Rozdział No.23

184 5 0
                                    

Jezus... Mój łeb...

Ledwie co uchyliłam lewą powiekę, lecz szybko ją przymknęłam bo światło raziło moje oczy bardziej niż zwykle.
Miałam wrażenie jakby głowa miała mi zaraz eksplodować lecz coś co waży dwie tony naciska na nią, żeby tego nie robiła.
Moje wnętrzności skręcały się w niemożliwe strony - a przynajmniej tak mi się wydawało.
Kończyny były zdrętwiałe a twarz - obolała.

- Kurwa... - syknęłam sama do siebie.

Postanowiłam spróbować otworzyć oczy po raz drugi, lecz zajęło mi to parę minut.
Gdy już tępo gapiłam się na sufit dotarło do mnie jak bardzo drażni mnie ciche świergolenie ptaków. Dosłownie kuło moje uszy. Zakryłam poduszką głowę lecz to nic nie dawało. Byłam zmuszona ruszyć zdrętwiałe cztery litery i zamknąć to cholerne okno. Odsunęłam od siebie pierzynę, co sprawiło, że momentalnie zatęskniłam za jej ciepłem. Z wielkim trudem usiadłam a gdy wstałam i zaczęłam iść ból głowy nasilił się i doszły do tego zawroty. Upadłam z hukiem na podłogę co nie dość, że naruszyło moje - już i tak obolałe - kończyny, to sprawiło że zapiszczało mi w uszach.

Każdy szmer sprawiał mi ból, czego więc mogłam spodziewać się po aktywności fizycznej? Ukojenia?

Podniosłam powoli głowę i wolno wstałam tym razem podrzymując się o łóżko. Podeszłam do biórka i sięgnęłam po krzesło na kółkach, żeby towarzyszyło mi w mojej wędrówce do okna jako podpora. Od razu pożałowałam wyboru.
Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na dźwięk tego krzsła, uważałam, że jest perfekcyjne po nie skrzypi i nie szura. Teraz to jakie odgłosy wydawało przyprawiało mnie o dreszcze.

Gdy w końcu znalazłam się obok okna z wielkim trudem je zamknęłam. Odetchnęłam z ulgą i osunęłam się po ścianie na podłogę.

Posiedziałam tak kilka minut, lecz suchość w buzi jaką czułam nie dawała mi spokoju, potrzebowałam wody.

Poczołgałam się do szafki nocnej, na której znajdowała się butla z cieczą i już trochę sprawniej po nią sięgnęłam i napiłam się. Poczułam wielką, lecz nie całkowitą ulgę. Moje organy wewnętrzne rozluźliły się ze swoich węzłów, z głowy częściowo spadł ciężar a kończyny rozluźniły się.
Czując chłód wody zmarszczyłam brwi z zachwytu i głośno odetchnęłam.

- Nigdy już się nie schleję... - szepnęłam do siebie zlizując krople napoju z ust i przymykając oczy. - Nie przeżyję kaca po raz drugi. Nigdy! - przysiągnęłam sobie odkładając butelkę na swoje miejsce.

Po kilku minutowym siedzeniu i zastanawianiu się jakim zbawieniem jest woda wstałam jak najostrożniej umiałam i skierowałam się do toalety za potrzebą. Idąc o mało co nie umarłam na zawał.
Myślałam, że rozwalę lustro, w którym się zobaczyłam, bo byłam pewna, że w moim pokoju jest jakiś bandyta. Odetchnęłam z ulgą widząc, że to ja.

Siedząc na toalecie i przymykając oczy zaczęłam zastanawiać się nad swoim wyglądem - docierało do mnie w jakim stanie jestem.
Szybko skończyłam się załatwiać i wciągnęłam spodnie, które z resztą waliły alkoholem (tak samo jak bluza), bo nie przebrałam się po wczorajszym wydarzeniu.
Spojrzałam w wielkie, łaziękowe lustro i zamarłam. Przybliżyłam się obracając głowę w różne strony.

Rozcięta brew, opuchnięte oczy i fioletowe sińce pod nimi, zszarała cera, spirznięte usta, kilka zadrapań na policzku i siniak na czole.
Nie wierzyłam własnym oczom. Rozdziabiłam wargi i szeroko otworzyłam oczy.

- Ja pierdole... Co ja wczoraj zrobiłam? - jęknęłam do siebie lewą ręką przeczesując pokołtunione włosy a prawą zasłaniając buzię.

Nie zastanawiając się dłużej podbiegłam do szafki z lekami i wzięłam jakieś proszki, żeby poczuć się lepiej. Znalazłam też maść na siniaki i wodę utlenioną. Podeszłam do lustra i szybko zażyłam suplement diety. Był gorzki więc się lekko skrzywiłam. Rozejrzałam się zastanawiając się co dalej.

Zapach Twojej skóry {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz