Rozdział 1

492 53 11
                                    

   – Deszcz – westchnął Yamada. – Gdzie nie spojrzeć tam deszcz...

   Miyamura oderwał się od swojej pracy domowej i zerknął przez okno.

   – Wiesz, raczej niemożliwe, żeby padało tylko w jednym miejscu – mruknął z namysłem. Ryuu spojrzał na niego, jakby właśnie mu oznajmił, że jak nie będzie jadł, to umrze.

   – Naprawdę? – rzucił, usiłując wykrzesać z siebie jakieś resztki sarkazmu. Niezbyt mu wyszło, ale Miyamura już i tak przestał zwracać na niego uwagę.

   Yamada przeniósł na niego wzrok, gotów odwrócić się z prędkością światła, gdyby szarowłosy na niego spojrzał. Jednak on zdawał się być całkowicie pochłonięty swoimi lekcjami. Co chwilę zapisywał coś w zeszycie, od czasu do czasu sprawdzając coś w książce. Przerywał czynność za każdym razem, gdy szare kosmyki wpadały mu do oczu, aby je poprawić, tym samym przeczesując włosy w bardzo fajnie wyglądający – według Yamady – sposób. Jego zielone tęczówki, pomimo szarości panującej za oknem, błyszczały delikatnie, jakby zachęcały do patrzenia w nie bez końca, aczkolwiek one same bez przerwy wodziły po tekście z podręcznika. Ryuu poczuł nagle dziwną chęć znalezienia się w ich polu widzenia. Chrząknął cicho.

   Zero reakcji.

   Odchyliwszy się nieznacznie w krześle, przeciągnął się, wydając jakiś dźwięk na kształt pomruku.

   Miyamura poruszył się, co dało mu jakąś iskierkę nadziei, ale szarowłosy tylko przewrócił kartkę zeszytu, po czym zaczął ją pokrywać kolejnymi znaczkami.

   Yamada westchnął przeciągle, najgłośniej jak tylko potrafił.

   Miyamura znów przeczesał włosy, ale tak poza tym Ryuu został kompletnie zignorowany.

   Noż kurdemol, co jest takie ważne, że nawet na mnie nie spojrzy? – pomyślał i, nie mogąc już dłużej wytrzymać tego nicnierobienia, podniósł się z miejsca, obszedł stół, przy którym siedział Miyamura, i wprawnym ruchem zajrzał mu przez ramię. Tak wprawnym, że chłopak od razu zamknął zeszyt.

   – Co jest? – zdziwił się niebieskowłosy. – Nie odrabiasz lekcji?

   – Właśnie skończyłem – odparł i zaczął pakować swoje rzeczy. Yamada przyglądał mu się podejrzliwie, ale w końcu też zabrał swoją torbę i razem wyszli na korytarz.

   O tej godzinie szkoła była prawie pusta. Z długich korytarzy ziała ciemność tak przerażająca, że Ryuu aż się wzdrygnął. Nigdy nie bał się ciemności, ale ciemność w zupełnie opustoszałej szkole pełnej wiedźm to już inna sprawa. Kto wie, co może czaić się za rogiem? Buczące cicho lampy z pewnością dałyby odpowiednią ilość światła, nawet jeśli zapaliłoby się tylko kilka z nich, jednak najwyraźniej nikt nie pomyślał, że ktoś jeszcze będzie się tam pałętał.

   A jednak ktoś się pałętał! Bo kandydat na przewodniczącego postanowił zostać dzisiaj dłużej, wystawiając moją cierpliwość na próbę, więc do jasnej cholery, zapalcie ktoś to światło! – Yamada zaczynał mieć dość ogarniającej go ciemności, a spokój Miyamury wcale mu nie pomagał. Właściwie to czemu z nim został? Nie miał żadnego powodu, a do tego szarowłosy nie zwracał na niego zbytniej uwagi, więc po co tam był? Dlaczego szedł teraz za nim przez te straszne korytarze? I co ważniejsze, dlaczego drzwi, którymi właśnie mieli wyjść, były zamknięte?

   Zaraz, co?

   – Co jest grane? – zapytał Ryuu, przekrzywiając głowę w bok.

   – Zamknięte – odpowiedział Miyamura. Szarpnął klamkę, ale poza głuchym trzaskiem, nic się nie wydarzyło.

Pocałunek w międzyczasie || Miyamura x Yamada ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz