1 sierpnia 1990

132 10 2
                                    


- Harry, dziś po obiedzie muszę iść do Albusa. Idziesz ze mną? – zapytałem chociaż odpowiedź mogła być tylko jedna. Harry uwielbiał być w Hogwarcie, najbardziej lubił spędzać czas z Hagridem – gajowym w szkole
- Taaaaak! – wykrzyknął wyraźnie szczęśliwy, a na jego twarzy zagościł uśmiech, który nie zszedł z jego twarzy przez resztę dnia
Po obiedzie Harry szybko pobiegł do pokoju, by spakować kilka nowych zabawek, którymi chciał się pobawić z Hagridem.
- Och… spakowałeś cały plecak Harry. – powiedziałem zdziwiony – my tam będziemy kilka godzin, a nie kilka miesięcy – powiedziałem lekko się śmiejąc – No i co z tego? Chcę pokazać Hagridowi swoje nowe zabawki. Są extra i są od Ciebie tato. – ten argument mnie pokonał i więcej nic nie powiedziałem
Gdy dotarliśmy do Hogwartu przy bramie czekał na nas Hagrid wraz ze swoim olbrzymim psem, Kłem.
- Witaj Harry, profesorze Snape – powiedział gajowy w naszą stronę
- Zobacz ile zabawek dostałem od taty na urodziny – wykrzyczał Harry w stronę Hagrida, a ten miał nietęgą minę na to, że Harry nazwał mnie swoim ojcem
- Hagridzie, zostawiam was razem. Przyjdę po Harrego za parę godzin. Zaopiekuj się nim. – zwróciłem się do gajowego szkoły, w której nauczałem – Baw się dobrze, Harry. – powiedziałem i poszedłem w stronę drzwi wejściowych do Hogwartu
- Sorbet cytrynowy – powiedziałem, a wielki ptak wpuścił mnie do gabinetu Albusa – kiedy on założy normalne hasło? Dyrektor Hogwartu, a ma takie durne hasło – powiedziałem sam do siebie nie zdając sobie sprawy, że wszystko słyszał Dumbledore, gdyż stał on zaraz przy wejściu do swojego gabinetu
- Witaj Severusie – powiedział z uśmiechem na ustach – a co do hasła, to ja bardzo lubię sorbet cytrynowy i nie jestem takim smutnym nietoperzem jak Ty, i mam przede wszystkim hasało, które nie szerzy nienawiści – rzekł dyrektor, a ja wiedziałem, że chodzi mu o hasło uczniów mojego domu do ich dorminirium „Śmierć Gryffonom”
- Nie przyszedłem tutaj rozmawiać o hasłach, ale pamiętaj, że ja lubię być tez wrednym nietoperzem – burknąłem w stronę dyrektora
- Och… Severusie doskonale to wiem, bo każdego roku odejmujesz uczniom tyle punktów, że spokojnie mogliby oni wygrać puchar domów dziesięć lat z rzędu, gdybyś im ich nie odebrał. Oczywiście Twój dom z Twojej ręki miał odjęte sporadyczne punkty, im raczej jesteś skłonny dawać ich aż nadto. – powiedział Albus uśmiechając się naiwnie w moją stronę
- Przestań Albusie, mamy ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowę o odejmowaniu punktów. – syknąłem w stronę Albusa, ale wiedziałem, że ma on racje
- Oczywiście, że tak, bo Ty i tak nie zmienisz swojego postępowania wobec naszych uczniów, ale możesz mieć problem, gdy Harry trafi do najbardziej znienawidzonego domu przez Ciebie. – powiedział Dumbledore, a jego słowa nie obeszły mnie zbytnio – nie obchodzi mnie to w jakim będzie domu w Hogwarcie, najważniejsze, że jego prawdziwy dom jest tam gdzie mój – warknąłem do Albusa odwracając się od niego
- Nie denerwuj się Severusie. Co Cię do mnie sprowadza? – dyrektor już wiedział, że pozwolił sobie na za dużo swoimi żartami
- Pamiętasz klątwę Imperius, którą na mnie rzucono? – zacząłem temat
- Owszem, że pamiętam, ale nie potrafię powiedzieć Ci kto mógł się tego dopuścić, mój drogi Severusie – powiedział tłumacząc się Albus
- Ja się tego domyślam dyrektorze. Ostatnio myślałem na ten temat i doszedłem do pewnych wniosków i chcę się nimi z Tobą podzielić – mina Dumbedore’a była pełna zaciekawienia, a ja kontynuowałem – otóż Voldemort upadł, stracił swoje moce i postać, i jest to faktem bezsprzecznym przez co niektórzy śmierciożercy mogli odetchnąć z ulgą, ale są też tacy, którzy są przerażeni jego zniknięciem. Domyślasz się o co mi chodzi? Który śmierciożerca jest niezadowolony? Który jego sługa był mu oddany bezwzględnie? No i przede wszystkim, który z nich mnie nienawidził od zawsze Albusie? – powiedziałem, a dyrektor usiadł w swoim fotelu, a w jego oczach zabłysnęła iskierka
- Severusie, ale skąd ona by wiedziała, że Ty masz cokolwiek wspólnego z tamtym feralnym wieczorem? – zapytał lekko przerażony dyrektor
- Voldemort ufał bezgranicznie tylko jednej osobie poza mną. Z pewnością zabezpieczył się na fakt jakiegokolwiek niepowodzenia. Na pewno powiedział, że idę z nim tamtego wieczora zabić Harrego Pottera i jego rodzinę, gdy Ci będą stwarzali problem. – powiedziałem, a Albus nie odpowiedział nawet słowem – tak dyrektorze – kontynuowałem – to Bellatrix Lestrange i wiem jak ją pokonać – Albus spojrzał na mnie wzrokiem pełnym przerażenia – nie zabije jej, nie ja to zrobię. Skończy w Azkabanie. Tam gdzie jej miejsce. – powiedziałem, a mój głos rozbrzmiewał już w całym gabinecie - zemszczę się, przysięgam.

Obiecałem sobie, że nikomu nie pozwolę już zniszczyć mi życia. Nie teraz, gdy był w nim Harry - mój syn.

Kartki z kalendarza Severus'a Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz