Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mary była jej matką i nieważne ile razy się kłóciły i jak bardzo podzielone opinie miały, nie zmieniało to faktu, że była jej matką. Matką, którą straciła jako dziecko, matką którą odzyskała po wielu, wielu latach i w końcu mogła przypomnieć sobie jak to jest mieć ją znowu. Dlatego, kiedy usłyszała wieści o jej śmierci, nie mogła się z tym pogodzić. Podobnie jak jej starszy brat, chciała być wściekła na cały świat za to, co się stało. Długo nie zdawała sobie sprawy z tego jak krzywdzącą postawę przybrała, jak bardzo cierpiały na tym osoby z jej najbliższego otoczenia. Nigdy nie chciała być taka jak Dean, zawsze powtarzała sobie, że choćby nie wiem co, nie stanie się taka. Im dłużej jednak trwała w żalu i gniewie, tym bardziej zaczynała go przypominać.
Wbrew pozorom to wcale nie ona, Dean czy nawet przeżywający w ciszy żałobę Sam byli najbardziej pokrzywdzeni w tej sytuacji. Owszem, stracili matkę, z której powrotu się cieszyli, ale to na Castiela spadła cała odpowiedzialność za to, co się stało z Mary. Nie chodziło może nawet o sam gniew Deana, do niego anioł był bowiem przyzwyczajony, ale T/I była jego jedyną, prawdziwą miłością, jego ukochaną istotą w całym wielkim świecie i na przestrzeni miliardów lat, dlatego jej złość krzywdziła go najbardziej. Na samym początku miał jeszcze nadzieję, że wszystko przemyśli i chociaż postara się zrozumieć, że nic co zrobił nie miało doprowadzić do tej tragedii i że okropnie żałował. Nie mógł się jednak bardziej mylić, bo z biegiem czasu, który nieubłaganie mijał, jego ukochana pogrążała się w coraz większej wewnętrznej ciemności, a jemu tak potwornie jej brakowało. Mimo że ciągle była w gdzieś w pobliżu, biedny anioł usychał z tęsknoty. Wszystkie słodkie pocałunki, gdy tylko przechodziła obok niego, jej delikatny dotyk, łapanie jego dłoni w czułym geście i pełne miłości czochranie po włosach, zniknęły. Młoda kobieta stała się zimna, nawet w jej spojrzeniu brakowało dawnego uczucia. Castiela zaczynało to przerażać, bał się, że jeżeli dalej będą podążać tą drogą, to straci T/I bezpowrotnie. Miał wrażenie, że tego mógłby nie przeżyć.
Po pewnym czasie postanowił usunąć się z pola widzenia zranionego i pogrążonego w niezdrowej, wściekłej rozpaczy rodzeństwa. Sam próbował wybić mu to z głowy, ale bezskutecznie. Anioł podjął decyzję, potrzebował tego i myślał, że jego ukochanej też to pomoże. Okazało się jednak, że na pewno nie pomogło to Deanowi, bo kiedy tylko czarnowłosy pojawił się w zasięgu wzroku, Winchester natychmiast zaczął wyładowywać swoją frustrację.
- Naprawdę masz jeszcze czelność się tutaj pojawiać? - wręcz warknął, nim Cas zdołał otworzyć usta, by się przywitać.
- Dean, rozumiem, że jesteś zły, ale...
- Zły? - zielonooki prychnął z niedowierzaniem. - W tym momencie nie chcę nawet na ciebie patrzeć, rozumiesz?!
- Nie jestem tutaj dla ciebie - odparł stanowczo anioł. - Wierzę i mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze może się ucieszyć na mój widok.