one more fight

5.8K 255 26
                                    

TW: angst, slight violence

Zielone, motelowe drzwi z hukiem zatrzasnęły się za Deanem Winchesterem, przez co kobieta, która weszła przed nim, wzdrygnęła się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zielone, motelowe drzwi z hukiem zatrzasnęły się za Deanem Winchesterem, przez co kobieta, która weszła przed nim, wzdrygnęła się. Był wściekły, można to było wyczuć na kilometr. Oddychał ciężko, a jego szczęka była zaciśnięta, co jeszcze bardziej uwydatniało jej wyrazistą linię, a zwykle zielone niczym szmaragdy oczy, wyraźnie pociemniały.

[T.I.] czuła jak napięte były jego mięśnie, kiedy podszedł do niej. Spojrzał na nią z góry, na co odruchowo lekko się skuliła. Wiedziała do czego to prowadzi.

- Dlaczego mnie nie posłuchałaś? - zapytał, a jego i tak niski głos miał ciemniejszą barwę niż zwykle. - Dlaczego do cholery, nie zostałaś w motelu, tak jak cię o to prosiłem?!

[T.I.] wywróciła nieznacznie oczami. Znów to samo. Kochała Deana, naprawdę bardzo go kochała, ale denerwował ją jak nikt inny na świecie. Zawsze był taki nadopiekuńczy, jakby bał się, że jest zrobiona z chińskiej porcelany... Zdecydowanie tego nienawidziła.

- Nic mi się nie stało, Dee - rzekła miękko i cicho, nie chcąc wszczynać awantury.

Na to jednak było już za późno. Dean był wściekły. Żyła na jego szyi pulswowała, jego wybuch był kwestią czasu.

- Czy ja muszę cię przypinać kajdankami, żebyś została w motelu, kiedy cię o to proszę?! - warknął niskim głosem i, o bogowie, ten ton był gorszy od krzyku.

Kobieta uniosła dumnie głowę, w jej [t.k.o.] oczach nie było ani odrobiny zawahania czy strachu. Lśniła w nich czysta złość. Była wściekła na Deana, który wciąż traktował ją jak nieporadne dziecko. Nie miał do tego najmniejszego prawa. Oczywiście, on twierdził inaczej.

- Chyba sobie żartujesz! - [T.I.] miała ochotę uderzyć Winchestera w twarz. - Nie możesz ograniczać mi polowania, tylko dlatego, że tak ci się podoba!

Zielonooki uniósł brwi do góry i spojrzał kpiąco na swoją dziewczynę. Nachylił się nad nią, nie odrywając od niej spojrzenia i uniósł jej podbródek do góry.

- Nie chcesz chyba tego sprawdzać, kochanie - mruknął, a ostatnie słowo zabrzmiało tak sarkastycznie, że [T.I.] poczuła dreszcz w dole kręgosłupa.

Odsunęła się od Deana i spojrzała na niego z nienawiścią w oczach. Kiedy ich związek zaczął być tak trudny? Kiedy polowania zaczęły kończyć się kłótniami, a nie wspólnym prysznicem? Dlaczego tak się stało?

- Dean, nie możesz mnie ciągle ograniczać - [t.k.w.]włosa westchnęła, starając się brzmieć jak najłagodniej. - Jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę na polowaniu... Nie musisz się o to ciągle martwić...

- Wiem, że prawdopodobnie dałabyś sobie radę - warknął wściekle Dean. - Ale wiesz co? Nie obchodzi mnie to! Jeżeli ci mówię, że zostajesz w motelu, to zostajesz w motelu!

[T.I.] zacisnęła szczękę. Starała się nie tracić nad sobą kontroli, ale Dean wcale jej tego nie ułatwiał. Przeciwnie. Prowokował ją.

- Nie, Dean! - uniosła głos na tyle, że wracający właśnie do motelu Sam, zrezygnował z wchodzenia do pokoju. - Wiesz co?! Jestem łowcą od dziecka i jeszcze nie umarłam! Nie uważasz, że to o czymś świadczy?!

- Gdyby nie Cas, zginęłabyś dzisiaj! - Winchester wyrzucił ręce w powietrze. - Nie naraziłaś tylko i wyłącznie siebie! Naraziłaś też Casa, Sama i mnie! Pomyślałaś o tym?!

[T.I.] myślała, że się przesłyszała. Jak Dean mógł zwalać na nią winę za kiepski wynik polowania?!

- Nikogo nie naraziłam! - jej ton był ofensywny. - Robiłam swoją robotę i gdybyście mi nie przeszkodzili, nikt by nie ucierpiał!

- Tak, a ty byłabyś martwa!

Obydwoje wzięli kilka głębokich wdechów, wpatrując się w siebie wściekle. Żadne z nich nie myślało w tym momencie o tym, że wcale nie powinni kłócić się o takie rzeczy. Powinni spędzić upojny wieczór, ciesząc się sobą nawzajem.

- Miałbyś problem z głowy - syknęła kobieta, podchodząc do swojego chłopaka. - Nie musiałbyś się już o mnie martwić.

- Może i masz rację - Winchester zniżył ton.

To trwało ułamki sekund. Odgłos dłoni uderzającej w policzek. Pieczenie ręki. Głowa Deana obracająca się w bok. Łzy [T.I.] spływające jej po twarzy.

- W końcu to przyznałeś - jej głos się załamał, kiedy sięgnęła po rzuconą wcześniej na łóżko kurtkę. - Dobrze wiedzieć ile dla ciebie znaczę, Winchester.

Dean spróbował złapać swoją dziewczynę za ramię, jednak ona wyrwała mu się.

- [T.I.], zaczekaj, to nie...

- Zostaw mnie, Dean - [T.I.] przerwała mu w połowie zdania, łamiącym się głosem. - Powiedziałeś swoje. Więcej nie chcę słyszeć.

Z tymi słowy zamknęła za sobą drzwi. Chwilę później Winchester usłyszał odgłos odpalanego silnika, a jej samochód zniknął z parkingu.

Powinien za nią wyjść. Powinien błagać ją, aby została. Problem polegał na tym, że wiedział, iż to bezcelowe. Tym razem przegiął i tak jak bardzo jak tego nie chciał, tak wiedział, że [T.I.] może mu tego nie wybaczyć. Żałował. Potwornie żałował swoich słów. Czasem nienawidził się za to tak bardzo...

Pierwsza rzecz, która stała na stole, z hukiem rozbiła się na ścianie. Tak jak każda następna... Kiedy Sam wrócił do pokoju, zastał swojego brata pośród największego bałaganu jaki w życiu widział, a on popijał whiskey z butelki, kurczowo ściskając swój telefon w dłoni...

Tymczasem [T.I.] dotarła do najbliższego miasteczka, gdzie wynajęła pokój w obskurnym motelu. Ze łzami w oczach rzuciła się na łóżko i wtuliła twarz w poduszkę. Słowa Deana bolały ją bardziej niż cokolwiek innego. Myślała, że wcześniej bywała zraniona, ale to...

Poderwała się na dźwięk przychodzącej wiadomości. Początkowo nie chciała jej czytać, jednak nie mogła się powstrzymać. Była krótka, ale treściwa. "Wybacz mi, jestem kretynem. Potrzebuję Cię." I nagle zwątpiła w to, że chce go nienawidzić. Nie zamierzała jednak tego pokazywać. Jeszcze nie.

ⁱᵐᵃᵍⁱⁿʸ ᶜʰᵃʳᵃᶜᵗᵉʳ ˣ ʳᵉᵃᵈᵉʳOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz