Hajime wpatrywał się w starszego przestraszony a na widok krwi automatycznie poczuł mdłości więc odwrócił wzrok na zszokowaną twarz Kuroo, ten też na niego spojrzał.
- Uciekaj - rozkazał stanowczym tonem przez który na skórze Iwaizumiego pojawiła się gęsia skórka.
- A t... - zaczął lecz nie dane mu było skończyć ponieważ kolejny huk rozdarł spokojną ciszę.
Kuroo warknął opadając na kolano należące do nogi z której też zaczęła płynąć krew, ból był okropny ale starał się o nim nie myśleć i przekonać Iwe by uciekł.
- Nie wkurwiaj mnie! Spierdalaj stąd natychmiast głupi dzieciaku! - krzyknął przyciskając dłonie do swojej pierwszej rany.
Drugoklasista sam nawet nie wiedział kiedy zaczął uciekać ale gdy znalazł się w bezpiecznym miejscu jego oczy wypełniły się łzami. Drżącymi rękoma wyjął swój telefon i zadzwonił po police bo tylko to mógł zrobić.
Tetsurou zaś ciągle klęczał na chodniku mogąc tylko obserwować jak jego napastnik coraz bardziej się zbliża. Zamknął oczy i opuścił głowę jednak nie uronił ani jednak łzy, nie potrafił, miał wrażenie że wszystkie ich zapasy zużył po śmierci jego ojca.
Dopiero gdy poczuł lufę pistoletu na swojej skroni, wiedział, że to jego koniec. Zacisnął powieki mając ochotę się śmiać z bezradności.
- Wybacz Tooru... Chyba mi się nie udało - szepnął tak cicho że sam ledwo siebie usłyszał.
- Hej! - po prawej stronie Kuroo rozbrzmiał męski głos i nastolatek z ogromną nadzieją otworzył oczy aby skierować wzrok na miejsce skąd dobiegł krzyk.
Po drugiej stronie ulicy stało około 6 osób ubranych na czarno z związanymi na twarzy bandanami tego samego koloru. Wśród nich zobaczył 3 dziewczyny oraz 3 chłopaków ale za cholere nie potrafił stwierdzić ile mogą mieć lat. Lecz jedno niemal od razu rzuciło się w oczy nastolatka, każdy z nich miał w dłoniach karabin.
Jeden z tamtych stanął na środku ulicy przez co neonowe światło słabo oświetliło jego twarz ale Kuroo nie rozpoznał w niej nikogo znajomego.
- Odsuń się od niego albo przestrzele ci łeb jebana kurwo - warknął przeładowując swój karabin nadając tym swojej wypowiedzi grozy.
Łysy jedynie się zaśmiał i pachnął Bogu winnego Kuroo na zimny chodnik przez co tamten zaskomlał z bólu jednak nie miał zamiaru leżeć na ziemi z zamkniętymi oczami i podparł się na łokciu aby mieć lepszy widok na mężczyznę przed nim. Usłyszał dźwięk przeładowywania a palec dresa zacisnął się na spuście, nic jednak oprócz cichego "klik" się nie stało. Zdziwiony mężczyzna spróbował jeszcze kilka razy ale za każdym razem wynik był taki sam, spojrzał na chłopaka ciągle stojącego na ulicy ale nie mógł za długo popatrzeć ponieważ kulka trafiła prosto pomiędzy jego oczy nie dając mu szans na przeżycie. Pozostała dwójką krzyknęła padając na kolana i błagając o litość której nie dostali a po chwili na chodniku leżały trzy bezwładne ciała.
- Matko boska czuje się jak w jakiejś chorej dramie - westchnął Kuroo nie rozumiejąc już o co się dzieje, czuł jedynie ból oraz ściekającą po dłoń krew.
Chłopak który zastrzelił tamtą trójkę podszedł do rannego i uklęknął bez pytania zabierając rękę Kuroo z rany.
- Nie wygląda to dobrze. Dasz radę wstać? - spytał a gdy Tetsurou skinął głową podniosł go i zarzucił jego ramię na swój kark.
Nastolatek próbował się nie przewrócić kiedy szli przez chodnik w nieznanym mu kierunku. Zatrzymali się dopiero przed czarnym samochodem z zasłoniętą rejestracją, był jednak za słaby by o cokolwiek zapytać więc po prostu dał się zamknąć w aucie obok dwóch innych osób. Dodatkowe dwie osoby usiadły z przodu zaś po pozostałej dwójce nie było śladu.
CZYTASZ
Gloria
Fanfiction¦ Gdy Oikawa jest podłym skurwielem ¦ ¦ Gdy Kuroo chce go naprawić ¦ Ile będzie musiał zapłacić za tą chęć pomocy? UWAGA: dużo wulgaryzmów