12

277 29 8
                                    

-Oj, Harry, Harry...ale żeby tak publicznie? – zadrwił Tommy, a ja spuściłem wzrok.

-Masz kurwa jakiś problem, typie? – wyskoczył na niego Louis. – To chodź, przekonamy się czy jesteś taki mocny.

-Louis... - szepnąłem.

-On sam nie umie się obronić? Potrzebuje adwokata? – spytał i cofnął się dwa kroki do tyłu.

-Boisz się? Słusznie – zaśmiał się, po czym złapał mnie delikatnie za rękę. Była taka ciepła.

-Fuj. Możecie gdzieś indziej okazywać to gówno – powiedział Tommy zdegustowany.

-Za to ty możesz gdzieś indziej chodzić. Na twoim miejscu bym nie wychodził z domu. Chociaż spokojnie, z takim ryjem nikt cię nie dotknie, a już w ogóle nie zgwałci. I mówię ci to ja, kochaniutki – mrugnął do chłopaka, a ja nie wiedziałem co zrobić. Czułem się źle z tym. Będę mieć przez to jeszcze większe problemy. Co mi z tego, że mnie teraz obronił? Skoro jak wyjedzie, będę miał jeszcze większe piekło.

-Pedały – przewrócił oczami i odszedł czym prędzej od nas do swoich kolegów, którzy stali przy samochodzie, po drugiej stronie ulicy.

-Coś ty zrobił! – wrzasnąłem, odpychając go.

-O co ci chodzi, Harry? – posłał mi zdezorientowane spojrzenie. – Dobrze mu tak.

-Ty nic nie rozumiesz. Będę miał jeszcze większe problemy. Louis, zepsułeś to – powiedziałem załamanym głosem.

-Wcale, że nie. Teraz się od ciebie powinni odwalić. Już nikt nie powie do ciebie nic obraźliwego, tak? Póki ja jestem...

-No właśnie. Póki jesteś – westchnąłem. – Wyjedziesz i zostanę z tym wszystkim sam. Znowu.

-Kto powiedział, że tak szybko się mnie pozbędziesz? Mogę zostać na dłużej. Na ile tylko będziesz chciał.

-Co? Nie możesz. Masz szkołę – przekręciłem przecząco głową.

-W takim razie, witaj nowa szkoło – mrugnął i ruszył w stronę lodziarni z uśmieszkiem.

-Czekaj, co? – spytałem i próbowałem go dogonić.

Oops? Hi. • Larry Stylinson ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz