20

9.4K 620 99
                                    

Do gabinetu weszła Alicja aby posprzątać szklanki.

Pomieszczenie było ciemne i całkowicie zadymione. Ręką zasłoniła swoje usta, gdyż dym wdzierał się do gardła i gryzł niemiłosiernie. Chciała podejść i otworzyć okna, ale w pół kroku zastygła. W fotelu zobaczyła siedzącego majora.

Był pochylony i całkowicie pogrążony w zamyśleniu. W ręku trzymał
pistolet. Boże! Krzyknęła w myślach i nie myśląc dłużej, na paluszkach
zaczęła się wycofywać z nadzieją, że mężczyzna nawet jej nie zauważy.
Kiedy miała już pociągnąć za klamkę, zawahała się. Przecież nie może zostawić człowieka w takim stanie. A jeśli sobie strzeli? Przecież nie wybaczy sobie tego do końca życia.

Druga jej podświadomość mówiła co innego. A co cię on obchodzi,
przecież to Niemiec? Niech strzela. Jednej gnidy na tym świecie mniej.
Alicja jednak nie potrafiła odejść. Przecież to człowiek. Taki sam jak
ona, czy jej mama i siostra. Nikogo nie można zostawiać samym sobie.
Chwilę jeszcze trzymała dłoń na klamce walcząc ze swoimi wątpliwościami, ale w końcu odwróciła się i niepewnie podeszła do majora.

Stanęła na przeciwko niego i wyszeptała .

- Panie majorze, dobrze pan się czuje? - Werner podniósł powoli swój wzrok. Jego oczy były zimne, przygnębione, posępne. Wyglądał jakby dźwigał coś
bardzo ciężkiego na swoich barkach. Chwilę przyglądał jej się, a następnie spuścił wzrok.

- Dobrze, czemu pytasz? - odpowiedział smutno.

Alicja szybko kucnęła przed nim aby ponownie widzieć jego oczy. Kompletnie nie wiedziała czemu to robiła. Po prostu czuła, że powinna
tak postąpić .

- No.... bo... - spojrzeli na pistolet w jego dłoni - Panie majorze, to nie jest rozwiązanie...

Werner lekko się uśmiechnął i schował broń do kabury.

- Nie martw się, moja śliczna Polko, nie strzelę sobie w łeb. Wiem, że
wiele osób na tą wieść by się ucieszyło, a ja nie mam zamiaru
sprawić im radości.

- Ktoś chce pańskiej... śmierci? - Alicja zapytała zaskoczona i nie zdążyła ugryźć się w język.

Major przez chwilę patrzył na nią w
milczeniu aż w końcu wstał podszedł do baryku i nalał sobie pół szklanki brandy. Wypił jego jednym duszkiem.

- Wiele osób

- Nie ma pan przyjaciół? Rodziny? - Alicja wstała i brnęła w rozmowę, która nie powinna ją obchodzić. Czuła podświadomie, że mężczyzna potrzebuję z kimś porozmawiać i pragnęła mu jakoś pomóc.

Werner wypił kolejną kolejkę.

- Nie mam przyjaciół, nie mam rodziny, nie mam nikogo - nie patrzył na nią tylko nalał sobie trzecią kolejką. Dopiero wtedy poczuł się trochę lepiej.

- A ta kobieta na zdjęciu w pańskim gabinecie? - major wypił czwartą
kolejkę. Przez chwilę milczał aby sobie przypomnieć o czym ona mówiła. Faktycznie, przecież miał portret na swoim biurku. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do niej. Usiadł w fotelu i zapalił papierosa.

- Czemu pytasz? - wydmuchał dym i spojrzał na stojącą przed nim Alicję .

- Bo...  wygląda pan na bardzo zmartwionego. Czasami warto jest z kimś porozmawiać.... i pomyślałam o tej kobiecie z fotografii​. To pana żona?

- Nie mam żony .

- Więc pana dziewczyna, narzeczona? - Werner wypuścił dymek z ust i westchnął. W żyłach działał już alkohol, więc czuł się rozluźniony. Rozsiadł się wygodnie na fotelu  i dokładnie ilustrował dziewczynę. Zaczął zastanawiać się czemu o to pyta? Pewnie z babskiej ciekawości? Nie musiał odpowiadać, ale też nie chciał żeby odchodziła.

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz