Rozdział 44 "Rozmowa z Rahimem i misja"

265 18 2
                                    

Otworzyłam powoli oczy. Światło wschodzącego słońca wpadające do sali oświetliło ją niemal całkowicie. 

Spojrzałam na rany. Zszyte... zabandażowane. Wszystko dobrze. Do tego nie czułam już bólu, który nie dawno mi tak doskwierał. 

Przecież sen... Sen z życiem i śmiercią. Czemu po wejściu do przejścia, które jak myślałam było życiem sprawiło, że poczułam ból i zaraz potem się obudziłam bez niego? Sama nie wiem.

- Mary!- krzyknął Rahim wbiegający do pokoju
Ucieszony podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił następnie pocałował w policzek.
Ja natomiast nic nie mówiąc odwzajemniłam uścisk. Widząc go do oczu napłynęły mi łzy radości, że nic mu nie jest.
Rahim mnie puścił i spojrzał się na mnie. Wtedy ujrzałam na jego brzuchu ogromny bandaż.

- Co ci...- chciałam dokończyć zdanie, ale Rahim przyłożył mi palec do ust następnie wskazał na śpiącego na krześle Amana

- Chodź na dach...- wyszeptał mi do ucha na co ja tylko pokiwałam głową i Rahim pociągnął mnie za rękę na dach budynku.
Idąc korytarzem zobaczyłam, że  no niezbyt dużo ludzi chodzi po korytarzach. Musiało być jeszcze wcześnie. I się nie dziwiłam zegar wskazywał godzinę 4.00.
Doszliśmy na dach. Tam wschód słońca był jeszcze bardziej widoczny. Nie powiem ten widok był przepiękny. Patrząc w dół ujrzałam całe stada koszmarów uciekających przed światłem słonecznym. 

Rahim kazał mi usiąść na ziemi. Po tym jak wykonałam jego polecenie on zrobił tak samo.

- Nigdy więcej mnie tak nie strasz!- czy mi się wydaje czy ja mam deja vu
- Ty tego kiedyś już nie mówiłeś?- zapytałam

- Tak, ale wtedy byłaś jeszcze moją przyjaciółką nie dziewczyną.- powiedział i złożył mi pocałunek na ustach

- Dobra odpowiesz mi na moje pytanie i powiesz co ci się stało?-powiedziałam patrząc z przerażeniem na jego bandaże na rękach, nogach i brzuchu.
- No... Poniosło mnie... I wtedy wiesz... Myślałem, że... już cię załatwili... I no za bardzo chciałem zemsty...- cały Rahim

- Dobra wszystko rozumiem ty mój dzieciaku.- powiedziałam czochrając go po głowie to co z tego, że jest ode mnie starszy

- Też cie kocham.- odparł

- Okej skoro Rais nie żyje można było by zrobić skok na jego garnizon.- odparłam zacierając ręce

- No bywało by na pewno jest tam pełno antyzyny.

- Pełno antyzyny, ale też zarażonych.

- No na pewno. 

- Jak myślisz Brecken nas puści na taką misje?- zapytałam z nadzieją

- Nie wiem. Jeżeli nic nie powiemy ani Jade, ani Kyle' owi to... Może.

- Nom później możemy tam zajść pogadać o tym... Tak ogólnie nigdy mi nie opowiadałeś czy miałeś kiedyś dziewczynę.- na to Rahim spojrzał się na mnie zdziwiony

- Temat to ty sobie wybrałaś.
- No co! Wyciągnołeś mnie na ten dach to teraz ze mną rozmawiaj.- odparłam

- Dobrze no to... Było ich kilka...

- Ile?!

- Czy ja wiem 10...- no to "fajnie" Rahim miał 10 dziewczyn a ja nie miałam ani jednego chłopaka no oczywiście po za nim samym

- A ja tylko ciebie.

- My dopiero się dopasowaliśmy... Chcesz posłuchać jaka była jedna z twoich poprzedniczek?- no super chce mnie jeszcze bardziej zdołować

- Czy ty chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować?

- Sama wybrałaś ten temat.

- No to już mów...- przewróciłam oczami
- No to tak. Miała piękne brązowe włosy raz zaplatała w nie kwiatki.- on to robi specjalnie.- Rysowała przepięknie szczególnie smoki...- czy Kyle mu powiedział, że nie potrawie rysować?-Oglądała seriale detektywistyczne...- a ja lubię Horrory i co?- I miała piękne brązowe oczy.

- Skończyłeś?

- Ja tak. No co tak się denerwujesz?- zapytał z wielkim uśmiechem na ustach czochrając moje długie czarne włosy.

- Dobraliśmy sobie temat po prostu. 

- Sama taki chciałaś
- Dobra chodźmy zapytać się Breckena czy by posłał nas na misje, bo ja nerwicy z tobą dostanę.

- Też cie kocham.

Zbiegliśmy oboje ze schodów i pokierowaliśmy się w stronę pokoju Breckena. Zapukałam i po usłyszeniu głośnego "Proszę". Weszłam do środka.

Brecken siedział przy biurku i spoglądał na mapę zaznaczając na niej jakieś punkty.
- Hej Brecken.- powiedziałam z Rahimem

- O hej! Już wszystko dobrze Mary?- zapytał  Brecken odrywając wzrok od mapy

- Tak czuję się świetnie, ale nie po to tu jesteśmy.- powiedziałam

- Tak? O co chodzi?

- Wiesz Rais nie żyje i część jego sługusów podobno też nie to znaczy, że w garnizonie może być pełno antyzyny. Jedyną naszą przeszkodą mogą być zarażeni, których może być naprawdę dużo.- Rahim opowiadał swój plan z wielką determinacją w głosie

- Tylko wiesz potrzebujemy ludzi sami tego nie zrobimy. I pytanie brzmi czy zgodzisz się na takie coś?- dokończyłam wypowiedź Rahima a Brecken patrzył się na nas zszokowany

- Yyyy... Wiecie, że Jade i Kyle by mnie ukatrupili gdybym zlecił wam taką misje?- tak oczywiście oni są największą przeszkodą- Ale na pewno coś takiego zrobimy.- Tak!- Na razie mogę wam dać jakieś inne misje jeżeli naprawdę chcecie coś zrobić.
- Okej dawaj.- odparł Rahim zachęcająco

- Więc... Mamy ostatnio straty... Z powodu biegaczy... Nie wiadomo czy są zabijani przez zarażonych czy coś. Po prostu to wygląda podejrzanie. Tylko, że zwykle znikają gdy idą w te rejony.
- Most niesławy?!- zapytał Rahim zdziwiony
- Tak nie wiem czemu, ale akurat tam znikają.- odparł lekko przejęty Brecken

- Okej kiedy możemy wyruszać?- zapytałam

- Nawet teraz.

- Okej no to pewnie zaraz wyruszymy.- odprłam

- Dobra, tylko Mary twoje rzeczy są w twoim pokoju. Kyle je znalazł i je tam zaniósł.
- Dobra to do następnego.- powiedziałam i wyszłam razem z Rahimem

Koniec 44 rozdziału


Dying light : SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz