Kuroo od czasu do czasu odwiedzał swojego ojca aby spędzić z nim jak najwięcej czasu, nie chciał się z nim rozstawać ale stan mężczyzny pogarszał się z każdym dniem aż w końcu nadszedł ten dzień.
- Halo? - zmęczony całym dniem Tetsurou odebrał nieznany mu numer
- Kuroo Tetsurou? - spytał kobiecy głos po drugiej stronie.
- Tak - odpowiedział krótko zatrzymując się przy swoim łóżku.
- Pański ojciec... Odszedł - powiedział smutnym głosem a świat wokół chłopaka legł w gruzach przywołując ból w jego sercu - Tak mi przykro...
- Rozumiem, dziękuję za informację a mogła by Pani poinformować rodzeństwo mojego taty? Ja nie dam rady - poprosił czując jak pierwsze łzy zaczynają spływać po jego policzkach.
- Dobrze - zgodziła się a Kuroo zakończył rozmowę.
To był koniec, stracił osobę która go wychowała i zawsze chciała by nastolatek był szczęśliwy. Też chciał umrzeć i dołączyć do swojego ojca, teraz był sam. Jego serce coraz bardziej bolało z każdą myślą na temat swojego taty, że już nigdy nie usłyszy od niego jak bardzo jest dumy ze swojego syna, że już nigdy nie zobaczy jego uśmiechniętej twarzy oraz że nigdy nie będzie z nim spędzał wieczorów przed telewizorem krzycząc na piłkarzy biegających na ekranie.
Ubrał się i wyszedł z pokoju, chciał jak najszybciej wyjść na świeże powietrze. Wręcz wbiegł do windy po czym uderzył w przycisk oznaczający parter. Kiedy winda się zatrzymała zaczął biec w stronę wyjścia, w pewnym momencie zobaczył nawet Bokuto ale wyminął go nie mając ochoty na jakąkolwiek rozmowę.
Białowłosy obejrzał się zdziwiony za swoim przyjacielem i nawet krzyknął imię chłopaka ale ten nie zareagował a po chwili zniknął za wejściowymi.
- Kochanie! - usłyszał głos Akaashiego zza swoich pleców - Coś się stało? - spytał starszy podchodząc do Koutarou z Oikawą u boku.
- Coś jest nie tak z Kuroo chyba, wybiegł z akademia i chyba płakał... Ale chyba. - odpowiedział pierwszoklasista zmartwiony zerkając na drzwi.
- Co mogło się stać? Oikawa? - spytał Akaashi widząc jak jego przyjaciel pobladł.
- Jaki dzisiaj dzień? - Tooru zignorował pytanie chłopaka
- Dwudziesty trzeci - mruknął w odpowiedzi Bokuto
- Kurwa - zaklnął Oikawa po czym ruszył biegiem w stronę wyjścia.
To było dzisiaj, dzisiaj minął miesiąc. Nie wiedział dlaczego od razu pobiegł za swoim współlokatorem, nogi same go niosły pomimo zimnego powietrza które drażniło jego nos. Nie był nawet pewny czy biegnie w dobrą stronę ale niezyt go to obchodziło, Kuroo był idiotą a takim nie wiadomo co do głowy wpadnie.
W pewnym momencie zobaczył go siedzącego na murku niedaleko plaży, zdyszany stanął metr za swoim współlokatorem. Ten odwrócił się zdziwiony a jego zdziwienie zwiększyło się kiedy zobaczył Oikawe.
- Czego chcesz? - spytał twardo wycierając swoje łzy rękawem.
- Nie musisz udawać jakby nic się nie stało, wiesz? - warknął ponieważ zachowanie tamtego wzbudziły w nim gniew który, mimo że rzadko coś go denerwowało, był zbyt silny aby podejść do tego na spokojnie.
- Mhm... Wiem - o dziwo Kuroo zrobił się spokojniejszy choć zazwyczaj gdy ktoś na niego warczał denerwował się bardziej. - Przepraszam.
- Ja też. Mogę? - młodszy pokazał na miejsce obok chłopaka a gdy dostał nieme pozwolenie usiadł około metr od tamtego. - Kiedy?
CZYTASZ
Gloria
Fanfiction¦ Gdy Oikawa jest podłym skurwielem ¦ ¦ Gdy Kuroo chce go naprawić ¦ Ile będzie musiał zapłacić za tą chęć pomocy? UWAGA: dużo wulgaryzmów