13 lipca 1989

196 13 0
                                    


- Severusie... co Ty ze sobą zrobiłeś? - z lekkiego snu wybił mnie rozgniewany głos Albusa Dumbledore'a - Jak mnie znalazłeś? - zapytałem ocierając twarz
- To akurat było bardzo trudnym zadaniem, szukałem Cię bardzo długo. Nie wiesz nawet jak się o Ciebie martwiłem, chcę Ci pomóc Severusie. - powiedział przyjaznym głosem niespodziewany gość
- Chcesz mi pomóc? Dlaczego mi nie pomogłeś wtedy? Kiedy tak bardzo potrzebowałem tego? Teraz zostaw mnie w spokoju! Możesz być pewny, że we wrześniu stawię się w Hogwarcie jak co roku! - wrzasnąłem i wskazałem Albusowi drzwi
- Nie wybieram się nigdzie. Wiem, że wrócisz do Hogwaru, ale chciałbym z Tobą porozmawiać, gdyż w szkole nie dajesz takiej możliwości nikomu. - powiedział stanowczym głosem dyrektor
- Nie zamierzam z Tobą rozmawiać! Nie będziemy rozmawiać ani teraz, ani w Hogwarcie! - odparłem, a złość buzowała we mnie z coraz większą siłą
- Ty nie musisz nic mówić, ale chcę byś mnie wysłuchał. Harry Cię potrzebuje, bardzo Cię potrzebuje. Ten chłopiec mieszka u swojej jedynej rodziny jaką są najwięksi mugole na całym świecie. Wiesz o kim mówię Severusie, prawda? Mieszka razem z Petunią, jej mężem i synem. Oni traktują Harrego z największą pogardą, znęcają się nad nim i nikt nie jest w stanie tego zatrzymać, by nie wydało się, że ich wychowanek jest czarodziejem. Nikt z mugoli oprócz tej rodziny nie wie kim jest Twój syn, Severusie. Myślisz, że Lily, by tego chciała? - ostatnie zdanie zadziałało na mnie niczym piorun - Albusie... wiesz, że nie nadaję się na samotnego ojca. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, a co dopiero z dzieckiem. Harry niedługo przyjdzie do Hogwartu i wtedy znajdzie przyjaciół wśród uczniów, a także wśród nauczycieli. Nie chcę zmarnować mu życia swoją nieodpowiedzialną opieką.
Dumbledore siedział naprzeciwko mnie i otaczał mnie przyjacielską otuchą. Chyba tego potrzebowałem po tylu latach. - Severusie, Harry będzie miał u Ciebie o stokroć lepiej niż u Dursley'ów. - bez słowa podniosłem się i wyszedłem z pokoju, w którym siedział dalej Dumbledore, zmierzałem w kierunku łazienki. Nie wiedziałem po co, nie myślałem o niczym, nie miałem żadnego planu. Zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem zaklęcie, bym tylko ja mógł je otworzyć. Podszedłem do umywalki na której znajdowała się szczoteczka do zębów, pasta i maszynka do golenia. Bez namysłu wziąłem do ręki maszynkę i jednym mocnym ściskiem poczułem jak jej ostrze wbija mi się w rękę. Udało się, pękła. Rzuciłem zbędne plastiki na podłogę i usiadłem przy wannie. Chciałem umrzeć, tak bardzo chciałem umrzeć w bólu. Tak jak Lily... Wbiłem mocno ostrze pozostałe z maszynki w przedramię i przejechałem wzdłuż żył. Zrobiłem tak dwa razy, gdy poczułem jak ciepła krew leje się na moje czarne szaty. Zrobiło mi się słabo, zakręciło mi się w głowie. Wszystko dookoła było już nieważne, ponieważ pierwszy raz od śmierci Lily byłem szczęśliwy. Czułem, że niedługo ją zobaczę, wiedziałem, że jestem już blisko niej. Krew leciała coraz mocniej, a ja z każdą kroplą odpływałem. Nie miałem siły się podnieść, choć nawet tego nie chciałem. Chciałem umrzeć. - Idę do Ciebie najdroższa - powiedziałem szeptem, a żyletka wysunęła mi się na podłogę, a ja nieprzytomny osunąłem się w kałużę mojej krwi.

Kartki z kalendarza Severus'a Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz