21

10K 611 191
                                    

- Alicjo wstawaj, spóźnisz się do pracy- poczuła delikatne głaskanie po włosach. Sprawiało jej to ogromną przyjemność i cieszyła się, że mogła dzielić łóżko z siostrą. Tuliła się do jej cieplutkiego ciała i czuła piękny zapach jej włosów. 

Za to Maria nie była tym faktem zachwycona. Wielokrotnie wypominała Alicji, że śpi ona na miejscu jej przyszłego męża i dlatego do tej pory jest panną.

- Śpiochu, wstawaj - szeptała czule siostra. 

- Ja dzisiaj mam wolne - powiedziała nie otwierając oczu. Była wyczerpana wczorajszym dniem. 

- Ten wstrętny człowiek dał ci wolne? - zapytała się zaskoczona. Maria wszystko wiedziała o majorze. Alicja codziennie przed zaśnięciem o wszystkim opowiadała, co działo się w hotelu i nawet to ile razy dostała od Wernera po uszach. 

- Nooo.. - ziewnęła i niechętnie otworzyła oczy- ja też jestem zaskoczona. Na prawdę to dziwny człowiek. 

- Wczoraj coś się wydarzyło?

- Szczerze mówiąc to nic takiego. Nie znam się na mężczyznach i nawet nie wiem co o nim mam myśleć - Maria lekko się uśmiechnęła. Pogłaskała ją jeszcze raz po głowie i spojrzała oczami matczynej miłości. Siostra pomyślała, że znowu jej się oberwało o byle co. 

- Śpij. Jak przyjdę z pracy to razem z mamą pójdziemy do kościoła, a później porozmawiamy. Dobrze? 

- Dobrze - ziewnęła kolejny raz. Kiedy Maria wyszła Alicja momentalnie zasnęła. Na prawdę była wyczerpana. Postanowiła, że prześpi pół dnia aż do powrotu siostry i mamy. 

****

Późnym popołudniem w trójkę wybrały się do kościoła. Starały się to robić co niedzielę, ale praca czasami to nie umożliwiała. Na Mszy Św. Alicja zawsze szukała pocieszenia i zrozumienia. Dzisiaj jednak była rozkojarzona, a jej myśli wciąż krążyły wokół majora. 

Gdy pod koniec mszy ksiądz wygłaszał błogosławieństwo, Alicja zauważyła gołębia, który miotał się pod sklepieniem głównej nawy. Śledziła go wzrokiem, kiedy rozbijał się najpierw o jedno okrągłe okno, potem o drugie, wzniecając w powietrzu mnóstwo kurzu widocznego w skoś­nych promieniach zachodzącego słońca. Tłukł skrzydłami o szyby, a ona chciała
krzyczeć, prosić kogoś, by go uwolnił. Równocześnie usłyszała jakiejś dźwięki płynące z zewnątrz. Ryk motorów, trzaśnięcie drzwi wejściowych, stukot wojskowych butów na schodach. Słyszała niewyraźne krzyki komend. Ludzie w kościele zaczęli kręcić się w ławkach i szeptać do siebie przestraszeni. Parę osób wstało i zaczęło przechodzić 
do zakrystii. Jakaś starsza kobieca, kiwając się, odmawiała Różaniec, 
szepcząc modlitwy drżącymi wargami. Ksiądz łamiącym się głosem zakończył błogosławieństwo i zamilkł. Nikt nie wiedział, co robić. Czy żołnierze kogoś szukali? Czy to była łapanka? Nie mogli pozostać w kościele przez cały dzień, ale ludzie 
bardzo bali się wyjść na zewnątrz. Alicja nie mogła oderwać wzroku od 
gołębia, który wciąż tłukł się o szyby. Naszła ją myśl, że jeśli gołąb zdoła wylecieć to wszystko dobrze się skończy. Ktoś zaczął się koło jej przepychać, by dostać się do głównej nawy. W końcu dwaj starsi siwi mężczyźni ruszyli do wyjścia. Już sam wyraz ich twarzy powinien wtrącić intruzów do piekła.

Lecz tak się nie stało. Umundurowani żołnierze tworzyli ciemną siłę na tle zachodzącego słońca. Wrzeszcząc: „Raus! Zum Strasse!", spędzili ich przed kościołem otoczony przez uzbrojonych żołnierzy Wehrmachtu. Ksiądz usiłował porozmawiać z oficerem, lecz został odsunięty na bok. Przez zebranych przeszedł krzyk, gdy żołnierze weszli w tłum 
i zaczęli wyciągać z niego poszczególne osoby. Młoda kobieca rozpłakała się, gdy rozdzielono ją ze starą matką, płakały dzieci, którym zabrano ojca. Po jednej stronie ustawiono dzieci i starców, po drugiej młodzież i osoby w średnim wieku. 

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz