TW: nsfw themes
jingle bell, jingle bell, jingle bell rock
jingle bells chime in jingle bell time
dancing and prancing in jingle bell square
in the frosty air
- Rogers, czy mógłbyś wyłączyć to radio, bo przysięgam, że jeśli jeszcze raz usłyszę tę piosenkę, to wyjdę z siebie - niezadowolony pomruk [kolor]włosej kobiety oderwał Kapitana Amerykę od skrupulatnego rysowania czegoś w swoim notesie i zmusił do podniesienia na nią spojrzenia niebieskich oczu. - Proszę?
Z głębokim westchnięciem, mężczyzna podniósł się z nieproporcjonalnie małego do jego ciała krzesła i podszedł do radyjka, które z łatwością mógłby zgnieść w swoich wielkich dłoniach, po czym nacisnął guziczek, przerywając tym samym występ wykonawcy. Wydał z siebie dość podenerwowany dźwięk i znowu skierował swoje spojrzenie w stronę towarzyszącej mu T/I.
- Lepiej? - zapytał nieco zachrypniętym głosem, gładząc się po swojej szorstkiej brodzie.
Zaczął ją zapuszczać już jakiś czas temu, była dość imponująca, dodawała mu męskości.
- O niebo, dziękuję - odparła nieco obojętnie nawet na niego nie patrząc, bo jej wzrok utkwiony był za oknem. Siedziała tak od rana.
Steve... Martwił się o nią. Nigdy nie była taka, nawet na samym początku, kiedy dopiero zaczynali tułać się po świecie, nie wydawała się tak przygnębiona jak wtedy. Znał ją od lat, ale coś takiego... To było dla niego coś nowego. T/I zawsze była twarda, niełatwo było ją zranić, a jednocześnie miała wspaniałą i promienną osobowość. Jej uśmiech był jednym z tych, które zarażały wszystkich dookoła, a sama jej obecność działała wręcz terapeutycznie. Kapitan zawsze cenił ją i szanował zarówno jako agentkę, jak i przyjaciółkę. Czuł się wręcz zaszczycony, gdy dołączyła do niego po konflikcie z państwami Porozumienia oraz resztą Avengers, nawet jeśli ze swojej strony podkreśliła, iż nie jest to jednoznaczne z przyznaniem mu racji, co do wojny z Tonym... Powiedziała mu też jednak, że skoro i tak złamała prawo i będzie musiała się ukrywać, to nie chce zostać sama.
Ich koczownicze życie nie było łatwe. Ciągle musieli się ukrywać, nigdzie nie mogli zostawać zbyt długo, trudno było nawet o chwilę odpoczynku. T/I to nie służyło, jej włosy wysuszyły się i osłabiły przez ciągłe farbowanie i to do tego stopnia, że w pewnym momencie musiała je ściąć, straciła dużo na wadze i trochę postarzała się przez zmęczenie; jej cera poszarzała, a oczy wygasły.
Steve nie był w aż tak kiepskiej kondycji, serum pomagało mu przetrwać ciężki okres bez większych skutków ubocznych, czego T/I bardzo mu zazdrościła. Kiedy mu o tym wspomniała, roześmiał się i patrząc na nią przysiągł, że wcale nie jest z nią tak źle jak myśli... Ona mu jednak nie wierzyła, była w końcu kobietą, chciała czasem czuć się atrakcyjna.
- Co się dzieje, T/I? - blondyn przysunął sobie jedno z tych maleńkich krzesełek pod okno i opadł na nie ciężko, patrząc wyczekująco na kobietę obok siebie.
- Nic, Steve, chcę... Potrzebuję chwili w ciszy - odparła naprawdę cicho,w ciąż zapatrzona w śnieg, który lekko i z gracją wirował na delikatnym wietrze.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć, jeśli coś cię dręczy? A widzę doskonale, że tak jest, nie dasz rady mnie okłamać - jego ramię znalazło się na oparciu siedzenia [kolor]włosej, a jednocześnie jego palce musnęły kawałek jej odkrytych pleców.
Kobieta wzięła głęboki oddech i wiedział, że ją ma. Działał tak na ludzi, z jakiegoś powodu mu ufali, wystarczyło spojrzenie łagodnych, niebieskich oczu i wielu mu ulegało.
