26

9.2K 574 249
                                    

Werner wyszedł z więzienia i spojrzał na swój zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza i powoli robiło się ciemno. Pomyślał, że to idealna pora aby rozliczyć się z "przyjacielem".

Swojego szofera odprawił i sam wsiadł za kierownicą. Pojechał do
magazynu, gdzie przebrał się w cywilne ubrania i zabrał potrzebne
rzeczy. Następnie pojechał w stronę domu Gerharda i zaparkował kilka
metrów od miejsca docelowego. Jego oczy płonęły zemstą. Był skupiony
jak szakal i wiedział, że dopadnie swoją ofiarę. Nie był z natury mściwy. Po prostu został tak stworzony. Robił wszystko machinalnie i z wielką precyzją. Ci którzy go takim stworzyli przeszli samego siebie. Werner na prawdę stał się maszynką do zabijania, bez żadnych uczuć. W
jego umyśle żyły dwie osobliwości, każde sprzeczne ze sobą, powodowały ciągłe walki balansujące na skraju załamania nerwowego. Werner kiedy miał czternaście lat stworzył drugiego siebie aby nie zwariować. To był jego mechanizm obronny przed ludźmi, którzy go krzywdzili. Teraz stał się nieobliczalny kiedy ten drugi "ciemny typ" przejmował kontrolę. To "on"
większości jego życia kierował ku przepaści sadystycznych i bydlęcych
zachowań. Był jak wściekły pies, który zarażał swoją wścieklizną wszystko co napotkał, pozbawiając złudzeń na jakimkolwiek normalne życie. W rzeczywistości był inny, ale czy to już się zmieni. Zniszczyli go. Stał się potworem.

Poprawił na sobie czarny płaszcz i ruszył przed siebie. Pod osłoną nocy
przeszedł szybkim krokiem drogę i w oddali zobaczył dwie ciemne
sylwetki strażników. Postacie stali w bramie i palili papierosa. Nie
spodziewali się żadnego ataku. Rozmawiali o czymś, śmiejąc się z
opowiadanych historyjek. Werner był tak wyszkolony, że potrafił
bezszelestnie zaatakować przeciwnika. Dwóch strażników nie miało żadnych szans ze starciem z nim.

Werner działał jak automat. W dłoni trzymał już bagnet, nawet nie
wiedząc kiedy go wyciągnął. Był coraz bliżej, więc zmienił szybki chód
na bieg. Kiedy biegł w ich stronę, jeden z mężczyzn, który stał twarzą
w jego stronę, spojrzał zaskoczony i chciał krzyknąć żeby ten drugi się
odwrócił, ale nie zdążył. Werner z biegu rzucił się na niego i jednym
ruchem poderżnął mu gardło. Drugi zaskoczony chciał wyciągnąć broń, ale major jednym zwinnym ruchem doskoczył i również poderżnął mu gardło. Krew trysnęła, a oczy wywróciły się do góry. Ciała opadły bezładnie.

Trupy przeciągnął za mury i zakrył krzakami. Otrzepał płaszcz​ z brudu, a następnie spokojnie ruszył do drzwi. Będąc w środku skierował swoje kroki w stronę sypialni. Już na schodach usłyszał jęki kobiety, która z rozkoszy darła się w niebo głosy. Stanął w drzwiach i powoli je otworzył. W blaskach świec zobaczył jak śliczna blond dziewczyna siedziała na mężczyźnie i ujeżdżała go. Jej długie włosy opadały na plecy a mokra skóra od potu błyszczała w blasku świec.

Werner wyciągnął parabelkę i podszedł do niej. Kiedy go zobaczyła
otworzyła szeroko usta zaskoczona.
Major wsadził jej lufę do ust i nacisnął spust. Z głowy zrobiła się
czerwona masa, a po jej włosach pociekła krew. Martwe ciało opadło
bezładnie na łóżko.

Gerhard widząc wściekłego majora wyskoczył z łóżka jak opatrzony i
rzucił się do ucieczki próbując ratować swoje życie. Major wyszedł na korytarz za uciekającym mężczyzną, precyzyjnie wycelował i strzelił w jego nogę.

- Kurwaaaaaa.... ! - zawył Gerhard i upadł na ziemię. Kiedy zobaczył jak major spokojnym krokiem zaczął do niego podchodzić mężczyzna wstał
i kulejąc podjął kolejną walkę ucieczki. Klnął wszystkie niemieckie
przekleństwa. Był nagi i bezbronny jak dziecko.

- Ratunku! Kurwaaaa! Ratunku! - krzyczał z całych sił licząc, że
strażnicy go usłyszą. - Ty skurwielu! Czego ode mnie chcesz! - wrzasnął w stronę majora, który wyglądał jak mroczny demon prosto z piekła.

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz