Rozdział No.19

168 5 0
                                    

- Na ilu, przepraszam, instrumentach?! - Isaac spojrzał na mnie jakbym powiedziła mu gdzie schowano arkę przymierza. - Na ilu instrumentach umiesz grać?!

- Dziewięciu! - wykrzyknęła rozbawiona.

On nadal patrzył na mnie z tym dziwnym wyrazem twarzy podczas gdy ja szczelniej zakryłam ręce rękawami jego bluzy.

Tak, dał mi swoją bluzę. W końcu o 23:00 nie ma już 20 stopni na podwórku.

- Wymień je! - nakazał rozbawiony.

- Gitara klasyczna, elektryczna, basowa, ukulele, skrzypce, perkusja, flet prosty, trąbka, pianino. - wymieniłam po kolei tak jak mnie o to poprosił.

Gdy skończyłam zaśmiał się tubalnie na co ja również wykrzywiłam twarz w radosnym grymasie. Gdy Isaac nadal zalewał ciszę swoim głosem jego włosy poruszyły  się nieznacznie co oznaczało, że zerwał się lekki wiatr. A to z kolei oznaczało, że...

...jego zapach...

Mimowolnie zamknęłam oczy delektując się jego wonią a gdy podmuchy ustały zanurzyłam się w materiale, który mi porzyczył.

- Cudownie pachniesz... - powiedziałam sama do siebie. Lecz po chwili zorientowałam się co zdobiłam.

Powiedziałam. Nie pomyślałam, tylko POWIEDZIAŁAM.

Ostrożnie odwróciłam głowę w stronę chłopaka i - oczywiście - spaliłam buraka.

Isaac patrzył się na mnie z iskierkami w oczach i lekkim, ciepłym uśmiechem.
Spuściłam delikatnie wzrok żeby nie patrzeć w jego oczy ale zapomniałam, że nadal nie miał na sobie koszulki.

Przymknęła oczy obmyślając plan ucieczki.

- Przepraszam, ale chyba już pójdę. - wydukałam wysyłając mu znaczące spojrzenie. Wstałam i prawie że pobiegląm do drzwi. Ale oczywiście nie mogłam normalnie opuścić domu mojego nowego kolegi, bo musiał mnie zatrzymać.

- Billy... - przeciągnął jak małe dziecko po czym zrobił coś czego w tamtym momencie się nie spodziwałam.
Jego ramiona oplotły mój tłów wokół a on sam oparł głowę na mojej. Ja stałam bez ruchu z nosem wetkniętym w jego prawą pierść.

Jezu, zaraz tu zdechnę z zachwytu...

- Weź się nie wstydź, - zaczął kołysać nas na boki - to bardzo miłe. - zachichotał. - Fajnie, że moje perfumy Ci...

- To nie perfumy tylko Ty do cholery. Ty i Twoja skóra. Twój naturalny zapach. - przerwałam spinając się na myśl, że mogłabym być uzależniona od tak względnej rzeczy jak perfumy. - Isaac, jest mi strasznie głupio, nie pytaj się mnie co mi jest, kiedyś Ci wytłumaczę... może. Jak na razie muszę się ogarnąć z tego wstydu. - odpowiedziałam na jego zaskoczono spojrzenie i wygramoliłam się z jego uścisku.
Otworzyłam drzwi i na odchodne wyszeptałam do siebie "Kurwa Billy, gratuluję...". Usłyszałam parsknięcie na co odwróciłam się i ujrzałam rechoczącego Isaac'a. Mimowolnie uśmiechnęłam się ale i tak pokazałam mu dorodnego fakasa*.
On wysłał mi tylko całusa w powietrzu na co jestem pewna, że się zarumieniłam.

* Fakas - środkowy palec ;))

Zapach Twojej skóry {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz