6 września 1990

123 8 0
                                    


Obudziłem się w dość paskudnym humorze. Ubrałem się w swoje czarne szaty i poszedłem do Wielkiej Sali na śniadanie, chociaż tak naprawdę nie miałem na nie ochoty. Od wejścia widziałem zamieszanie panujące przy uczniowskich stołach, a także przy nauczycielskim. – Severusie! Chodź do nas, musimy porozmawiać. – dostrzegłem Albusa Dumbledorea idącego w moją stronę – Mamy poważny problem, Severusie. – dodał – O co chodzi? – warknąłem – Chodźmy do mojego gabinetu. – skierowaliśmy się do wyjścia.
Całą drogę przebyliśmy w ciszy. – Dziś rano został znaleziony jeden z naszych uczniów, Severusie. – oznajmił dyrektor – Z mojego domu? – zapytałem – Nie, z Gryffindoru. – odpowiedział – To dlaczego zawracasz mi nim głowę? Pomów o tym z Minervą, to ona jest ich opiekunką. – burknąłem kierując się do drzwi wyjściowych – Zaczekaj. – poczułem rękę Albusa na swoim ramieniu – Do rzeczy. – warknąłem – Usiądź. - wskazał fotel i sam zasiadł za biurkiem – Dziś rano znaleziono ucznia z drugiego roku, z Gryffindoru. Był on przestraszony do granic możliwości, kompletnie roztrzęsiony. Wisiał na jednym z posągów przy szkole, ponad dwadzieścia metrów nad ziemią. – mówiąc to, wyraźnie mi się przyglądał – Miał zaklejone usta dość szeroką taśmą z napisem „Nie będę opowiadał bzdur”. To było przyklejone do jego twarzy zaklęciem trwałego przylepca! Na szczęście nie wszyscy uczniowie mają opanowane zaklęcia poza szkolne do perfekcji. – dokończył, a ja już wiedziałem dlaczego Harry się spóźnił poprzedniego wieczora i z jakiego powodu był taki zdenerwowany. – Nie sądzę, by którykolwiek z moich uczniów miał coś z tym wspólnego, Albusie. – powiedziałem spokojnym tonem, a wewnątrz czułem, że jestem wściekły – Wiem, że żaden z Twoich uczniów tego nie zrobił. Wyobraź sobie, że wczoraj profesor McGonagall odjęła po pięć punktów dwóm swoim uczniom za bieganie nocą po szkole, a trzeciego z nich nie mogła ukarać, gdyż nie należy od jeszcze do żadnego z domów. – spojrzał mi prosto w oczy – Co chcesz z nimi zrobić? – zapytałem przez zęby – Zaraz przyjdą tutaj na rozmowę. Minerva ich przyprowadzi. Na początek tylko trójkę. – odparł, a ja czekałem na przyjście prowodyrów porannego zamieszania.
Cisza pomiędzy mną a Albusem trwała kilka minut, a przerwało ją pukanie do drzwi i do gabinetu weszła opiekunka domu lwa wraz z dwójką swoich podopiecznych oraz z Harrym. Na mój widok cała trójka zbladła i spuściła głowy na dół. – O czym Ty myślałeś? – rzuciłem do Harrego, a ten nie odezwał się ani słowem – Jak możesz być tak głupi? Nie spodziewałem się, że w ten sposób się zachowasz! – kontynuowałem – Zdajesz sobie sprawę z tego, jaką krzywdę mogliście mu wyrządzić? Znając zdolności magiczne całej trójki! Nie spotkasz się więcej z tymi kretynami! – rzuciłem wściekły – Nie obrażaj moich uczniów, Severusie. – wtrąciła McGonagall – Nie mnie powinnaś pouczać, a swoich bezmyślnych uczniów, Minervo. – rzuciłem jej oschłe spojrzenie – Natychmiast przestańcie. – dyrektor zabrał głos – Chyba czas żeby chłopcy nam wyjaśnili całą sytuację. Krzykiem nic nie zdziałasz, Severusie. – oznajmił Dumbledore – To moja winna. Ja ich o to poprosiłem. – cichym głosem odezwał się Harry – Tylko tyle masz do powiedzenia? – warknąłem na syna – Severusie! Wyjdź z gabinetu! Dokończymy rozmowę bez Ciebie. – krzyknął dyrektor – Zapomnij, zostaję. – syknąłem i nie myślałem wyjść – Nie. Wyjdź, nie pozwalasz spokojnie porozmawiać. – oznajmił Dumbledore – Jak sobie życzysz. – warknąłem wstając z fotela – A my porozmawiamy później. – zwróciłem się do Harrego po czym wyszedłem z gabinetu ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
Poszedłem na jedyne zajęcia w tym dniu z pierwszorocznymi. Odjąłem im mnóstwo punktów. Po lekcji skierowałem się do lochów mając nadzieję, że Harry tam na mnie czeka, lecz gdy wszedłem jego tam nie było, więc postanowiłem pójść do gabinetu Dumbledorea.
Wchodząc zastanawiałem się, czy ich rozmowa jeszcze trwa, czy Harry może gdzieś się szwenda. – Uspokoiłeś się, Severusie? – usłyszałem, gdy tylko przekroczyłem próg gabinetu, ale zignorowałem jego pytanie i usiadłem na fotel – Teraz proszę, Harry byś mi wszystko wyjaśnił. – syknąłem do syna – Chciałem sam załatwić swoje sprawy, tato. Przepraszam. Teraz wiem, że to było głupie. – powiedział cicho – To było skrajnie nieodpowiedzialne. Przez takie zachowania możesz wylecieć ze szkoły zanim zaczniesz być jej uczniem. – warknąłem – Wiem, więcej tak nie zrobię. Obiecuję. – patrzyłem na niego srogim wzrokiem – Profesor McGonagall ukarała bliźniaków Weasley dość solidnym szlabanem. – dodał po chwili – Ciebie też to nie ominie. Idź do naszych komnat, a ja zaraz przyjdę. – powiedziałem podnosząc się z fotela, a Harry bez słowa wyszedł z gabinetu rzucając jedynie dyrektorowi spojrzenie.
- Nie bądź dla niego zbyt surowy, Severusie. To tylko dziecko. – powiedział Albus uśmiechając się – Nie martw się o to. – odparłem – Chcę tylko wiedzieć, czy z tym chłopakiem jest wszystko w porządku? – dodałem przez zęby – Tak, jest w skrzydle szpitalnym, ale nic mu nie będzie. Nie martw się. – odpowiedział zdziwiony moim pytaniem dyrektor – Nie martwię się o niego. Pytam ze względu na Harrego. Mam nadzieje, że on ten poniesie konsekwencje, bo mimo wszystko nie jest bezwinny. – powiedziałem do Dumbledorea i skierowałem się do drzwi – Zostaną mu odjęte punkty, Severusie. – odpowiedział dyrektor – W takim razie ja się nim zajmę. – odparłem – Severusie, nie sądzę, by było to potrzebne. – zaczął dyrektor – to syn Twojej znajomej, profesor Greylow. – zmroziło mnie słysząc to nazwisko, lecz nie dałem po sobie nic poznać – Idę porozmawiać z Harrym, Albusie. – powiedziałem wychodząc.
Gdy szedłem do komnat zastanawiałem się dlaczego przejąłem się faktem, ż to syn Fawili został napadnięty przez mojego syna i jego kolegów. Jednak bardziej martwił mnie syn i jego sposób na załatwianie problemów. Gdy dotarłem do komnat Harry był w swoim pokoju.
- Harry – zawołałem syna, a ten wyszedł z pokoju i usiadł na kanapie w salonie – Może jakoś mi się wytłumaczysz? – zapytałem z wyrzutem – Wiedziałem, że jak Ty to załatwisz z dyrektorem to on będzie wiedział, że Ci wszystko powiedziałem, a ja tak nie chciałem. Chciałem załatwić sam sprawę jak facet. A Fred i George mi tylko pomagali. Nie powinni mieć przeze mnie kłopotów. – powiedział Harry pewnym głosem – Nie powinieneś w taki sposób tego robić. Mogliście zrobić mu krzywdę samym zaklęciem przylepca! – warknąłem na syna – Jesteś skrajnie nieodpowiedzialny! A zawieszenie go tyle metrów nad ziemią? Harry, zawiodłem się dziś na Tobie. – Harry spuścił głowę i nie mówił nic – Na drugi raz pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz, a zamiast prosić o to dwóch przygłupich kolegów, to pamiętaj o mnie. Znam parę zaklęć. – syknąłem, a Harry się spojrzał – Co? – jęknął zdziwiony – To co słyszysz, ale już się nie przekonasz. Twoja strata. – powiedziałem wstając z kanapy, Harry uczynił to samo i kierował się do swojego pokoju – Nie tak prędko, została kwestia szlabanu. Codziennie będziesz chodził razem ze mną do Wielkiej Sali na śniadania, później na zajęcia, w których będziesz mi pomagał, następnie obiad i znów zajęcia ze mną aż do kolacji i wieczora, kiedy będzie pora, by pójść spać. Do końca semestru. – oznajmiłem – Tatoo – Harry jęknął – Jeszcze słowo, a tak będzie do końca roku. – powiedziałem stanowczym tonem – Jasne – odpowiedział obrażony – To możesz iść do siebie. – dodałem – Przepraszam. To było bardzo głupie, więcej nie będziesz z mojego powodu u dyrektora. – oświadczył, po czym przytulił mnie – Sądzę, że jeszcze nie raz będę wzywany z Twojego powodu do Albusa. Przyzwyczaję się. – pocałowałem syna w głowę, a ten po chwili poszedł do swojego pokoju.
Nalałem szklankę ognistej i usiadłem w fotelu. – Lily, gdybyś tu była to wszystko byłoby prostsze. – powiedziałem pod nosem i w tej samej chwili poczułem rękę na moim ramieniu, to był Harry – Nie chcę żeby przeze mnie było Ci ciężko – powiedział siadając na oparcie fotela – kocham Cię – dodał przytulając mnie – och synku, też Cię kocham – ściągnąłem syna na swoje kolana – Ja też za nią tęsknię, ale mam Ciebie i wszystko będzie dobrze. – szepnął Harry – a ja przytuliłem go mocno, wiedziałem, że to on jest wszystkim co mam. Całym moim życiem.

Kartki z kalendarza Severus'a Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz