Lucjusz & OC cz.2

2.5K 83 7
                                    

Jak obiecałam😊😘💘💓

~°~°~°~°~°~°~°~°~

Głowa mnie bolała niemiłosiernie. Ostatnio czułam się tak po wieczorze z dziewczynami, gdzie wypiłam kilka piw kremowych za dużo. Powoli otwierałam oczy i zamykałam na przemian, mimo że światło nie było jakoś specjalnie mocne moje oczy twierdziły coś zupełnie innego. Starałam się przypomnieć sobie jakiś jest dziś dzień, gdzie jestem, co się stało. Takie standardowe pytania po nocnych imprezach... problem w tym, że owej imprezy nie było, a ostatnim moim wspomnieniem był wieczór na wieży.
- No to jesteśmy w komplecie.
Starałam się zlokalizować źródło dźwięku oraz dopasować do jakiejś znajomej twarzy, niestety bezskutecznie. Powoli podnosiłam głowę, a oczy przyzwyczajały się do otoczenia. Pierwszą osobą jaką rozpoznałam był Remus, który klęczał przy moim boku i spoglądał na mnie niepewnie. Dalej był James, który siedział na ciemnoczerwonym fotelu i bawił się złotym zniczem, Syriusz - stał oparty o szarą ścianę, palił papiersa i zdawał się nie przejmować resztą towarzystwa, kolejna z kolei była Bellatrix... Co?! Zaraz co ona tu robi? Siedziała na kanapie i patrzyła na Gryfonów z widoczną pogardą. Przy jej boku znajdował się Rudolf Lestrange. Przyznaje przystojny młody czarodziej, ale nic poza tym w sobie nie miał. Przeciętne wyniki w nauce, pieniądze rodziców i mania czystości krwi. Na drugiej sofie zasiadała Narcyza, która aktualnie piłowała swoje szpony. Na szczycie kanapy, czyli jak najdalej tylko można usiadł Lucjusz. Wpatrywał się we mnie, jak na mój gust zbyt intensywnie, przez co moje włosy zaczynały zmieniać kolor. Chyba to zauważył, bo odwrócił wzrok, jednak nie na swoją przyszłą żonę. Dalej gdzieś można było zauważyć sylwetki rozmawiającej dwójki osób. Była to Evans i Snape. Chociaż raczej to on ją przepraszał, a ona udawała, że go nie słucha. Co dziwne Potter w ogóle nie zwracał uwagi na tę sytuację. To był doprawdy niecodzienny widok. Dopiero po chwili zobaczyłam, że oprócz znanych mi osób jest jeszcze Dorcas, która patrzyła maślanym wzrokiem na Blacka, jakaś blondwłosa dziewczyna. Chyba gdzieś już ją widziałam..., a tak Anna - z tego co kojarzę chodzi do Huffelpuffu. Raczej niczym nie wyróżniająca się nieśmiała, młoda czarownica, ale za to bardzo miła.
- Gdzie my jesteśmy ? - to było pierwsze pytanie, jakie wydostało się z moich ust.
- Zapewne w Hogwarcie - odpowiedział mi tak dobrze znany głos Malfoy'a. Zawsze nieirracjonalnie mnie ten ton drażnił, ale nie teraz, był jakiś niższy? bardziej pociągający? Nie potrafiłam stwierdzić, ale nie podobało mi się to, coś tu było nie tak. Może to przez ból głowy? Bo niby jakie jest inne wytłumaczenie?
- Też nie wiemy - dodał Lunatyk- Również obudziliśmy się już tutaj.
- Niestety - powiedziała niby pod nosem Bellatrix.
Nie wiedziałam już o co mam pytać. Wszystkie pomysły były głupie albo retoryczne, bo niby skąd oni mają znać na nie odpowiedź? Nieprzyjemną ciszę przerwał James.
- To może zagramy w jakąś grę? - rzucił luźno chłopak.
- Ja mam grać z wami? - wypluła Bella.
- Spoko - dodał Rudolf. Może jednak nie jest taki zły?
- Czyś ty oszalał? Chesz grać ze zdrajcami krwi, mieszańcami i szlamami? - krzyczała czarnowłosa wiedźma...i to dosłownie wiedźma.
- Przecież nie wiadomo ile jeszcze czasu razem tu spędzimy. Są święta, proszę Bello- starała się uspokoić Cyzia swoją siostrę.
- Niech wam będzie - powiedziała zrezygnowana- ale to co będzie się działo w tym pokoju z niego nie wychodzi - ostrzegła.
- Zgoda - powiedział James, a pozostali przytaknęli.
- Czyli rozumiem wszyscy grają - stwierdził bardziej, niż zapytał Rogacz- Świetnie ma ktoś butelkę?
Zanim jednak ktokolwiek odpowiedział butelka zmaterializowała mu się w ręce.
- Ale czad - powiedział Łapa.
- Siadamy mości czarodzieje i czarownice w kółeczku. Jak mniemam wszyscy znamy zasady tej wspaniałej gry- zaczął wesoło Rogaś- Iris moja droga, czy byłabyś tak dobra i wyczarowała chmurkę prawdy.
- Oczywiście mój druhu- powiedziałam wesoło.
- Należy pamiętać, że jeżeli ktoś skłamie musi wykonać karne zadanie - mruknął Syriusz, niezadowolony z towarzystwa swoich kuzynek i pozostałych Ślizgonów.
- Wbrew pozorom Black, my też w Slytherinie gramy w różne gry - powiedział przez zęby Snape.
Ciekawe czy oni wiedzą, że butelka jest typowo mugolską grą? W każdym razie ja nie mam zamiaru im tego uświadamiać.
- A więc zacznijmy - James zlustrował wzrokiem wszystkich zgromadzonych, co ciekawe wcale na dłużej nie zatrzymał się na płomiennowłosej Gryfonce, a białowłosej Ślizgonce- Łapo czyń honory.
Syriusz zakręcił butelką i wypadło na Rudolfa.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie- odpowiedział śmiało Ślizgon. On chyba jednak nie zna za dobrze Blacka, albo rzeczywiście jest głupi.
- Opowiedz wszystkim według ciebie jakie dobre, dobre podkreślam cechy ma McSztywna - i rosyjska ruletka ruszyła, ale przyznam zaciekiwało mnie to co ma Lestange do powiedzenia.
- Uważam, że profesor McGonagall jest bardzo zgrabna i chciałbym zobaczyć ją bez tych szat i spiczastych czapek, jest bardzo mądra, surowa i zdystansowana do uczniów, seksownie zaciska usta w wąską kreskę...- przyznaje w życiu bym się tego nie spodziewała, inni chyba podobnie, bo nie mogli wyjść z szoku, a najbardziej rozbawił mnie widok Bellatrix, która siedziała jakby spetryfikowana. Z szoku wybudził nas autor tych słów, który zaręcił i wypadło na Jamesa.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - odpowiedział chyba w pełni jeszcze nieświadomy chłopak.
- Czemu ciągle latasz za Evans i chcesz się z nią umówić, a teraz nagle nie zwracasz na nią większej uwagi?
Mh...ciekawe, zwłaszcza, że James cały się zaczerwienił, a Ruda wyglądała, jakby dostała patelnią.
- Ponieważ chciałem zapomnieć o mojej miłości i znaleźć dziewczynę, która będzie całkowitym jej przeciwieństwem.
Cóż, chyba zaczynam powoli łączyć fakty i dodawać jeden do jednego. Tryb Scherlocka mi się chyba włączył, bo żaróweczka się zaświeciła. Od mojego odrycia, aż powiększyły mi się źrenice. Lunatyk zapewne też to odkrył, bo spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Kolejny - zawołał Rogaś i wypadło na Belle.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pff...- parsknęła- oczywiście, że wyzwanie- skrzyżowała ręce na piersi.
- Pocałuj tego chłopaka, który najbardziej ci się podoba.
Bellatrix już się uśmiechała, ale szybko ten uśmiech zszedł, gdy James  dodał, że w usta. Wybór padł na Rudolfa, co było dziwne po jego jakże "pikantnym" wyznaniu. Ślizgoni tak się zatracili w swoim zadaniu, że zapomnieli o reszcie. Policzki Cyzi zaczęły nabierać różowego koloru, gdy tak spoglądała na tę dwójkę.
- Może lepiej, jak im nie będziemy przerywać? - zapytał retorycznie Lucjusz.
W takim wypadku szybko pomyślałam o jakimś oddzielnym pokoju, gdzie ta para mogłaby w spokoju sobie porozmawiać, chociaż nie wiem, czy w ogóle rozmawiali, bo po chwili już ich nie było. Ciekawe jakie będą ich miny, gdy zobaczą, że sytuacja się tak rozwinęła. Lucjusz muszę przyznać mnie zaskoczył. Uszanował czyjąś prywatność, nie żartował sobie jak głupi szczeniak. Tu mam za przykład roześmianego Syriusza i Jamesa.
- Zakręcę za Bellatrix- stwierdził James. Wybór padł na Łapę.
- No więc Sierściuchu nie pytam nawet, bo wiem, że wybierzesz wyzwanie, musisz dwa miesiące chodzić z dzieczyną, tak twoją ukochaną, dobrz wiesz o kim mowa i nie spotykać się z żadną inną. Teraz poproś swoją wybrankę- zawołał nasz głupiutki Rogaś, a Syriusz wyglądał, jakby miał go zabić, ale podszedł do rozanielonej Dorcas, która bez zastanowienia się zgodziła.

~°~°~°~°~°~°~°~°~

(Dwie godziny później)

- No wreszcie nasz szanowny arystokrata- wyrzucił już w lepszym nastroju Syriusz, gdy wypadło na Lucjusza. Teraz patrzę na tych Ślizgonów w zupełnie inny sposób. Przez te dwie godziny okazało się, że Snape kocha Lily, a ona jego chyba w pewien sposób też, Dorcas i Syriusz są parą, Remus podoba się ze wzajemnością Ann, James co wszystkich zadziwiło poprosił Cyzię o chodzenie razem. Najdziwniejsze, że jej narzeczony wydawał się być zadowolony takim obrotem spraw.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Czy kochasz naszą małą Iris?- nie mogłam uwierzyć, że ten dureń zadał to pytanie.
- Tak - powiedział to zupełnie, jakby chodziło o pogodę lub śniadanie. Nie mogłam tego tak zostawić. Zaczęłam na niego krzyczeć, on był niewzruszony niczym skała. Pocałował mnie. To była najprzyjemniejsza chwila w moim życiu. Lepsza niż czekolada oreo w komediowy wieczór. Chciałam, aby przytulał mnie, dotykał, całował już zawsze i nigdy mnie nie opuścił. Uświadomiłam sobie, że go też kocham. Nie wiedziałam co się dzieje, byliśmy tylko my. Gdy się oderwaliśmy zobaczyłam trzymających się za ręce Jamesa i Narcyzę, przytulonych Syriusza i Dorcas, uśmiechniętych Snape'a i Evans oraz zarumienionych Remusa i Ann. Po chwili wyszli Bella z iskierkami w oczach i Rudolf.
- I co my teraz zrobimy? - zadałam pytanie, chociaż nie spodziewałam się odpowiedzi, ona nadeszła.
- Podziękujecie profesorowi Dumbledorowi- stwierdziła uśmiechnięta McGonagall, która stała za nami, a za rękę trzymała Dropsa?!?
Co?!?! Jak??! CO?!? - wszyscy zadawali pytania, jeden przez drugiego.
- Ależ moi kochani nie musicie dziękować - powiedział wesoło dyrektor- ja też miałem w tym interes - w tym miejscu pokazał na złączoną dłoń z McSztywną- nieprawdaż Iris?
Już wiedziałam dzięki komu zyskałam tą niespodziewaną lawinę szczęścia.
- Ja też cię kocham Lucjuszu - szepnęłam mojemu wybrankowi do ucha.

~°~°~°~°~°~°~°~

Tam tara tam...oto moje dzieło💚💚❤❤💕💕💋💋. Mam nadzieję, że nie ma zbyt wiele błędów i się dobrze czyta💚💚😊😘😍

Miniaturki HP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz