32

296 20 2
                                    

Podbiegłem szybko do niej i ją przytuliłem , miałem w dupie to , że się ubrudzę i będę cały we krwi. Na pierwszym miejscu było to by czuła się już bezpiecznie.

-Boże...słoneczko moje.-powiedziałem dając jej buziaka w głowę.

-Nie wierzę...jak siostra 'Samary Morgan'.-usłyszałem brata.

-Ja pierdolę ! Musimy jechać do szpitala widzisz w jakim jest stanie a ty z takim czymś wyjechałeś. Choć raz bądz poważny!.-powiedziałem zdenerwowany próbując podnieść Anastazję.

Nie on nigdy nie zmądrzeje...Samara Morgan..yhh na samą myśl mam ciarki.

Wzieliśmy szybko ją na ręce i szybko do samochodu i do szpitala.

-Kurwa jeszcze tego brakowało...-powiedziałem. No zemdlała momentalnie. Widziałem , że chciała już coś powiedzieć bo spojrzała się na mnie i lekko uśmiechnęła ale nie była w stanie. Cała twarz w siniakach. 

Zajebie tego kto jej to zrobił!

Po jakiś 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Od razu wzięli ją. Zaczęli podpinać pod jakieś żyłki nie wiem nie znam się na tym. Na sam jej widok miałem łzy w oczach. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Chciałem wejść do sali być tam z nią ale mi nie pozwolili. Martwiłem się niezmiernie , musiało ją wszystko boleć.

-Ja jadę do twojego domu zadzwonię na policję , żeby zajęli się tą świruską , nie martw się będzie dobrze. Załatwię sprawę i przyjadę.-powiedział Miłosz klepiąc mnie po ramieniu. 

Ja tylko pokiwałem głową bo nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Wycierałem lejące się łzy. Jak można być takim chujem ,żeby skatować bezbronną dziewczynę?! Nie rozumiałem tego. 

Minęła godzina i Miłosz pojawił się z powrotem oznajmiając , że Judyta jest w odpowiednich rękach. Ucieszyłem się ale smutek robił przewagę. 

-Dzięki.-powiedziałem do stojącego obok mnie brata.Oboje usiedliśmy przed salą i czekaliśmy na lekarza. Byłem zniecierpliwiony i przerażony. Miłosz spoglądał się na mnie z miną współczującą jakkolwiek można to nazwać. Martwił się , dostrzegłem to w nim również był zaniepokojony. 

-Brat..pierwszy raz w życiu widzę jak ryczysz...no może nie pierwszy ale wiesz.-powiedział dość głośno tak , że pielęgniarka przechodząca spojrzała się na nas.

-Zamknij się kurwa.-powiedziałem cicho. Gdy ten nagle wstał.

-Dzień dobry jak się pani miewa? Może poda pani mi swój numer?..-i podbiegł do młodej pielęgniarki. Ja ze zdziwieniem obserwowałem całą sytuację. 

Kobieto daj mu kosza proszę cię....

Patrzę a ten wraca pewnym siebie krokiem z wielkim uśmiechem machając małą karteczką z numerem telefonu. 

-Jesteś jeszcze z Roksaną?.-zapytałem spoglądając na niego w górę.

-No jestem a co?-odpowiedział spoglądając na karteczkę.

-To się tak kurwa nie robi , jak chcesz mieć dziewczynę na dłużej to pomyśl..-i wziąłem kartkę z jego dłoni zgniotłem i wyrzuciłem do kosza.Tylko dla jego dobra i Roksany. Musi się ustabilizować.

-No może masz rację. Zadzwonię do Roksi.-i wyjął telefon z kieszeni oddalając się gdzieś w głąb korytarza.

Oby z Roksaną mu wypaliło bo kiepsko widzę jego życie w roli kawalera...

Patrzę na zegarek. Już godzina minęła a jeszcze nic nie wiadomo. Zaraz normalnie zwariuję z tej nie wiedzy i z bezsilności...przy okazji odwiedziłem łazienkę z co najmniej pięć razy.

Zamknięta przed światemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz