Rozdział No.15

199 5 0
                                    

- No, to od poniedziałku zostajesz oficjalnie uczniem ostatniej klasy naszego liceum North Benjamin's High! Mam nadzieję, że będzie Ci się tu dobrze uczyło, Isaac. Poczekaj jeszcze chwilę, moja sekretarka zaraz przyniesie Ci Twój plan zajęć. - powiedział dyrektor... Donovan Mitchels? Chyba tak...

- Dobrze, dziękuję Panu bardzo. - odpowiedziałem z lekko wymuszonym uśmiechem.

- Proszę Cię bardzo, chłopcze. - usłyszałem za sobą ciepły głos jakiejś staruszki. Spojrzałem na nią i odpowiedziałem na jej uśmiech tym samym.

Tym razem był prawdziwy.

- Dziękuję! - wstałem z krzesła i powiedziałem jeszcze tylko głośno "Do widzenia!" żeby dyrektor mnie usłyszał.

Wydaje się być normalnym, równym facetem. Co prawda bardzo zmęczonym swoją pracą, ale rozumiejącym.

Szedłem po pustym, zadbanym i wielkim korytarzu tego zasranego liceum i oglądałem go. W sumie nic ciekawego, jakieś plakaty, ogłoszenia.

- Do widzenia! - krzyknąłem do ochroniarza po czym założyłem moje Ray Ban'y i wsiadłem do mojego auta.

Nowy kraj, nowe miasto, nowy dom, nowe osiedle, nowe życie. Wszystko nowe, mogę zacząć od nowa.
Chcę zacząć od nowa... Znaleść znajomych, ulubione miejsca, coś niesamowitego... kogoś niesamowitego... I nie kończyć. Tak jak to zawsze było.

- Wysiadasz? - usłyszałem głos mojej mamy. Pukała w szybę.

- Co? Tak, zamyśliłem się. Pomóc coś w domu?

- Nie, nie trzeba, dziękuję.

Słysząc pierwsze słowo od razu skierowałem się do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi i od razu je zatrzasnąłem. Spojrzałem na pomieszczenie.
Białe ściany, waniliowe meble, waniliowa pościel, wielkie okna z widokiem na ogród.
Mimowolnie obróciłem wzrok w prawo.

Z widokiem na ogród... i jej pokój... ją.

Kim ona jest?
To takie głupie, że nie znamy się w ogóle, raz wpadła na mnie z zakupami i... i wyglądała uroczo.
Pamiętam ją też z wesołego miasteczka.
To było coś niesamowitego.

Szczerze, to były najlepsze urodziny mojego życia. Bo ją zobaczyłem w tym wesołym miasteczku.

Bije od niej ciekawością, nostalgią.
Gdy na nią patrzę nawet nie zwracam uwagi na jej wygląd... Jest śliczna... ale coś z jej wnętrza przedostaje się na zewnątrz i przyciąga. Pragnie się ją poznać.


Wróciłem myślami do jej wyglądu.
Jej włosy, zawsze się idealnie układają, mimo, że nigdy chyba się nie stara...
Twarz, okrągła, ale dziewczęca, piękne rumiane poliki. Duże, pełne usta układające się w dziubek, jakby rozdawała całusy.
Sylwetka... idealna. Wysportowana, ale kobieca. Szczupła...
Ma wciętą talię i szersze biodra. Co do biustu... nie żebym się jakoś szczególnie przyglądał, ale nie jest duży.

I dobrze.

Idealny dla jej sylwetki.

Ale to nie jej usta, nogi czy włosy jako pierwsze przykuły moją uwagę... tylko oczy.
Jej oczy... Są nieziemskie! Wtedy gdy na mnie wpadła, chyba przez pół minuty wpatrywaliśmy się w swoje tęczówki.
Gdzieniegdzie szare, gdzie indziej jasno zielone, wokół jej źrenic króluje kolor bursztynu. A całość jest zamknięta w ciemnozielonym okręgu.

Piękne.

Ale w nich jest coś więcej. Przez nie biją emocje, uczucia. Ciepło, ciekawość, empatia, radość, troska... ale też żal i smutek. Co prawda nie dominuje, ale jest.

Chciałbym wiedzieć dlaczego.

Ona jest inna, chcę ją poznać, bo po prostu coś w niej jest. To może być głupie, bo nigdy nie rozmawiałem z nią więcej niż 30 sekund, ale ją obserwuję. Trudno tego nie robić, jest moją sąsiadką.

Jej zachowania dużo o niej mówią. Dużo rozmawia z tą mulatką, śmieje się, nie umie ukryć uczyć, ale to dobrze, bo jej uczucia są piękne.

Czasami wychodzi w nocy do ogrodu i gra na gitarze, ale tylko gra, nie śpiewa.
Czasami po prostu siedzi na swoim balkonie i gapi się na księżyc jak wilk. Wtedy rozmyśla. Ja rozmyślam z nią.
Czasami ogląda telewizje, czasami płacze, czasami robi coś na telefonie.
Czasami mnie obserwuje. Gdy myśli, że tego nie widzę.
Rzadziej śpi.

Hmm...

Może nie rzadziej, co więcej czasu spędza na czynności wymienione powyżej niż na regenerację.

- Isaac, chodź na obiad!

- Idę mamo! - odkrzyknąłem i gdy otwierałem drzwi, jeszcze raz spojrzałem na okno dziewczyny.
Gdy tylko odwróciłem na nią wzrok momentalnie odwróciła swój i zeszła z szerokiego parapetu.

Było jej smutno...

- Isaac!

- Już idę, idę!

*

- I ustaliłeś z nim wszystko, tak? Dokumenty, klasa, lepsza grupa z angielskiego...

- Tak! Tak, wszystko załatwiłem mamo, daj mi już spokój! - przerwałem jej rzucając widelec na pusty talerz. - nie jestem dzieciakiem i wiem, co muszę załatwić dyrektorem mojej nowej szkoły! W końcu mam już doświadczenie.
Tak, jestem w lepszej grupie z angielskiego, tak, jestem już w drużynie hockey'owej, tak, mam już plan lekcji, tak, mam przydzieloną szawkę, tak, wiem jak dojechać do szkoły, wiem wszystko! Za często przez te wszystkie procesy przechodziłem, żeby zapomnieć!

- Isaac, nie wkurzaj się. I doskonale wiesz, dlaczego tyle razy się przeprowadzaliśmy!

- Tak, wiem. Bo ty zamiast dbać o moje normalne dzieciństwo wolałaś ganiać za tymi cholernym kontraktami! - krzyknąłem.

- Isaac, przepraszam Cię, przepraszałam i zawsze będę, obiecuję Ci, że to się nie powtórzy, i że... - nie dokończyła bo jej przerwałem.

- Oczywiście, że się nie powtórzy! Po pierwsze nikt już nie chce 38 leniej modelki, a po drugie nie pozwoliłbym kolejną przeprowadzkę!

- Isaac, rozumiem, że nadal masz do mnie żal, ale w tym momencie przesadzasz. Przywołujesz wątki, które już minęły, i które nie mają żadnego z wiązki z Twoją szkołą. Jako Twoja mama... JAKO TWOJA MAMA PO PROSTU PYTAM SIĘ CIEBIE CZY WSZYSTKO ZAŁATWIŁEŚ! - ostatnie zdanie wykrzyczała, bo już szedłem po schodach.

*

Nie uciekłam, po prostu musisz mnie znaleść.

Podszedłem bliżej mojego okna nie do końca  rozumiejąc jej metaforę
Gdy nuż oparłem się o parapet ujrzałem tylko rękę odlepiającą karteczkę z okna, a po chwili samą ją delikatnie i smutno uśmiechającą się do mnie.

Co to znaczy?

Zapach Twojej skóry {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz