8

318 27 16
                                    

Hazza: LOU?

Hazza: jesteś?

Tommo: siema Harry

Hazza: przeszkadzam?

Tommo: coś ty, robię zadanie z matmy, jakieś chujowe to

Hazza: z czego masz?

Tommo: nawet nie wiem.

Hazza: jak to?

Tommo: nieważne, powiedz co u ciebie kochaniutki.

Hazza: Uh, może być.

Tommo: może?

Hazza: pamiętasz jak ci opowiadałem o tych chłopakach, którzy mnie...no wiesz? Dzisiaj byli dla mnie mili i nawet zaprosili mnie na imprezę.

Tommo: naprawdę?

Hazza: tak, tylko nie wiem czy pójść...a jak to podstęp?

Tommo: może wreszcie zrozumieli, że nic im nie zrobiłeś i jesteś spoko chłopakiem. Idź, może nie będziesz żałować.

Hazza: masz rację, Lou. Dziękuję.

Tommo: tylko uważaj na siebie, dobrze? Kiedy to jest?

Hazza: za pół godziny.

Tommo: idź się przygotuj. Opowiesz mi później, Harry;)

Hazza: okej, pa pa Lou

Wyłączyłem komórkę i położyłem ją na łóżku. Podszedłem do szafy i wyjąłem białą koszulkę i czarne spodnie. Założyłem je na siebie i przyjrzałem się w lustrze. Chyba dziwnie wyglądam. Kurczę, chciałem jak najlepiej przy nich wypaść. Dobra, raz się żyje. Zabrałem telefon z łóżka i wyszedłem z domu.

Nie wiem co myśleć o Louisie. Z jednej strony chcę to zakończyć, a z drugiej tak bardzo przyjemnie mi się z nim piszę. Wtedy zapominam o wszystkim i liczy się tylko on. Właśnie, tylko on.

Zapukałem do drzwi, z których wydobywała się z środka, głośna muzyka. Otworzyła mi wysoka blondynka, z kieliszkiem w ręce. Uśmiechnęła się i zaprosiła mnie do środka. Wszędzie było pełno ludzi. Niektórzy tańczyli, leżeli na podłodze, dotykali się, całowali, pili. Boże, to w ogóle nie moje środowisko. Jeszcze mam szansę stąd wyjść, prawda? Zrobiłem krok w tył i wpadłem na kogoś.

-Przepraszam – wymamrotałem.

-O proszę, kogo my tu mamy – zaśmiał się Tommy. – Nie myślałem, że serio przyjdziesz.

-Mogę wyjść – wzruszyłem ramionami.

-Nie, nie – zatrzymał mnie. – Zostań. Będziemy się zajebiście bawić, uwierz.

-Okej... –mruknąłem.

-Patrzcie to ten pedał! – krzyknął jakiś chłopak z tłumu, a ja natychmiast zarumieniłem się.

-Nie drzyj ryja – przewróciła oczami dziewczyna z długimi, brązowymi włosami. Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

-Gdzie twój chłopak? – spytał z chamskim uśmieszkiem.

-Um...

-Dajcie mu spokój, idioci – odparła ponownie dziewczyna. – Jestem Amy – podała mi rękę, a ja uścisnąłem.

-Błagam, chyba nie myślisz, że nagle będą go kręcić dziewczyny – prychnął chłopak. – On jest pieprzonym gejem.

-Masz coś do geji, złamasie? – naskoczyła na niego szatynka.

-Daj spokój, Amy – mruknąłem. –Ja już pójdę.

-Zostań, Harry – zatrzymała mnie Amy. – Nie przejmuj się nimi. Czasem ci co tak kogoś obrażają, sami nimi są – popatrzyła na Tommy'ego i tego chłopaka z tłumu.

-Nie jestem pedałem – powiedział rozbawiony.

-Oczywiście, Sam – uśmiechnęła się sarkastycznie.

-Chodź, Harry  – złapała mnie za rękę. – Napijemy się.


Oops? Hi. • Larry Stylinson ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz