– Och, tutaj jesteś.
Uniósł głowę, którą do tej pory trzymał opuszczoną, wgapiając się w palce swoich dłoni. Siedział na ławce na szkolnym dziedzińcu, wsłuchując się w przytłumione dźwięki dochodzące ze szkoły i miasta. Muzyka odbijająca się echem od ścian zdawała mu się niesłychanie odległa, choć jej źródło mieściło się najwyżej kilkanaście metrów od niego. Lecz szept jesiennych liści wydawał się jeszcze odleglejszy.
– Tsubaki? – zdziwił się, ujrzawszy zielone włosy i nieco jaśniejsze oczy. Miał na sobie białą koszulę i szare spodnie – zwykły szkolny mundurek. W zębach jak zwykle trzymał wykałaczkę. – Za kogo się przebrałeś? – Yamada przekrzywił głowę w bok.
Kentarou zamrugał i spojrzał po sobie, jakby sam zdumiony swoim ubiorem.
– Cóż, dziewczyny uznały, że na co dzień jestem straszny, więc przebrałem się za siebie – odparł dumnie. – Patrz, co mam. – Wyjął zza pleców tackę pełną tempury. Ryuu nawet się nie zastanawiał, skąd ją wytrzasnął. – Chcesz trochę? – zapytał, a gdy Yamada pokręcił przecząco głową, usiadł obok niego i zabrał się za jedzenie.
Yamada przez chwilę przyglądał się, jak Tsubaki w zawrotnym tempie pochłania zawartość plastikowej tacki.
– Nie bawisz się z innymi? – spytał w końcu. – Impreza chyba się rozkręciła...
– Co? A, no tak... Wiesz, zrobiło się ciemno i za niedługo trzeba będzie się zwijać, to się rozkręciła – wyszczerzył się Tsubaki. – A ja tak sobie łażę... O, właśnie! Shiraishi prosiła, żebym cię poszukał. Znalazłem – dodał z uśmiechem.
Ryuu uniósł brwi, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.
– Ale nie pójdziesz jej o tym powiedzieć? – zapytał rzeczowo. Kentarou spojrzał na niego, wyraźnie się nad tym zastanawiając.
– Nie chce mi się wstawać – powiedział w końcu. – Ale jak chcesz, możemy wrócić do szkoły. Czy ty masz w ogóle pojęcie, ile tam zostało jedzenia? Ktoś się musi tym zająć.
– I ty zamierzasz zgłosić się na ochotnika? – rzucił Yamada, już nie zwracając mu uwagi na to, że jeszcze sekundę temu nie chciało mu się wstać z ławki.
– Już się zgłosiłem. Ale Shiraishi kazała mi ciebie szukać. – Spojrzał na niego poważnie. – Jesteś ceną za moje jedzenie.
Yamada się skrzywił.
– To nie w stylu Shiraishi, żeby tak...
– Ach, z tym jedzeniem to był pomysł Itou. Powiedziała, że to... eem... morywacyja?
– Masz na myśli motywację?
– O, mądre słowo. Chyba o to chodziło... To idziemy jeść?
– Nie, ja chyba jeszcze sobie tu posiedzę... – powiedział Yamada, znów spuszczając głowę i wbijając wzrok w swoje ręce.
Nie miał ochoty tam wracać. Właściwie to na nic nie miał ochoty. Chciał siedzieć tam tak po prostu, bez żadnego celu. Słuchając szumu liści, który jeszcze niedawno skojarzył mu się z delikatnym szeptem Miyamury, co teraz wydawało mu się kompletnie bez sensu. Jak liście mogą przypominać szept? A jednak nie umiał wyrzucić tego z głowy. Szum wiatru, buszujący w koronach drzew, cały czas przypominał mu Toranosuke, jednocześnie sprawiał, że chciał jak najszybciej zapomnieć, odciąć się od tego, iść dalej, lecz zarazem wołał go cichutko, jakby prosząc, by go nie zostawiał, jakby Miyamura prosił go, by o nim nie zapomniał. Ale...
CZYTASZ
Pocałunek w międzyczasie || Miyamura x Yamada ||
FanficYamada zostaje w szkole po zajęciach i razem z Miyamurą odrabia lekcje. Jednak kiedy mają już wyjść, dzieje się coś dziwnego. Dzień zmienia się w noc, a wszystkie wyjścia ze szkoły są zamknięte na cztery spusty. Wkrótce potem okazuje się, że wiedźma...