A oto kolejna część 😃💞💞💝💘
~°~°~°~°~°~°~°~°~°~
Astera pov.
Wtałam jak zwykle o 6 i postanowiłam jak najszybciej zająć się przemeblowywaniem moich komnat. Na razie się nie przebierałam, tylko pozostałam w krótkich czarnych spodenkach i białej koszulce na ramiączkach. Zaczęłam metamorfozę od gabinetu, który był jednocześnie przejściem do moich prywatnych kwater. Machnęłam róźdżką, a dwie ściany zmieniły kolor na beżowy, a kolejna na brązowy, na ostatniej były brązowo - beżowe paski. Biurko przetransmutowałam z tego okropnego mosiężnego w takie mniejsze, delikatniejsze, wykonane z litego drewna. Następnie dodałam kilka przydatnych przedmiotów i przeszłam do sypialni, znaczy był to salon, ale postanowiłam, że zamiast niego zyskam dodatkowy pokój - pracownię na moje badania alchemiczne. Pokaźny zasób starych i bardzo cennych ksiąg umieściłam w sypialni. Kuchnia i łazienka pozostały prawie bez zmian, no oprócz tego, że troszeczkę je unowocześniłam. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest 8.30, cóż trzeba się ubrać i iść na śniadanie. Założyłam czarne spodnie, czarne szpilki, szarą koszulkę oraz żółtą marynarkę, włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko się pomalowałam. Gotowa udałam się do Wielkiej Sali na śniadanie. Z tego co opowiadała profesor McGonagall znajduje się na parterze, a moje pokoje są na pierwszym piętrze. Byłam na korytarzu, gdy usłyszałam za sobą odgłos zbliżających się kroków. Odwróciłam głowę i zobaczyłam zbliżającą się postać w czarnych szatach, które podczas szybkiego marszu przypominały skrzydła nietoperza. To zapewne sławny profesor Snape, przed którym uprzedzała mnie McGonagall. Podobno jest bardzo skomplikowanym i tajemniczym mężczyzną.
- Dzień dobry profesorze Snape - powiedziałam z uśmiechem. Wydawał się zaskoczony, że znam jego nazwisko, ale trwało to tylko chwilę, a dla nie wprawnego oka było zupełnie niewidoczne.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry - odpowiedział z grymasem na twarzy - panna Moody, jak dobrze pamiętam.
- Zgadza się profesorze - po czym posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech - pan również wybiera się na śniadanie? - chciałam, jakoś zagadnąć, mimo że to było oczywiste, dokąd zmierza.
- Jak widać - posłał mi krzywy uśmiech - raczej nie szedłbym w stronę Wielkiej Sali, gdybym nie podążał na śniadanie. Chyba, że przez noc Dumbledore oszalał i pozamieniał wszystkie sale w Hogwarcie - uniósł jedną brew.
Pewnie myślał, że się zawstydzę i dam mu spokój, ale nie spodziewał się odpowiedzi jaka nadeszła.
- Kto wie co przyszło do głowy takiemu czarodziejowi, każdy ma jakieś dziwne zwyczaje - puściłam mu oczko, na co ewidentnie się skrzywił i posłał mi złowrogie spojrzenie.
- Przepraszam bardzo, ale nie mam czasu na bezsensowne pogaduszki z jakąś małoletnią wiedźmą, która sama jeszcze jest dzieckiem, a ma uczyć kolejne pokolenie kretynów... - zaczął, ale nie skończył, ponieważ przerwał mu Dumbledore, który pojawił się koło nas.
- Widzę Astero, że miałaś już przyjemność poznać profesora Snape'a.
- Czego ja nie mogę powiedzieć o tej dziewusze - powiedział mężczyzna niby do siebie, ale na tyle głośno byśmy usłyszeli. Dyrektor tylko uśmiechnął się na słowa Snape'a, a ja puściłam to mimo uszu.
- Oczywiście panie dyrektorze - odpowiedziałam - profesor Snape jest bardzo czarującym mężczyzną i wspaniałym towarzyszem rozmów - uśmiechnęłam się pod nosem na widok wściekłego nietoperza i wesołego Dumbledore'a.
- Albusie, czy to była dobra decyzja zatrudniać osobę tak młodą na stanowisko nauczyciela? - zapytał, jakby mnie tam w ogóle nie było.
- Severusie, jestem pewny, że panna Moody doskonale sobie poradzi - uśmiechnął się ciepło - O ile pamiętam sam zaczynałeś pracę w Hogwarcie w wieku 17 lat. Na słowa dyrektora skrzywił się i posłał mu miażdżyce spojrzenie - A teraz chodźmy kochani na śniadanie.
Podążyliśmy za starszym czarodziejem do Sali, była wspaniała, nie mogłam po prostu oderwać oczu od sklepienia, przeszliśmy między długimi rzędami czterech stołów, by znaleźć się przy stole nauczycielskim.
- Moi drodzy chcę wam jeszcze raz przedstawić Asterę Moody, jak już wiecie zapewne bratanicę Alastora, będzie uczyła astronomii za Aurorę, która musiała odejść z powodów osobistych. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło i pomożecie w tych pierwszych dniach się jej odnaleźć.
Zajęłam miejsce między profesorem Snapem, a profesor Hooch, obok której siedziała McGonagall, a miejsce dalej Dumbledore.
- Moja droga powinnaś się bardziej stosownie ubierać, a przynajmniej podczas roku szkolnego, mugolskie ubranie nie przystoi nauczycielce - upomniała mnie profesor McGonagall.
- Przynajmniej nie ubiera się, jak średniowieczna zakonnica - mruknął pod nosem Snape, przez co Rolanda zaksztusiła się sokiem dyniowym, ja jedynie uśmiechnęłam się pod nosem, ale odpowiedziałam starszej czarownicy , która najwyraźniej nie usłyszała przytyku z ust Mistrza Eliksirów.
- Wiem pani profesor, ale nie mogę się przyzwyczaić do szat, ale obiecuję, że podczas roku szkolnego postaram się nosić wyznaczony strój - uśmiechnęłam się do kobiety, która najwyraźniej była zadowolona z mojej odpowiedzi.
- A jak to się stało, że przyjęłaś propozycję pracy w Hogwarcie? - zagadnęła profesor Sprout - z tego co słyszałam moja droga masz bardzo dużo pracy, jako auror.
- Cóż to prawda, ale myślę, że Amerykańskie Ministerstwo Magii sobie poradzi beze mnie. I tak od kilku miesięcy przebywam głównie w Egipcie - uśmiechnęłam się promiennie - a propozycja profesora Dumbledore'a wydała mi się na tyle interesująca, że się zgodziłam. Skoro mogę pomóc w obronie ojczyzny przed Voldemortem, to chętnie pomogę - na moje słowa nauczycielki wzdrygnęły się, a Dumbledore uśmiechnął.
Zapewne niewiele osób używa bez strachu imienia Riddle'a. Ja nie bardzo się go boję, w końcu to moja rodzina, chociaż ja się nie poczuwam do tej więzi. Bardziej jestem podobna do Roweny Ravenclaw, a tak przynajmniej mówią moi znajomi, z Salazara raczej posiadam mniej cech. Niedługo zapewne ukochany kuzynek dowie się o mojej obecności w Anglii i spróbuje mnie zwerbować do swojej armii Śmieciojadów. Bardzo mu się dziwię, sam jest półkrwi, a chce wytępić osoby mugolskiego pochodzenia i mugoli, mówi o czystości krwi, a sam miał ojca mugola, rządzi czystokrwistymi czarodziejami, ale ja nie dam sobą dyrygować. Może i jestem czystej krwi, ale to nie znaczy, że można źle traktować mugolaków, dlatego też wstąpiłam do Zakonu Feniksa. Długo nie byłam zainteresowana tym co się dzieje w Wielkiej Brytanii, ale najwyraźniej przyszedł czas, kiedy muszę się opowiedzieć po którejś ze stron i na pewno nie będzie to strona tego przebrzydłego gada. Całe szczęście, że jest to moja bardzo, ale to bardzo odległa rodzina, wydaje mi się, że nawet sam Salazar nie był tak zbzikowany na punkcie czystości krwi. Z rozmyślań o nienawiści do Riddle'a wyciągnęło mnie kolejne pytanie, tym razem zadane przez niskiego nauczyciela, który zasiadał na podwyższeniu składającym się z kilku książek.
- A co panienka robiła tak dokładnie w Egipcie?
- Znajduje się tam największe na świecie centrum badań alchemicznych, gdzie pracowałam.
- Interesujesz się alchemią? - zdziwiła się Minerwa.
- Tak, to bardzo fascynujące. Zawsze mnie to interesowało, ale badaniami zajęłam się dopiero, gdy poznałam mojego mentora - uśmiechnęłam się na myśl o Nicolasie, a belferzy nie dopytywali o kogo mi chodzi, może to i lepiej, nikt nie powinien wiedzieć o tym, że on żyje.
- Moi drodzy, dajcie Asterze trochę spokoju, jeszcze nic nie zdążyła zjeść - powiedział Dumbledore.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wypiłam tylko trochę zielonej herbaty. Zjadłam jeszcze tosta z dżemem i postanowiłam się ulotnić. Skinęłam głową profesorom i wyszłam bocznymi drzwiami. Udałam się na spacer dookoła jeziora, przed tym jednak udałam się do pokoju, aby zmienić szpilki na trampki. Usiadłam pod drzewem i przymknęłam oczy. Wiatr unosił moje włosy we wszystkie strony, słońce świeciło na moją twarz, a powietrze pachniało kwitnącymi kwiatami i igliwiem, nagle poczułam zapach ziół i czarnej kawy oraz lekki szelest.
- Usiądzie pan obok mnie ? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Skąd wiedziała pani, że to ja? - zapytał siadając.
- Poczułam zapach kawy, a podczas naszej poprzedniej rozmowy wyczułam taką właśnie woń - stwierdziłam wciąż rozkoszując się piękną pogodą - a poza tym "stała czujność" - próbowałam przypomnieć z głosu wujka Alastora.
- No tak, Moody - prychnął pod nosem - przynajmniej pani nie ma magicznego oka.
Na jego komentarz roześmiałam się głośno.
- Rzeczywiście nie mam - wciąż nie mogłam pohamować chichotu.
- Dlaczego pani opuściła stanowisko aurora i alchemika ? - zapytał, ale ja wciąż na niego nie patrzyłam, co najwyraźniej go bardzo denerwowało - z tego co wiem na wypłaty nie musiała pani narzekać, a nauczyciele nie zarabiają dużo.
- Czasami nie można patrzeć wyłącznie na pensję - wreszcie otworzyłam oczy - Chciałam zacząć nowe życie i wybór padł na Anglię. To Dumbledore wysłał mi list z propozycją pracy, zapewne wujek Alastor miał w tym swój udział, ale trudno mu się dziwić mamy tylko siebie.
Patrzyłam w oczy profesora Snape'a, miał takie piękne czarne. Nie wiedziałam, gdzie zaczyna się źrenica, a kończy tęczówka.
![](https://img.wattpad.com/cover/109709617-288-k33251.jpg)
CZYTASZ
Miniaturki HP ✔
أدب الهواةMiniaturki z Harrego Pottera☝💕😍 ZAPRASZAM!!! 💛💜💙 # 666 w Fanfiction # 780 w Fanfiction # 583 w Fanfiction # 8 w miniaturki # 17 w miniaturki # 16 w miniaturki