Rozdział 2

340 47 11
                                    

   – Co to było? – zapytał Yamada drżącym głosem.

   – Pytasz mnie, co w środku nocy w pustej szkole może wydać dźwięk brzmiący, jakby ktoś wywalił bardzo dużą szafę?

   – T-tak...

   – Nie mam pojęcia.

   Ryuu zamachnął się swoją torbą i uderzył Miyamurę w głowę.

   – Wcale nie pomagasz! – krzyknął. Toranosuke tylko zaczął masować obolałe miejsce.

   Znowu huk. Zamarli, wpatrując się w sufit. Cały budynek zdawał się trząść lekko, jakby ktoś puścił muzykę z ogromnych głośników zdecydowanie zbyt głośno. Szyby trzeszczały cichutko w akompaniamencie do dziwnego pomruku zdającego się dochodzić zewsząd. Po kilku kolejnych trzaskach chłopcy mieli pewność, że źródło dźwięku wydaje się być coraz bliżej nich. Wymienili wystraszone spojrzenia i, zupełnie jakby czytali w swoich myślach, jednocześnie zerwali się do biegu.

   W prawie całkowitej ciemności przemierzali korytarz za korytarzem, chcąc znaleźć się jak najdalej od upiornych trzasków. Biegli na złamanie karku, jakby od tego zależało ich życie. Potykali się o własne nogi, usiłując nie wypaść z zakrętów. Yamada, jako że był szybszy, wysunął się na prowadzenie i, pędząc kilka kroków przed Miyamurą, co chwilę oglądał się, aby się upewnić, czy go przypadkiem nie zgubił. Kiedy już po raz któryś odwrócił się od niego, dostrzegł na końcu korytarza światło.

   Ryuu zatrzymał się gwałtownie. Miyamura nie zdążył wyhamować i wpadł na niego, po czym obaj wylądowali na lodowatej posadzce. Yamada pod wpływem jego ciężaru na chwilę stracił oddech.

   – Sorry – mruknął Toranosuke​, podnosząc się powoli.

   Niebieskowłosy nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł wzrok i wpatrzył się w światło, przez które teraz wylegiwali się na podłodze. Yamada uznał, że to na pewno nie jest zwyczajne światło. Drgało bowiem nieznacznie, a jego kolor nie był jednolity – blask najpierw biały, potem robił się żółtawy, niczym światła ulicznych latarni, by później znów powrócić do oślepiającej bieli. Może Yamada nie był jakimś geniuszem, ale wiedział, że normalne światło tak się nie zachowuje.

   – Musimy zawrócić – stwierdził, podniósłszy się z ziemi.

   – Chyba nie mamy dokąd – odezwał się Miyamura zza jego pleców.

   – Jak to? – zdziwił się Yamada.

   – Tak to! – zawołał szarowłosy. Złapał go za ramiona i obrócił go w przeciwną stronę.

   Z korytarza, z którego przybiegli, sączyło się takie same światło, jakie widzieli ułamek sekundy temu. Gdzieś na granicy podświadomości niebieskowłosy usłyszał nowy dźwięk – jakby bicie dzwonów – jednak zignorował go.

   – Co robimy, Yamada?

   – Yyy... – Niebieskowłosy rozglądał się gorączkowo, w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi ucieczki. Nagle w oczy rzucił mu się rząd szafek.

   Trzeba uciekać, ale nie ma dokąd, więc możemy wleźć do szafki, bo gorzej i tak już nie będzie. Nie ma to jak optymizm – pomyślał Yamada, po czym złapał Miyamurę za rękę. Pociągnął go do szafek i zaczął sprawdzać każdą po kolei, aż któraś z przerażająco głośnym skrzypnięciem stanęła przed nimi otworem.

   – Czekaj, co ty——

   – Nie ma czasu na myślenie! – przerwał mu Ryuu i zaczął go wpychać do szafki. Miyamura otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążył.

Pocałunek w międzyczasie || Miyamura x Yamada ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz