Rozdział 36 "Czy przeżyjemy?..."

274 19 4
                                    

- Podoba się?- Rahim zapytał chyba po raz piąty o to czy jego prezent mi się podoba
- Już ci mówiłam, że jest piękna.- mówiłam to mu wciąż, ale ciągle myślałam o tym czy Kyle da radę z Jade i uda im się z tą anteną
- Boisz się...- przejrzał mnie
- Trochę...

- Chciałbym ci powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nawet nie wiem czy dożyjemy jutra.

- Czy ty też zauważyłeś jak Kyle patrzy na Jade?- ta ekstremalna zmiana tematu

- A kto by nie zauważył lata za nią jak wilk za sarną. Wiesz co, powiem ci coś, ale nie mów dla Kyle.
- Słowo harcerza.- to co z tego, że nigdy nim nie byłam
- Bo...- zaczął się chihrać- Jade  jest zakochana w Kyle.
- Ty żartujesz sobie!- o ja
- Nie.
- A Kyle jest zakochany w Jade.- chciałam zrobić poważną minę, ale przez napływ śmiechu zbytnio mi to nie wychodziło

- Ej weź jak oni wrócą to ich spiknijmy.- oczy Rahima zrobiły się niczym żarówki
- Jeżeli przeżyjemy...
- Tak racja...- oczy Rahima od razu wróciły do pierwotnego kształtu
Otworzyłam plecak by wsadzić karabin. następnie spojrzałam za okno było już ciemno.

- Idziemy spać?- zapytałam
- Jeżeli zdołam... to tak.
Położyliśmy się w dostępnych tam śpiworach.

***

Obudziłam się o 6. 45. Zobaczyłam, że Rahima nie ma w śpiworze przeszłam się po bibliotece... Rahima nigdzie nie było. Prawie wszyscy jeszcze spali. Wyszłam na dwór gdzie przywitał mnie zimny powiew powietrza. A strażnik siedział jak siedział. Czy on nigdy nie śpi?
- Przepraszam widział pan chłopaka takiego mniej więcej mojego wzrostu o czarnych włosach?- zapytałam 

- Tak wszedł na dach.- odparł

- Dziękuje.
Weszłam po drabince na dach. Rahim stał na krańcu dachu odwrócony plecami do mnie. Najpewniej wypatrywał czy samoloty nie lecą.
- O, której wstałeś?- zapytałam stojąc za nim
- Jakoś godzinę temu.- powiedział wciąż się nie odwracając

- Nic jeszcze nie było?

- Nie nic a nic. Pewnie udało się im ich zatrzymać... Co to?- na horyzoncie zobaczyliśmy armie czarnych kropek... to były zbliżające się w stronę Harranu odrzutowce

- To... nie... nie to nie może być prawda.- łzy napłynęły mi do oczu czułam, że to koniec

Za chwile spadną bomby i będzie już po nas. JEBANE MINISTERSTWO! Spojrzałam ostatni raz na Rahima i mocno go przytuliłam. Chciałam w moich ostatnich chwilach mojego nędznego życia być przy Rahimie. Patrzyłam prosto w jego wielkie zielone oczy przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie jak ratowaliśmy sobie nawzajem życie... Niestety to już koniec tej historii. Wtuliłam się w Rahima i przez jego ramię  wyjrzałam na zbliżające się odrzutowce... 

Co? Zawrócili? Zawrócili! Nie wierzę jednak przeżyjemy! Ta historia się nie kończy. Kyle' owi i Jade się udało. Spojrzałam na Rahima z uśmiechem na ustach. On go odwzajemnił. Niby znamy się tak krótko. A ja czuje do niego coś więcej niż do jakiegokolwiek chłopaka, którego znałam. 
Już teraz wiem, że go... kocham, ale czy on kocha mnie? Sama nie wiem...

Jesteśmy przyjaciółmi... Tylko... Rahim zasługuje na kogoś więcej niż ja... 

Patrzyłam się dalej na Rahima. Praktycznie dalej go przytulałam... Chciałam go puścić ... On mnie trzymał. Nie wiem czemu, ale się zarumienił. 
- Mary ja znam ciebie tak długo i po prostu... Nie wiem co ci powiedzieć...- a jeżeli on chce mi powiedzieć jestem gejem. Albo zawsze byłaś dla mnie jak siostra i chcem aby tak pozostało. Czyli tak zwany Friendzone do końca życia...(tak zawsze najczarniejsze myśli)

- Jeżeli chcesz powiedzieć, żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi to powiedz to!- jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek. 
- Nie ja nigdy...
- Albo chcesz mi powiedzieć, że jesteś gejem...- teraz dopiero zauważyłam, że strasznie go ranie to mówiąc
Wyrwałam się z uścisku chciałam uciec... Nagle... Rahim on mnie złapał... Przyciągnął do siebie...i on mnie pocałował... Nie wierzę... 

Koniec 36 rozdziału





Dying light : SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz