To był ten dzień w którym byłem ogromnie szczęśliwym mężczyzną. Obudziłem się po cudownej nocy z ukochaną. Obok w pokoju spał Harry, który nie był co prawda moim biologicznym synem, lecz to nie przeszkadzało mi go kochać całym sercem. Teraz było najważniejsze, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Dowiedzieć się jak doszło do tego, że przeżył on atak Czarnego Pana. Postanowiłem w duchu dokonać wszystkiego, by nie doszło już więcej do żadnej tragedii, chociaż nie byłem pewny, czy to co się stało nią było. Mimo wszystko miałem okropne przeczucie, które potwierdził Albus podczas wieczornej rozmowy.
Po przebudzeniu, gdy Lily jeszcze spała ogarnęły mnie straszne myśli dotyczące Harrego. Obawiałem się, że śmierciożercy mogą się mścić na mnie i mojej nowej rodzinie za upadek Voldemorta. To były bardzo uzasadnione obawy, ponieważ mimo, iż wielu ze sług Czarnego Pana było zwykłymi tchórzami, to jednak pozostawała część tych, którzy służyli mu oddanie i z pełnym zaangażowaniem. A może on wcale nie umarł? Może jedynie stracił swą moc i gdzieś się ukrywa, by ją odzyskać i ponownie spróbować zabić Harrego? Może Tom dalej ma swoje moce i po prostu przegrał tamtą walkę? Może źle rzucił zaklęcie? Może to wcale nie była Kedavra...? Może James dał odrobinę soku Harremu? Może Lily nie widziała tego? Setki myśli kłębiły się w mojej głowie na temat tamtego feralnego wydarzenia. W głębokiego letargu wyrwały mnie słowa Lily - Witaj kochany - te słowa sprawiły, że poczułem wewnętrznie, że wszystko będzie dobrze. Przecież nie mogłem stracić czegoś, o co tak długo i zawzięcie walczyłem i miałem tak krótko.
- Witaj najdroższa - odparłem po chwili, a w jej oczach widziałem strach - dziś się wszystko ułoży, zobaczysz. Albus nam wszystko wyjaśni. Może sprawdzi się, któraś z moich myśli. Zaufaj mi. Zrobię wszystko byście byli bezpieczni. Kocham was.
- Od kiedy jesteś takim optymistą Severusie? To do Ciebie niepodobne. - powiedziała z lekką złością na twarzy
- Od kiedy jesteś moja. Od kiedy Harry jest moim dzieckiem. Od kiedy jestem szczęśliwy. Nie odpowiada Ci to? - zapytałem twardo
- Nie.. skąd.. źle mnie zrozumiałeś. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, ale ja się po prostu boję... o nasze dziecko. - powiedziała, a łzy leciały ciurkiem z jej oczu
- Nie płacz. Wszystko się wyjaśni, gdy przyjdzie Dumbledor. Przy mnie możesz czuć się bezpieczna i Harry również. - objąłem ją, lecz nie byłem pewien, czy słowa, które wypowiedziałem były prawdziwe. Nie wiedziałem nic o tamtej nocy. Niczego nie byłem pewny. Mój cała nadzieja była pokładana w mądrości Albusa Dumbledora.
- Severusie... mam do Ciebie prośbę. Ogromną prośbę. Nie chcę być obecna podczas Twojej rozmowy z Albusem. Nie chcę mu patrzeć w oczy po tym co zrobiliśmy z Jamsem. Nie potrafię. Porozmawiasz z nim sam? Później mi wszystko przekażesz, nawet jak będzie to najgorsza prawda.
- Nie będę Cię zmuszał do obecności podczas tej rozmowy, ale jeśli Albus będzie chciał zadać Ci jakieś pytanie wtedy będziesz zmuszona dać mu odpowiedź, bo może to być coś bardzo ważnego. Tylko w takiej sytuacji poproszę byś zeszła. Pamiętaj, że nie będzie on potępiał ani w żaden sposób oceniał naszego zachowania względem Jamesa. To nie jest jego sprawa, a do złamania czarodziejskiego prawa nie doszło, więc nie masz podstaw do zmartwień w tej sprawie. - oznajmiłem tonem, który najczęściej rozbrzmiewał w lochach Hogwartu, gdzie nauczałem eliksirów
Resztę dnia spędziliśmy w dość smutnej atmosferze, lecz mimo to każdy z nas odczuwał nieposkromioną radość z bycia razem, co było piękne. Gdy uczyłem Harrego latać na dziecięcej miotle usłyszałem dzwonek do drzwi i w tym samym czasie czułem jak żołądek zaciska mi się w pięść. Przyszedł. Teraz wszystko się wyjaśni, ale czy wszystko będzie dobrze?
CZYTASZ
Kartki z kalendarza Severus'a Snape'a
FanfictionGdyby życie Severusa wyglądało inaczej? Gdyby wszystko się inaczej potoczyło? Sev w roli ojca? Czarna postać nie jest zawsze tą najgorszą. Z początku nielubiany, na końcu pokochany przez wszystkich... a może odwrotnie?