Rozdział 14 cz.2

70 5 1
                                    

-Czyli chcesz mi powiedzieć, że nie pamiętam niczego przez ten wypadek?-spytałam jak słup soli nie wiedząc co powiedzieć.

-Tak to chciałem ci powiedzieć ,że przez kłopoty ojca straciłaś pamięć i rodzinę.

-Jak to straciłam rodzinę przecież mam dziadków, którzy mnie kochają.-powiedział wpatrując się w oczy brata.

-Nie masz dziadków.

-Jak to nie mam przecież...-przerwał mi.

-To nie są twoi dziadkowie. -podniósł głos wypowiadając te słowa z pewnością .

-To kim oni są co?-spytałam.

-Obcymi ludźmi, którzy wychowywali cię przez te głupie jedenaście lat.-powiedział przekręcając głowę w bok.

-To powiedz od kogo były te prezenty na święta, czy na urodziny co?-powiedziałam spoglądając na każdego chłopaka po kolej.

-Ode mnie i ojca.-powiedział zamykając oczy.

-Czyli co za, każdym razem przychodziliście, ale nie mogliście zostać, aby się zemną pobawić lub porozmawiać?

-Uwierz mi chcieliśmy tylko za każdym razem, gdy przychodziliśmy "twój dziadek" straszył nas policją i kazał się wynosić.

-To nie prawda dziadek, nigdy by nie straszył znanych mu osób.

-Jesteś tego pewna?-spytał

-Tak jestem tego pewna.-powiedziałam stanowczo.

-No to przekonamy się jak będziemy cię odwozić do twoich ukochanych dziadków.

-To się przekonamy.

-Dobra dość.-tą beznadziejną wymianę zdań przerwał nam Harry.

-Nie nie dość bo ona musi usłyszeć całą prawdę.

-Stary nie teraz i nie tutaj chodźcie pojedziemy do domu i tam sobie wszystko sobie wyjaśnicie.

-Ja nigdzie nie jadę .

-Jak to?

-Tak to nie ruszę się stąd do puki on nie przeprosi mojego dziadka.

-A ni mi się śni przepraszać tego starego zgreda .

-To ja się stąd nie ruszam.-powiedziałam i usiadłam na torbie.

-Stary przeproś go jest nam zimno, a co dopiero jej ona nie ma kurtki.-powiedział Liam szczerze mówiąc naprawdę jest mi zimno, ale no cóż nie takie rzeczy się wytrzymywało.

-Trzymaj.-z zamyślenia wyrwał mnie głos Mojego chłopaka. W ręce trzymał swoją kurtkę, którą następnie zarzucił mi na ramiona

-Dziękuje.-powiedziałam zapinając suwak.

-Dobra nie bądź taka i chodź do domu. Przeziębisz mi się jeszcze.-powiedział Maluma

-No dobrze.-powiedziałam po dłuższym zastanowieniu się. Wstałam i gdy miałam sięgnąć po torbę chłopak mnie wyprzedził.

-Ja to wezmę, a ty wskakuj do auta.-powiedział sięgając po ucho torby, a ja skierowałam się do auta. Wsiadła i zajęłam miejsce przy oknie. Za kierownicą siedział Harry obok niego mój brat. Obok mnie siedział Maluma i Scott,nie odezwaliśmy się przez całą drogę do domu. Wysiadłam z auta i bez słowa skierowałam się w kierunku mojego pokoju. Stanęłam przy oknie wpatrując się w piękny widok, ale także dużo myślałam. Nad tym co powiedział mi Zayn, że niby bywali u mnie w domu, ale ...... jakim prawem "dziadek" człowiek ,który wychowywał mnie przez większość życia, może nie być tym, za którego go uważałam. Usłyszałam otwieranie się drzwi.

-Mogę?-spytał Maluma.

-Tak jasne.-powiedziałam odwracając się do niego przodem i siadając na brzegu łóżka.

-powiedz mi jedną rzecz, ale tak szczerze.-powiedział siadając obok mnie .

-Jasne.-odpowiedziałam patrząc mu w oczy.

-Czy pamiętasz coś z tego czasu, gdy byłaś mała dziewczynką?

-Pamiętam tylko Zayn'a gdy siedziałam mu na kolanach w salonie a ci faceci ....-nie dokończyłam przez zły zbierają się w kącikach oczu.

-Już wszystko dobrze nic ci się nie stanie-silne ramiona Malum'y obiły mnie.

-Nie wiem komu mam wierzyć czy bratu, którego nie widziałam tyle lat czy jednak dziadkowi, którego znam jedenaście lat.

-Wszystko się ułoży w najbliższym czasie, zobaczysz jeszcze będziesz szczęśliwa.-położyliśmy się, ja tuliłam się w jego tors

-To to wiem bo mam ciebie chłopaka, który mnie wspiera w ciężkich chwilach, brata którego odzyskałam i jego najlepszych przyjaciół ,którzy traktują mnie jak mała dziewczynkę.

-Bo nią jesteś.-uśmiechną się i mocniej obił mnie i przykrył nas kocem.

Ulotna Szansa || Maluma//UkończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz