Rozdział No.25

170 6 2
                                    

- Billy, chodź na dół - usłyszałam ciepły głos mojej mamy nad uchem.
Zmarszczyłam delikatnie czoło i mruknęłam pod nosem, że za chwilę będę.

Uniosłam leniwie powieki po czym przetarłam twarz rękoma.

Jak codziennie od prawie tygodnia - czułam się źle. Dziś nie było wyjątku.

A o tym tylko teraz marzę... Żebym poczuła się lepiej.

Jest niedziela i od wtorku non stop nie chce mi się nic. Wstawać, myśleć, nic. Najchętniej tylko bym spała, a i tak cały czas śniło by mi się to samo. Albo ten sam... człowiek.

Isaac.

Nadal jestem zawiedziona, zdziwiona, zszokowana. Czuje się po prostu źle i sama nie wiem dlaczego.
W końcu prawie w ogóle go nie znam, jego zdanie i opinia nie powinny mnie przejmować, a jednak jest inaczej.

Może miałam wobec niego jakieś oczekiwania, w końcu wydawał się inny. Myślałam, że mnie nie oceni, i że prędzej by mnie wsparł niż opieprzył. Ale się myliłam.
I nie myślcie, że jestem zawiedziona moim wyborem! Jestem zawiedziona nim, że sam starł mi z przed oczu jego świetny obraz.

Niechętnie wstałam i skierowałam się na dół snując się po schodach.

- Jak się dzisiaj czujesz Billy? - zapytał mnie mój tata gdy przyczłapałam do kuchni.

Po tym tygodniu mogę powiedzieć, że zrobiliśmy duży krok aby być w takich relacjach w jakich byliśmy przed wypadkiem. To tak na prawdę przez moją wtorkową kłótnię z Isaac'iem.
Gdy się obudziłam, nie mogłam wstrzymać łez i jęków rozpaczy. Mama do mnie przyszła i wszystko jej wyśpiewałam. Wszystko co we mnie siedziało. Moje uczucia związane z wypadkiem, przebieg kłótni z Isaac'iem i moje odczucia co do niej i to co się we mnie zebrało przez te kilka krótkich dni.
Jestem jej za to wdzięczna - na chwilę zapomniała o mojej głupocie i mnie wysłuchała, przytuliła i chyba sama się przekonała, że nigdy nie zrobię już czegoś takiego, co miało miejsce tydzień temu.

- Nie najlepiej... - wymamrotałam spuszczając wzrok i siadając przy kuchennym stole.

- O 12:00 przyjdzie Alejandro. - powiedziała mama stawiając przede mną sałatkę owocową.

Zmarszczyłam czoło biorąc do ręki łyżkę.

- Jest niedziela. Przychodzi co niedziele, pamiętasz?

- Aaa... No tak - zciszyłam ton.

Zupełnie zapomniałam.

  Wkładałam powoli do ust kolejne kawałki owoców myśląc o niczym tak na prawdę.

- A która jest godzina? - spytałam nagle.

- 8:20.

No tak, w końcu tata jeszcze jest w domu a w niedziele jeździ do pracy na 9:30.

Szybko dokończyłam jedzenie i posnułam się z powrotem do łóżka.

Gdy już się wygodnie usadziłam pod kołdrą sięgnęłam po telefon żeby zabić czas.

- Fuj... - wymamrotałam do siebie widząc nowy kolor włosów jakiejś gwiazdy z Instagram'a.
Następnie wybuchnęłam głośnym śmiechem bo zobaczyłam jakiś zabawny filmik.
Pękając ze śmiechu odrzuciłam telefon gdzieś na bok. Gdy się uspokoiłam urządzenie mnie bardzo przestraszyło.

Usłyszałam mój głośny dzwonek i nawet nie patrząc na to, kto dzwoni, odebrałam chcąc uciszyć denerwujący dźwięk.

- Halo?! - powiedziałam trochę za głośno za co sama siebie skarciłam.

Zapach Twojej skóry {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz