Rozdział 40 "On go zabije..."

240 17 0
                                    

Co ja mam zrobić? Jeżeli wstąpię do gangu Raisa będę musiała być jak oni, lecz jeżeli się tego sprzeciwię zginie Rahim.
- Jaki jest twój wybór?- Rais podszedł do mnie

- Ja...- co mam powiedzieć

- Mów do cholery!- wrzasnął Jacob
Ale co mam powiedzieć? Łzy zaczęły samoistnie napływać mi do oczu. 
Nie mogę dołączyć do sekty popaprańców, przez których zginęło tyle ludzi, ale także nie mogę dać Rahimowi zginąć. 

- Co ryczysz gadaj!- Jacob krzyczał na mnie wciąż oczekując odpowiedzi
Wiem! Mogę spróbować do nich dołączyć. A kiedy będę w ich szeregach ucieknę. To jest genialne!

- O i jeżeli dołączysz do nas i uciekniesz lub nas zdradzisz to zginie więcej niż jedna osoba.- jebany popapraniec! Czy Rais czyta mi w myślach czy co?
Nagle z radia Raisa wydobył się głos Kyle.
- Tu Crane. Odbiór.- Co Kyle to nie możliwe

- Ky...- chciałam wypowiedzieć jego imię aby mnie usłyszał, ale Jacob zakrył mi usta

- Kyle Crane. Słyszysz mnie, czyż nie?- odparł Rais z tym swoim głupim uśmieszkiem
- Rais! Gdzie jesteś?- wysyczał złowrogo Kyle
- Tam gdzie powinienem być na szczycie mojej własnej wieży. Oczywiście, nie jest jeszcze gotowa wciąż jest jednak monumentem ku czci haosu... entropii. Tego, że człowiek jest swoim własnym panem.
- Zabiję cię za to co zrobiłeś Mary... Za wszystko. Zamorduję cię skurwysynu!- nie Kyle nie może tego zrobić on go zabije proszę nich tego nie robi
Zaczęłam się wiercić aby spróbować coś wykrzyczeć... bez skutecznie.
- Liczyłem na taką właśnie reakcje. Widzisz, ja i ty toczymy wojnę. Wojnę opartą na przeciwstawnych filozofiach. Wojnę o to kto ma rację. Dalej, Crane. Chodź tu, staw mi czoło. Co wy Amerykanie lubicie powtarzać? "Wyzywam cię".
- Wiesz co? Zapomnij. Nie ma żadnej wojny. Jest tylko twój posrany punkt widzenia. Idź do diabła.
- Ooo nie, nie, nie nie pójdę do diabła. Wkrótce jednak opuszczę Harran. Rozumiesz, dogadałem się z naszymi braćmi z GRE. Użyłem twojego osobistego komunikatora. Wiedzą, że mam wszystkie dane doktora Zere 'a. Nazwali je "kluczami do królestwa". Niedługo pojawi się helikopter i zabierze mnie stąd.- kiedy on przestanie już gadać uszy mi więdną- Wyobraź sobie szkody, jakie uda mi się wyrządzić poza tym miejscem! Oczywiście, jeśli wydaje ci się, że możesz mnie powstrzymać...

- Ty pieprznięty skurwysynu!
-  TO właśnie chciałem usłyszeć. Chodź i znajdź mnie, Crane. Skończymy to co zaczęliśmy.

Wtedy Jacob zabrał dłonie z mich ust. Byłam tak wściekła na Raisa, że nie potrafiłam opanować emocji.

- Ty jebany, pieprznięty skurwysynu! Wiesz co myślałam, że skoro jak miałeś brata to się opanujesz, ale nie... Wiesz co? Nie dziwi mnie to, że twój brat nie żyje Rais. Sama nie chciałabym, żyć z człowiekiem, który by tylko zabijał!- w oczach Raisa widziałam gniew większy niż kiedykolwiek- Kim ty jesteś by decydować o ludzkim życiu? Co?
Rais kopnął krzesło. Lecz musiał kopnąć mocniej niż wcześniej, bo odczułam jeszcze większy ból niż przedtem.

- Taka jesteś cwana mała suko!?- położył swoją stopę na mojej głowię i mocno przycisnął ją do ziemi- Ty nic nie wiesz nie byłaś kiedy to się działo! My z Jacobem próbowaliśmy go ratować wzywaliśmy o pomoc GRE, ale te jebane skurwysyny nawet nie ruszyły dupska aby mu pomóc!
Spojrzałam na Jacob też był wnerwiony przez to co powiedziałam.
- Ty też nic nie wiesz o mnie i Kyle'u. Co przeszywaliśmy kiedy dowiedzieliśmy się, że nasi rodzice zginęli przez pracownika GRE, który jechał z pracy. Upity, naćpany a wszystko przez to, że pozwalali im pić w miejscu pracy...- chciałam mówić dalej, ale podbiegł rozzłoszczony Jacob
- Zamknij się jebana suko!- odparł następnie zamachnął się nogą...

***

Wszystko mnie boli. Nie wytrzymam dłużej to jest ponad moje siły...

Obudziłam się dalej przywiązana do krzesła leżąca razem z nim na podłodze. Rozejrzałam się po pomieszczeniu nie było ani Raisa ani Jacoba. 

Nagle usłyszałam głos Raisa:
- Czy wiesz, ile ludzi zdołało mnie pokonać w walce? No, Crane?... Zero. Nikt, nigdy.- nie nie gadaj, że Kyle już tu jest. Kurde muszę mu pomóc, ale jak?

Poruszyłam bolącą ręką, która ciągle krwawiła. Zauważyłam, że sznurek do niej jest przywiązany luźniej niż do drugiej.
Mocne szarpnięcie by pomogło w rozwiązaniu tego. 

Jak pomyślałam tak zrobiłam. Było to dosyć skuteczne, bo węzeł lekko się rozwiązał, ale skutkowało to wielkim bólem.

- Możesz się uważać za członka ekskluzywnego klubu. Szkoda tylko, że właśnie mam zamiar rozwiązać ten klub.- on na serio musi tyle paplać?
Okej muszę szarpnąć jeszcze raz. 

Oż ty w mordę! Boli! Kurwa boli! Ale udało się wyjąć rękę.

Teraz odwiązać resztę kończyn.

Kurde jak to możliwe, że ja jeszcze żyję normalny człowiek już dawno by się wykrwawił. Teraz muszę wstać.

Wstałam czułam się jakby moje nogi były z waty. Zobaczyłam nóż na podłodze. Podniosłam go, bo wiedziałam, że muszę się czymś bronić. 
- I oto znowu twarzą w twarz. To znaczy, że już tego więcej nie potrzebuje...- Rais? Czego nie potrzebuję? Oni są nade mną?

- Z tym, czy bez tego Sulejman, jesteś trupem.- kuźwa Kyle! Muszę go ratować.
Zaczęłam sunąć w stronę drzwi z przerażeniem słyszałam odgłosy dialogu Raisa i Kyle.

Miałam już wyjść gdy przed sobą zobaczyłam Jacoba.

Koniec 40 rozdziału

Dying light : SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz