– No naprawdę, co za ludzie – mruczała Itami, wyjmując z szafek jedzenie, które przygotowała wcześniej. – Żeby tak w czyimś łóżku, bez żadnych skrupułów... Marne czasy ta przyszłość.
Postawiła dwa owinięte białym materiałem talerze na stole. Zdjęła z nich ścierki i, otrzepawszy je z okruszków, powiesiła na kołku obok pieca. Nie przejęła się zupełnie niezadowolonym spojrzeniem Yamady.
– Ty wiesz, że my tu siedzimy, tak? – zapytał, nawet nie zerknąwszy na jedzenie, choć jeszcze godzinę temu oddałby za nie nawet złamany idealnie w połowie długopis, który zatrzymał sobie jako pamiątkę czy też raczej trofeum, mimo że nie wiedział za co.
– Owszem, sama was tu zaprosiłam. Co, jak się okazało, było błędem...
– Słyszę cię.
– To świadczy o tym, że masz słuch w pełni sprawny – stwierdziła Itami – ale nie musisz się chwalić.
Yamada westchnął, po czym zerknął na Miyamurę. Ten, kompletnie nie zwracając na nich uwagi, zajął się jedzeniem. Kiedy napotkał spojrzenie Ryuu, jego dłoń zamarła w połowie drogi do ust. Spomiędzy pałeczek wypadło kilka ziaren ryżu.
– Co? – zapytał.
– Może byś pomógł? – Yamada utkwił w nim znaczące spojrzenie.
– Może byś coś zjadł? – wtrąciła się Miiko. – Nie po to robiłam jedzenie, żebyś teraz go nie zjadł. – Założyła ręce na piersiach. Yamada tylko zmierzył ją wzrokiem, marszcząc brwi, i zabrał się za swoją porcję. Itami pokiwała głową z aprobatą, ciesząc się, że Ryuu zajął usta czymś innym niż gadaniem. Naprawdę uważała, że on zdecydowanie zbyt dużo mówi.
Właściwie to przez te wszystkie lata spotkała mnóstwo osób. Głównie wiedźm, które miały ją uwięzić, ale to i tak wciąż ludzie. Z żadną z nich nie spędziła więcej niż kilku minut, próbując ją przekonać, żeby ją wypuścili albo po prostu nawijając jej o głupotach. Jak nie ma się do kogo gęby otworzyć przez pół wieku, jakoś każda napotkana osoba wydaje się odpowiednia, żeby zamienić z nią słowo. Jednak Miyamura i Yamada byli inni. Pomogli jej, byli z nią, obdarzyli ją czymś, na co nie mogła liczyć nawet od własnych przyjaciół – zaufaniem. Czuła się z tym dobrze, a jednocześnie obawa zżerała ją od środka. W jej głowie uformował się pomysł, który nie powinien był powstać, zwłaszcza, że łamał założenia układu, który zawarła z Miyamurą. Co się jednak mogło stać?
Zdawała sobie sprawę, że nie uda jej się ponownie przekonać swoich rówieśników, by dali jej kolejną szansę, a to, o czym myślała, mogło zapewnić jej nowe, lepsze życie. Mogła odzyskać wszystko, co utraciła, ponownie być z ludźmi, których kochała. A Yamada i Miyamura nawet nie wiedzieliby, że coś takiego miało miejsce, ba, nie wiedzieliby nawet o istnieniu kogoś takiego jak ona, bowiem nigdy by się nie spotkali. Wszyscy byliby zadowoleni, ale niepokój zżerający jej serce sprawiał, że się wahała. Wiedziała, że z czasem trzeba uważać... Ale co się mogło stać?
– Itami, mówię do ciebie!
Drgnęła i spojrzała na nich z niezrozumieniem.
– O co chodzi?
– Pytałem, czy załatwiłaś, co miałaś załatwić.
– Ach, to. – Machnęła ręką. – Tak, załatwione, dzięki za pomoc i takie tam...
– To znaczy – zaczął Miyamura, patrząc na nią uważnie – że zrobiłem, co do mnie należało. Miałem cię tu przenieść, a potem, jeśli miałabyś z tym jakieś problemy, pomóc ci pogodzić się z przyjaciółmi, z czym poradziłaś sobie sama.
CZYTASZ
Pocałunek w międzyczasie || Miyamura x Yamada ||
FanfictionYamada zostaje w szkole po zajęciach i razem z Miyamurą odrabia lekcje. Jednak kiedy mają już wyjść, dzieje się coś dziwnego. Dzień zmienia się w noc, a wszystkie wyjścia ze szkoły są zamknięte na cztery spusty. Wkrótce potem okazuje się, że wiedźma...