Uczeń czarnoksiężnika

72 15 19
                                        

Mór! Zaraza! Czarnej śmierci posępne wichry

Ludzkie życia wygasiły, chorych jęki już ścichły

Do wyludnionej wioski tylko sępy przylatują

Mroczne ptaki śmierci, co na umarłych żerują

Nad martwą wioską słychać mroczne krakanie

To kruk stary, ludziożerca, przyleciał na śniadanie

Wypędza inne ptaki, będzie mieć padlinę dla siebie

Naje się zwłokami, nim ludzie umieszczą je w glebie

Wtem jego ucztę przerywają przedziwne dźwięki

Dobiegają z chat, to ludzkiego szczenięcia jęki!

Ktoś przeżył zarazę, nie umarł od moru czarnego

Ciekawe któż to? Zaraz dobiorę się do niego!

Mrok się zacieśnia, kruk wznosi skrzydła do góry,

Macha nimi, lecz zaraz spowija go cień ponury

Ciemność faluje, lecz mroczna mgła ucieka

Zamiast kruka mamy już sylwetkę człowieka

Wchodzi czarmistrz do spowitej łkaniem chaty

W środku, oprócz trupa owiniętego w stare szaty

Widzi chowającego się za kufrem chłopaka

Przestraszonego, wychudzonego dzieciaka

Zabrał go czarodziej, przyjął w uczniów szeregi

Zapewnił mu wyżywienie i miejsce na noclegi

Nauczył czarować, władać strasznymi siłami

Panować nad mocą, zajmować się gusłami

Chłopak dostał różdżkę i pełny stos grymuarów

Od teraz mógł uczyć się inkantacji i wielu czarów

Rysował kręgi, latał na miotle i warzył mikstury

Przyzywał demony, zwierzęce przybierał skóry

Dołączył do kręgu, gdzie było uczniów dwunastu

Głównie młodzieńców, ale też starszych paręnastu

Wszyscy uczyli się razem, dwanaście lat terminowali

Lecz gdy skończyli swą naukę - nigdy już nie wracali

Sam mistrz się starzał znacznie przez rok cały

Tak mocno, że gdy rok się kończył, był siwy i biały

Gdy ucznia wyzwolił, znów przybierał wygląd młody

I wracał do nieskazitelnej, dziecięcej wręcz urody

Dwanaście lat minęło, chłopiec stał się już mężczyzną

Wyrósł i wypiękniał, los obdarzył go wyjątkową tężyzną

Dziś wreszcie miał zakończyć lata swego terminowania

Zaprosił więc go czarmistrz na egzamin z czarowania

Jak zawsze, gdy rok się kończył, mistrz był bardzo stary

Poprowadził swojego ucznia do biblioteki, między regały

Do pokoju, który oświetlony był jedynie blaskiem świecy

I tam... zabił młodzieńca wbijając mu długi nóż w plecy

Następnie stanął nad ciałem chłopaka, rozpoczął śpiew

I zaczął się zmieniać, gdy tylko wypił martwego krew

Twarz wykrzywił mu grymas bólu, który gdy złagodniał

Magicznie sprawił, że stary już mistrz... odmłodniał

___________________________________________

Przyznam się, że w początkowych szkicach chłopak miał przeżyć i jakimś cudem uśmiercić mistrza - tyle, że po jego śmierci wszyscy uczniowie straciliby moc. Czemu porzuciłem tą wersję wydarzeń? Po prostu uznałem ją za mało prawdopodobną. Świeżo upieczony czarodziej nie pokonałby przecież starego i doświadczonego czarnoksiężnika. Rozważałem też opcję, w której mag zostałby pokonany przez inkwizytorów. Słudzy Boży odkryliby, że czarownik morduje swoich uczniów, by odmłodnieć, za co spaliliby go na stosie. Tu również po śmierci czarnoksiężnika jego uczniowie odkryliby, że stracili moc i nie mogą już władać magią.

WierszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz