29

217 22 5
                                    

-Harry, pani Smith do mnie dzwoniła. Martwiła się, bo wyszedłeś nagle od niej z gabinetu i chciała dokończyć z tobą rozmowę – zaczepiła mnie mama w salonie.

-Nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Możesz jej to przekazać – powiedziałem, nie odwracając wzroku od telewizora.

-A możesz mi powiedzieć o czym z nią  rozmawiałeś? Masz jakieś problemy w szkole, tak?

-Wiesz – udałem zaskoczonego. - Czas najwyższy, żeby się skapnąć. Wow, mamo. Ile to minęło? A tak, pieprzone dwa lata! – krzyknąłem.

-Przestań na mnie krzyczeć – zamknęła oczy. – Jest z tobą coraz gorzej. Martwię się o ciebie, Harry. Nie chcę, żebyś był krzywdzony. Proszę, nie denerwuj się i powiedz mi wszystko co masz do powiedzenia. A wiem, że masz dużo.

-Nie – powiedziałem, krzyżując ręce.

-Proszę – szepnęła.

-Przez dwa lata, a nawet więcej, byłem obiektem kpin i szkolnym pośmiewiskiem. Nigdy nie zapytałaś mnie, czy wszystko u mnie dobrze, czy nie mam problemów, cały czas Harry to, Harry tamto, ucz się, ucz się, idź tam, o jejku, jakiego mam grzecznego i spokojnego synusia, napewno jest bezproblemowy. Gówno prawda. Jestem chodzącym śmiechem i każdy ci to przyzna. Wiecznie tylko, że gej, że pedał, że frajer, że zboczeniec. Myślisz, że było mi łatwo? Myślisz, że to takie fajne? Widzisz, czasem bycie takim jakim byłem nie popłaca. Nie miałem wsparcia. Nikt mi nie mówił chociaż tego hej, nie martw się. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo siebie nienawidzę i brzydzę. Chciałem nieraz popełnić samobójstwo, ale jestem pieprzonym tchórzem. Więc postanowiłem, że koniec dawnego Harry'ego. Jest teraz nowy i nikt mi nie będzie mówił jaki mam być. Nie, już nie –powiedziałem i wyszedłem z domu, zostawiając ją w totalnym szoku.

Poszedłem na przystanek, gdzie miał niedługo przyjechać Louis. Czekałem na niego piętnaście minut. Wyszedł z busu i podbiegł do mnie, rzucając torby gdziekolwiek.

-Harry – przytulił mnie. –Dlaczego mi nie odpisywałeś? Coś nie tak zrobiłem, prawda? Przepraszam, jestem beznadziejny.

Popatrzyłem na jego twarz i miał widoczne wory pod oczami i zaszklone oczy.

-Dlaczego płakałeś? – spytałem.

-Moja mama.

-Twoja mama co? – spytałem.

-Moja mama umarła – szepnął i spuścił głowę.

Oops? Hi. • Larry Stylinson ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz