74

11.1K 621 202
                                    

Kochani, bardzo mocno Was przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio bardzo mało mam czasu. 🙁
Proszę o wybaczenie.
Pozdrawiam
Ania

------------------------------

Powrót do Warszawy nie należał do łatwych. Alicja i Werner dobrze
wiedzieli w jakiej patowej sytuacji się znaleźli. To, co czuli nie powinno w ogóle istnieć.

Była wojna.

Przyjeżdżali przez miasto pokryte białym puchem. Ludzie na chodnikach chodzili skuleni, patrząc tylko pod nogi. Szybko schodzili z drogi patrolom, które ich mijały.

Żołnierze niemieccy chodzili wolno wyprostowani i dumni z karabinem na ramionach. Czasami przy ich bokach chodziły psy równie nieprzyjemne co ich właściciele.

Kawałek dalej ulicą pędzono Żydów, jakby byli bydłem, a nie ludźmi.

Kiedy ich ciężarówka musiała tamtędy przejechać, cała kolumna Żydów została zatrzymana kopniakami oraz gumowymi pałkami. Spędzono ich na bok, a następnie kazano im zdjąć czapki i pochylić głowy.

Alicja odwróciła wzrok. Nie była wstanie na to patrzeć. Większość z
nich nawet nie mało ciepłego okrycia na sobie. Podarte i wynędzniałe
ciała tylko trzęsły się, jak chorągiewka na wietrze z zimna i ze strachu.

- Zawiozę cię do willi. Dla Herr Schulza powiem, że jesteś chora -
powiedział major niewzruszonym głosem.

Czy tylko ona widziała wokół siebie te straszne rzeczy? Tą nienawiść i
pogardę?

Westchnęła ciężko. Wciąż nie mogła uwierzyć, że w jej życiu, aż tyle się
zmieniło.

Gdzie nie gdzie na chodnikach kobiety ciągnęły za sobą sanki, na których leżały choinki, a dzieci obok nich wesoło podskakiwały. Zbliżało się święta Bożego Narodzenia.

- A ty? Gdzie będziesz? - zapytała przecierając dłonią mokre oczy.

- Ja mam mnóstwo pracy. Spotkamy się wieczorem. Dobrze?

Kiwnęła głową.

Zajechali pod willę. Alicja wyskoczyła z ciężarówki i razem weszli do
środka. Stanęli w korytarzu. Było cicho i głucho. Tylko stary duży
zegar z kukułką wydawał miarowe dźwięki. Tik, tak, tik, tak. Dziewczyna
spojrzała na drzwi do piwnicy. Wiedziała, że tam już nikogo nie
zostanie. Byli sami.

- Odpocznij- powiedział major. Podszedł do niej blisko i pogładził po
jej policzku zimną dłonią. Ona wzięła jego rękę i przystawiła do swoich
ust.

- Zmarzłeś. Zrobię tobie rosół, nie chcę żebyś zachorował.

Chwilę milczeli patrząc sobie w oczy.
W końcu major nachylił się i pocałował ją w usta mocno i z czułością. Alicja rozchyliła wargi dając mu lepszy dostęp. Poczuła przyjemne ciepło w podbrzuszu i w sercu. Kochała go z całego serca. Dla niego mogła poświęcić wszystko.

Wcześniej myślała, że to co czuła do tego mężczyzny było mocne i silne, ale się myliła. Teraz, kiedy wiedziała o jego uczuciach, ich związek zmienił się w coś dużo poważniejszego. Jej miłość przeszedł w coś głębszego, a ich dusze związały się na zawsze.

Werner całował ją długo nie spiesząc się jakby chciał zatrzymać czas i odwlec ich rozstanie. W końcu ją puścił z wielkim ociąganiem. Jęknął boleśnie gderając coś pod nosem
- Boże, ja chyba umrę

Z wielkim trudem odsunął się od niej, nałożył czapkę, skórzane rękawiczki. Ponownie podszedł do niej. Nachylił się i znowu chciał ją pocałować, ale odwrócił głowę.

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz