić.
- Racja, takie straszne widoki nie są dla ciebie - uśmiechnął się do niej głupio.
- Masz go zostawić - krzyknęła już prawie histerycznie.
- Jak sobie życzysz - puścił jej oczko i w tym samym momencie Severus runął z dość sporej wysokości na ziemię.
- O Merlinie! - pisnęła przerażona - Sev, nic ci nie jest? - spytała zatroskana.
- Nie potrzebuję pomocy żadnej brudnej szlamy - wyrwał się z jej uścisku. Lily spojrzała na niego, jak na kosmitę. Po nim się akurat tego nie spodziewała. Był jej przyjacielem i tak ją nazwał, a chciała mu tylko pomóc. Wybuchnęła płaczem i uciekła do swojego dormitorium.
- Lily, ja... Przepraszam! Lily... - krzyczał za biegnącą dziewczyną. Severus dostrzegł swój błąd, ale było już za późno. Nikt nie potrwafi nawet sobie tego wyobrazić co czuł. Zranił jedyną osobę, oprócz matki, która była dla niego dobra i którą kochał.
Wkurzony Potter za pomocą zaklęcia wrzucił go do jeziora. Zimna woda rozjaśniła jego umysł jeszcze bardziej i zdruzgotany zaczął szlochać. Na szczęście nie było żadnego świadka tej sceny, gdyż całe zgromadzenie już dawno udało się do zamku. Dopłynął do brzegu i powolnym krokiem ruszył do lochów. Przemoczona szata pozostawała ślad na kamiennej posadzce. Był w połowie drogi do Pokoju Wspólnego, gdy prawie wpadł na swoją przyjaciółkę. Zobaczył rude włosy i już myślał, że to Lily, ale po chwili stwierdził, że to Carmen.
- A to ty - powiedział to takim głosem, jakby conajmniej wpadł na jakiegoś Gryfona.
- Ciebie też miło widzieć - prychnęła Ślizgonka - przepraszam za spóźnienie, ale...
- Właśnie - krzyknął przymrużając oczy - to wszystko twoja wina - wskazał na nią palcem.
- Zabierz ten palec, bo jeszcze komuś oko wydłubiesz - warknęła, nie podobał się jej od początku ton jego głosu - Co niby jest moją winą? I dlaczego jesteś cały mokry? - uniosła brew.
- Nie twoja sprawa. To wszystko przez ciebie. Przez to, że się spóźniłaś. Że mnie nie powstrzymałaś... - mówił coraz głośniej.
- Ciszej - wycedziła przez zęby. Zmroził ją tylko wzrokiem i odszedł bez słowa. Z otwartymi ustami płomiennowłosa patrzyła na odchodzącego Ślizgona. W końcu się otrząsnęła z szoku, popukała sobie w głowę palcem, jednocześnie przewracając oczami.
- Co za idiota - skwitowała.
- Trafne określenie - powiedziała jakaś postać z obrazu.

Carmen nie miała zamiaru pierwsza wyciągać ręki do Severusa, a tym bardziej go przepraszać. Z krzywym uśmiechem obserwowała, jak kajał się przed tą całą Evans, jak za nią latał i przepraszał. Wiedziała jednak, że jest małe prawdopodobieństwo, aby Gryfonka mu to wybaczyła. Widziała, że Snape kocha tę dziewczynę, ale bez wzajemności, gdyby jej na nim zależało to po pewnym czasie wszystko wróciłoby do normy, a tak się nie stało. Nastolatek niestety nie dostrzegał tego, był tak w niej bardzo zadużony, że to jest nie do pomyślenia. Na początku panna Firecrown była nawet zadowolona z tego, że Evans go odrzuca i tak traktuje, ale potem stwierdziła, że wolałaby, aby to ją przepraszał. Do niej nie odzywał się już bardzo długo i to ją frustrowało, że wolał sam zatracać się w swojej rozpaczy i tkwić w tym toksycznym uczuciu, niż porozmawiać, z nią, ze swoją przyjaciółką. Carmen wolałaby jednak, aby było to coś więcej, ale nie miała zamiaru latać za nim, jak Potter za Evans, ale bo jak Sev. Nie rozumiała czemu on woli ją. Przecież nie była od niej brzydsza, a nawet przeciwnie, też była bardzo mądra i zdolna, a na dodatek miała niepowtarzalny charakterek. Po pewnym czasie panicz Snape chyba zrozumiał, że nie chce stracić kolejnej przyjaciółki, więc pewnego dnia zawitał do jej kwater.
- Cześć Carmen...możemy porozmawiać? - zapytał niepewnie uchylając lekko drzwi. Nie wszedł jednak do środka tylko stnął tak, aby w każdej chwili możnaby było się wycofać. Wiedział, że wściekła jest zdolna do wszystkiego, nawet do obrzucenia go ciężkimi przedmiotami.
- O jaśnie pan się raczył pofatygować - podniosła wzrok z nad książki - zapraszam w swoje obślizgłe progi.
- Jestem sama - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Tak - potwierdziła - więc masz ostatnią szansę, żeby się wycofać, bo nikt nie znajdzie tu twojego ciała - uśmiechnęła się przebiegle.
- Rozumiem, że to znaczy, że jesteś na mnie zła...
- Jaki znawca kobiecego języka... - zakpiła.
- Czyli jesteś - stwierdził.
- Trudno, żebym nie była - przewróciła oczami.
- Ja wszystko wiem, że schrzaniłem swoją szansę u Lily i to nie była wcale twoja wina... - zaczął, ale mu przerwano.
- Lily, Lily i ciągle Lily, wiesz ile razy dziennie mi o niej opowiadasz? Nie ma innych dziewczyn tylko Evans... - zaczęła mówić to takim irytującym głosem. Miała już tego serdecznie dość.
- O co ci chodzi? - zmarszczył czoło.
- O co? Merlinie czemu faceci mają oczy, skoro nawet nie umieją patrzeć? Naprawdę nie zauważasz, że ona cię nie kocha? Nie widzisz, że jest ktoś komu na tobie zależy i nie jest to Evans? - to ostatnie prawie wypluła.
- Niby kto? - zapytał podnosząc brew.
- A może ja? - także podniosła brew.
Popatrzyli na siebie z dwóch różnych końców pokoju. Carmen ciężko oddychała po potoku słów jaki się wydostał z jej gardła, za to Severus otwierał i zamykał buzię, nie wiedząc co mógłby odpowiedzieć. To był dla niego przełomowy moment w życiu, bo zdał sobie sprawę, że wcale nie kochał rudowłosej Evans, a rudowłosą Firecrown. Szybko przemierzył dzielące ich metry i mocno przytulił ukochaną. Ja jako narrator wiem, że to był przełomowy moment, ponieważ Severus Snape pierwszy raz w życiu poczuł w sercu, coś czego nie umiał opisać żadnymi słowami. Było to coś piękniejszego niż magia i o wiele bardziej skomplikowanego, bowiem miłości nie da się opisać żadnymi słowami, nawet najpiękniejsze wiersze, czy ballady nie potrafią w pełni tego ukazać, po prostu nie da się tego nawet wyobrazić. Trzeba to poczuć samemu...

~°~°~°~°~°~°~°~°~

Witajcie, wróciłam po krótkiej/długiej przerwie, gdyż to pojęcie względne, ale obiecuję, że co najmniej raz w tygodniu usłyszycie o mnie...a raczej przeczytacie to co tam naklikam. Piszcie co myślicie, zniosę każdą krytykę 😂😘😊💖😏💚💕💋💘

Miniaturki HP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz