– To tutaj – oznajmiła Itami, kiedy stanęli przed średniej wielkości domem.
Jego ściany były kremowe i – zważywszy na jasność tego koloru – niezwykle czyste. Dom musiał więc być niedawno malowany, bo Yamada nie wierzył, żeby jakikolwiek, choćby najbardziej zadbany budynek pomalowany na taki kolor, mógł długo przetrwać bez zabrudzeń. Ramy okien były nieco obdrapane z białej farby, a dach pokryto brązowymi dachówkami. Do jednej ze ścian przylegał mały, prostokątny ogródek – mógł mieć najwyżej trzy metry na półtora, tak około. W każdym razie nie był już tak zadbany jak dom, bowiem z bujnej, zielonej trawy wyrastało kilka krzaków, których kwiaty zdążyły już pousychać. Inne rośliny posadzone na środku ogródka w równym rządku również wyglądały dość smętnie, jakby od dawna nikt się nimi nie zajmował. Drzewo rosnące w jednym z narożników rozrosło się tak, że jego gałęzie dotykały górnej części ściany i dachu, jakby chciały przytulić cały budynek. Z jakiegoś powodu widok ten spodobał się Yamadzie bardziej niż jakikolwiek zadbany ogród, który w życiu nieraz widział.
– Wchodzisz czy nie? – Dobiegł go nagle głos Itami. Wtedy zdał sobie sprawę, że bezmyślnie gapi się na drzewo, podczas gdy ona i Miyamura czekali na niego w drzwiach.
– Wchodzę, wchodzę – mruknął i przekroczył próg. Od razu uderzył go zapach, który skojarzył mu się ze zwierzętami. Wypełniał pomieszczenia, ale nie był zbyt mocny, zatem szybko się do niego przyzwyczaił.
Wnętrze również było zadbane, lecz Ryuu uważał, iż nieco zagracone. Mnóstwo mebli czy innych dodatków w postaci obrazów lub lamp było tam zwyczajnie zbędnych, ale musiał przyznać, że sposób, w jaki je poukładano sprawiał, że pokoje bardziej niż zagracone wydawały się raczej przytulne. On i tak trzymał się swojej wizji, że można by to i owo wyrzucić, lecz to już zależało od gustu.
– Siądźcie sobie, a ja przygotuję coś do picia – mruknęła Itami, znikając w kuchni. – I może jakieś jedzonko – dodała, ale Yamada ledwie dosłyszał jej słowa. Stanął pod ścianą i zapatrzył się na jakiś obraz, który przedstawiał... no właśnie do tego Ryuu próbował dojść.
Stojący na głowie jednorożec? – przemknęło mu przez myśl.
– Poprosiła mnie o pomoc.
Yamada odwrócił się gwałtownie, słysząc słowa Miyamury.
– Hę?
– Itami poprosiła mnie o pomoc, a w zamian za to obiecała przestać nawiedzać szkołę – wyjaśnił. – Naprawdę nie zamierzałem robić niczego przeciwko wam, ale kiedy tam weszliście, to tak to w sumie wyglądało... Nie miałeś tego widzieć. – Spuścił głowę. – Przepraszam.
– Nie masz za co – westchnął Yamada. Ulżyło mu. Tak bardzo mu ulżyło, że to nie było nic poważniejszego, że Toranosuke wciąż jest po jego stronie. – Chętnie wam pomogę – dodał, szczerząc się wesoło.
Na usta Miyamury wpłynął uśmiech. Nie ten, który pokazywał, kiedy śmiał się z nimi przez ostanie miesiące. Nie ten, którym obdarzał wszystkich wokół z grzeczności. To był ten szczery uśmiech i być może Ryuu w tej kwestii był zbyt pewny siebie, ale sądził, że to ten uśmiech przeznaczony tylko dla niego.
Dlaczego on stoi tak daleko? – pomyślał i mimowolnie zaczął się przesuwać w jego stronę. Tu zobaczę sobie wazon, tam jakiś stary zegar, o, jakie fajne firanki i całkiem ciekawy widok za oknem...
A to, że Toranosuke też wyglądał przez szybę, to zwykły przypadek.
Miiko, trzymając w dłoniach dwa kubki z herbatą, czmychnęła z powrotem do kuchni, udając, że wcale nie widziała nieudolnych działań Yamady.
CZYTASZ
Pocałunek w międzyczasie || Miyamura x Yamada ||
FanfictionYamada zostaje w szkole po zajęciach i razem z Miyamurą odrabia lekcje. Jednak kiedy mają już wyjść, dzieje się coś dziwnego. Dzień zmienia się w noc, a wszystkie wyjścia ze szkoły są zamknięte na cztery spusty. Wkrótce potem okazuje się, że wiedźma...