*38*

722 26 1
                                    


                                 *

Wybiegłam szybko z domu. Jestem wręcz przekonana,że moja matka woli bardziej tą Loren niż mnie. Czuje się odsunięta od niej. Idę właśnie sobie powoli chodnikiem i myśle jak dalej potoczy się moje życie. Nie mam ani chłopaka,ani najlepszej przyjaciółki,która by pomogła mi we wszystkich sytuacjach. Żeby była dla mnie jak siostra,tylko taka jak Loren!
Z moich myśli wyrywa mnie osoba,na którą wpadam. Miała ona na sobie kaptur. Był to człowiek płci przeciwnej. Upadłam na ziemie. Chłopak natychmiast podszedł do mnie i mnie przeprosił. Podał mi rękę żebym wstała

Ja: nic się nie stało. Ja też przepraszam

- to pa - rzucił szybko i mnie ominął

Ja: czekaj! - podbiegłam do niego

- co? - powiedział obojętnie

Ja: mogę wiedzieć jak się nazywasz? - zapytałam nie pewnie

- Leo - powiedział oschle

Chwile  się na niego patrzyłam. Sylwetka była mi strasznie znajoma i jeszcze te imię... Kaptur zasłaniał jego całą twarz. Trochę się wahałam,ale po paru minut postanowiłam ściągnąć kaptur z jego głowy. Kiedy to zrobiłam, padłam.

Ja: to ty?! - zapytałam zdziwiona

Leo: tak,to ja i co z tego? Nie kocham cię już - od kiedy jest taki dla mnie nie miły? Loren go zmieniła i to bardzo. Jestem ciekawa co ona mu o mnie mówiła.

Ja: co ci ta wiedźma o mnie mówiła? - zapytałam

Leo: jaka ,,wiedźma" - zrobił palcami cudzysłów

Ja: moja siostra,Loren.

Leo: co cię to interesuje? A poza tym nie mów o niej tak! - wywrócił oczami - nie kocham cię już

Ja: powtarzasz się krowo - powiedziałam tak,bo krowy muczą ciagle to samo i się dzięki temu powtarzają. Jeśli jesteście ze wsi to może słyszeliście to ,,przysłowie.

Leo: jak mnie nazwałaś? - zdenerwował się

Ja: słyszałeś - powiedziałam stanowczo

Leo: wiesz co? - zapytał - głupia jesteś

Ja: że co słucham?! Jaka z ciebie świnka! Jaki normalny chłopak mówi tak do dziewczyny. Ćpałeś coś czy coś?!

Leo: nie,nie ćpałem nic i nie mów do mnie tak!

Ja: bo ty możesz? W ogóle jesteś palantem. Nie traktujesz dziewczyn tak jak powinieneś

Leo: ty w ogóle jesteś dziewczyną? - przegiął

Moja ręka przybiła piątkę z jego prawym policzkiem. Jak on mógł mi tak powiedzieć? Nie znam go! Jest dla mnie zerem! Nigdy nie byliśmy razem!
Pobiegłam szybko za niego. Kiedy byłam wystarczająco daleko zaczęłam płakać. Łzy wypłynęły same z moich oczu. Mam ochotę skończyć ze sobą. Wiem,że to już mówiłam ale tak teraz cały czas myśle.
Usiadłam na pobliską ławkę. Schowałam twarz w ręce i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. W jakimś momencie ktoś do mnie podszedł i zapytał się co mi się dzieje. Ten anielski głos rozpoznam zawsze i wszędzie. Był to Johnny. Kiedy się na niego popatrzyłam on mnie rozpoznał i natychmiast się dosiadł

Johnny: Jezu Mia,co ci się stało?!  - zapytał z troską

Ja: wszystko mi się zaczęło walić. Mój chłopak mnie zostawił dla mojej siostry,o której się nie dawno dowiedziałam. Ma mieszkać w moim pokoju,a na dodatek pokłóciłam się z matką. Dlaczego wszystko musi być takie okropne?! - zaczęłam płakać zaraz bardziej i bardziej. Nie panowałam nad tym. To działo się samo.

Johnny: nie wiem w jaki sposób mogę ci pomóc. Jest mi na prawdę bardzo przykro...

Ja: dziękuje... - otarłam łzy - chociaż ty jedyny wiesz mniej więcej co czuje.

Johnny: gdzie teraz będziesz spać? - zapytał

Ja: nie mam pojęcia,gdzieś się miejsce na pewno znajdzie

Johnny: u mnie jest miejsce.

Ja: dziękuje,ale nie chce się narzucać... - spojrzałam się na swoje buty

Johnny: No co ty?! Przecież się nie narzucasz.  Będzie mi bardzo miło

Ja: na prawdę mogę? - spojrzałam się w jego piękne duże oczy

Johnny: No pewnie,że możesz! Tylko wiesz,jest jeden pewien mały problem...

Ja: dziękuje ci bardzo! A jaki jest ten problem?

Johnny: eeemmm taki,że moja kanapa nie jest rozkładana. Ani u mnie w pokoju ani w salonie

Ja: spokojnie,mogę spać na takiej zwykłej

Johnny: chociaż jest jeszcze jedna opcja ... - uśmiechnął się do mnie

Ja: wiesz... Wole kanapę - zaśmiałam się,bo wiedziałam o co mu chodziło. Na razie to jedyna osoba,przez którą się zaśmiałam

Johnny: okej,to może już pójdziemy do domu. Robi się coraz zimniej i ciemniej.

Ja: okej - uśmiechnęłam się i wstaliśmy. Poszliśmy do jego domu.

                                 *

Stalkerowy bad boy| L.D [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz