26

218 21 1
                                    

Tommo: przepraszam cię Harry, ale jadę do Doncaster. Nie spotkamy się w najbliższym czasie.

Hazza: zostawiasz mnie? Tak po prostu? Obiecałeś...

Tommo: Nie, Harry. Nie zostawiam cię. Muszę jechać na parę dni, ponieważ moja mama jest chora. Nie mogłem tego olać. Muszę być przy niej. To dla mnie bardzo ważne i miałem nadzieję, że to zrozumiesz. Przecież wiesz, że nie potrafiłbym ciebie zostawić na zawsze. Kocham cię.

Hazza: Boże, myślałem, że ty...okej. Pisz do mnie, dobrze? Będę tęsknić.

Tommo: spotkamy się niedługo. Dasz radę, prawda?

Hazza: spróbuje...

Tommo: kończę, pa skarbie

Hazza: pa..

-Harry! Zejdź na dół! – usłyszałem wołanie mamy i westchnąłem.

-Co jest? – spytałem.

-Idź do sklepu. Tak na stole masz listę i pieniądze.

-W porządku – przytaknąłem i ubrałem buty.

-Bez żadnego chamskiego komentarza? Gdzie ten Harry z przed kilku dni, hm? – spytała.

-W dupie – uśmiechnąłem się sarkastycznie.

-Harry! Jak ty się wyrażasz? Nie poznaje cię – westchnęła.

Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Czy żałuję? Ani trochę.

***
-Harry! Gdzie twój kochaś? Wykorzystał cię i uciekł? – zaśmiał się Tommy.

-Chyba ciebie – mruknąłem.

-Czekaj, czy ty masz tatuaż? Wow, jaki buntownik. Pewnie namalowałeś sobie go mazakiem, huh?

-Nie bardzo – powiedziałem i próbowałem przejść obok niego, ale torował mi przejście. – Możesz łaskawie ruszyć tą cholerną dupę, bo chcę kurwa przejść, nie rozumiesz do kurwy nędzy? Taki pojebany jesteś?  – warknąłem i przez chwilę było widać zaskoczenie i strach w jego oczach.

-Nie – powiedział, prostując się.

-Okej, sam tego chciałeś – przewróciłem oczami i kopnąłem go w brzuch. Skulił się, a ja przeszedłem obok niego.

-Gdzie ten nieśmiały Harry, huh? – usłyszałem za plecami jego głos. Odwróciłem się z powrotem do niego. –Ten cały Louis ciebie zmienił w takiego chuja? Gratuluję, ale nie myśl, że nagle wszyscy będą ci bić brawo.

-Nikt mnie nie zmienił. Jak już to sam się zmieniam i wiesz co? Dobrze mi z tym jak nigdy – mruknąłem.

-Zgubisz się w tym. To do ciebie nie pasuje i ludzie mogą za to cię jeszcze bardziej nienawidzić.

-Od kiedy się o mnie martwisz, huh? Od zawsze mi uprzykrzałeś życie i nie było dnia, żebym przez ciebie nie płakał i nie miał myśli samobójczych. Przez takich ludzi jak ty odechciewa mi się żyć. Gratuluję, napewno się cieszysz z tego powodu. O to ci chodziło, prawda? – powiedziałem i odszedłem od niego.

Oops? Hi. • Larry Stylinson ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz