Rozdział 2 "Nowi ludzie, nowe problemy, ten sam brat"

804 40 3
                                    

Przy recepcji czekał na mnie jakiś mężczyzna, był bardzo umięśniony. Wytłumaczył mi wszystko o Harranie i ogólnie. Następnie zaprowadził mnie do samolotu. Lecieliśmy nim już pewnie ok. 30 minut, wtedy usłyszałam:
- Harran jest blisko - następnie - Skok za 10 sekund - wtedy otworzyła się śluza,wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy skoczyłam następnie otworzyłam spadochron.
Po kilku sekundach lotu wylądowałam na dachu jednego z domów. Na ulicy było pełno przemienionych ludzi. Są przerażający. Jak na nich patrzyłam cieszyłam się, że wylądowała na dachu a nie ulicy. W pewnym momencie, mimo, że szłam po dachach to wszedł na nie jeden z nich. Jakim cudem? Nie wiem. Był nie wyobrażenie szybki trudno było mi go uderzyć bo z szybko się przemieszczał.
W pewnym momencie myślałam że mnie ugryzie ale udało mi się go ominąć i zabić. Moja żółta bluzka była lekko poplamiona krwią. Przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, że zabiłam człowiek, ale powtarzałam sobie, że to był potwór. Wtedy się uspokoiłam.
 Nagle za sobą usłyszałam:
- Mówiłem Ci, że to nie jest normalny zrzut. Ee wy! Brać ją! - usłyszałam że ktoś za mną biegnie.
Odwróciłam się byli to dwaj mężczyźni uzbrojeni w maczety. Strasznie się wystraszyłam. I przez to zabiłam dwoje z nich. W środku czułam szok, że zabiłam człowieka. Ale los nie dał mi myśleć ciągle przybywali kolejni a ja ich zabijałam. Czułam się jak... morderca. Nagle podbiegł do mnie taki co był większy niż wszyscy . Na ulicy było pełno zombie prawie do nich wpadłam ale zdołałam go webchnąć odwracając siłę w jego stronę. Tak ogólnie czemu nazywam ich zombie? Po tym ktoś się mocno zdenerwował. I we mnie strzelił w moją rękę . Bolała nie miłosiernie a hałas przyciągną zombiaków które skakały po dachach. Jedną ręką było bardzo trudno z nimi walczyć. Zombiak powalił mnie na ziemię, jego paszcza zbliżała się do mojej ręki . Lecz nagle ktoś przebił głowę zarażonego na wylot . Była to kobieta o długich czarnych włosach związanych w kucyk. Powiedziała do mnie :
- Nic ci nie jest ?
- Prawie, gdyby nie jakiś palant który po strzelił mnie w rękę -pokazałam dla niej rękę
- Mocno krwawi- nagle wyjrzała aby zobaczyć ludzi których zabiłam - Ttttttto ty ich zabiłaś ?
- Tak...- opuściłam głowę bałam się że to byli jej ludzie i że teraz mnie zabije .
- Nikt nie był wstanie jego zabić- wskazała na mężczyznę którego zagryzły zombie- Jak to zrobiłaś?
- Po prostu się broniłam- bałam się że zaraz mnie zabije a ona podeszła i powiedziała:
- Dziękuję był on dla nas dużym zagrożeniem- lekko schyliła głowę- Jak się nazywasz ile masz lat? Ja jestem Jade mam 28 lat.
- Nazywam się Mary mam prawie 18 lat.
- O jesteś naprawdę młoda! Co cię tu sprowadza do Harranu, bo chyba nie jesteś stąd ?-zapytała lekko przechylając głowę
-Przybyłam tu ze względu na mojego starszego brata jest tak w twoim wieku wczoraj tu wyjechał... wiem że to dziwnie zabrzmi ale boję się że go stace po śmierci rodziców został mi tylko on- dziwne ale po tym jak to powiedziałam poczułam się lepiej
- Dobra chodź do wieży, do nas opatrzymy ci rękę i jeżeli okaże się że twój brat jest od nas o pomyślimy nad propozycją dla ciebie.
-Dobra, ale jaką propozycją?- zapytałam bo nie wiedziałam o co chodzi
-Zobaczysz
Poszliśmy po dachach. Dotarliśmy do miejsca gdzie były dwie wieże . W środku ludzie się na mnie jakoś dziwnie patrzyli. Wjechaliśmy wyżej na najwyższe piętra.Okazało się że lekarki imieniem Lena nie ma w tak zwanym szpitalu jest u chorego. Ręka bolała mnie straszliwie jeszcze do tego strasznie krwawiła normalnie "super".Weszliśmy do pokoiku w którym siedziała Lena . Odwróciła do nas głowę a jak ja zobaczyłam osobę leżącą za Leną myślałam że się popłaczę... Tam leżał nie ruchomy Kyle .
- Mary co ci jest się zrobiłaś się strasznie blada?- zapytała zaniepokojona Jade
- T..to mój brat- wskazałam na niego palcem łzy napłynęły mi do oczu- Co mu się stało?
- Został zaatakowany przez ludzi których zabiłaś ma ranę głowy i jest ugryziony. Ale spokojnie nie umrze powinien się ocknąć za dwa dni.- Jade zaczęła mnie pocieszać
- Dobra- wytarłam łzy
Jade powiedziała Lenie co mi się przydarzyło w rękę a ona mi ją opatrzyła. Po wyjściu z pokoju czarnowłosa powiedziała :
- Chciałabyś może być biegaczem? Czyli taką osobą która zbiera zrzuty i ogólnie nam pomaga?-zapytała Jade
-Tak muszę się ci się jakoś odwdzięczyć za to że mi pomogłaś- powiedziałam 100 procentowo pewna swej decyzji
Koniec 2 rozdział

Dying light : SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz