45

8.4K 559 263
                                    

Major wraz z kierowcą podjechali pod dom Kamila i stanęli w bezpiecznej odległości.

- Zatrzymaj się tutaj - rozkazał. Osłaniały ich drzewami i wysoka trawa.

Joachim zgasił silnik, a następnie spojrzeli na małą wiejską chałupę pod Warszawą. Po podwórku biegały kury, między nimi biegała trójka małych dzieci. Dwie kobiety rozwieszały pranie, starszy mężczyzna z młodym chłopakiem rąbał drzewo. Z domu wyszła młoda dziewczyna, która zawołała dzieci na obiad.

Kamil zsiadł z roweru i ze wszystkimi się przywitał, a następnie zniknął
za drzwiami domu.

- Miła rodzinka- powiedział Joachim bardziej do siebie. Werner milczał.
Chwilę patrzył na sielski obrazek, a następnie oparł się o siedzenie.

- Wracamy - powiedział.

Kierowca odpalił silnik. Rzucił wsteczny bieg i wycofał. Miał nadzieję, że major da sobie spokój z nimi. Przecież to niewinni ludzie. Pewnie i tak im ciężko z powodu wojny. A, że chłopak akurat zakochał się w tej samej dziewczynie co major, to trudno, i tak wybór należy do niej.

Kurwa, ale się porobiło. Tak mi szkoda tych dwóch młodych. Mają pecha. Joachim spojrzał we wsteczne lusterko. Major siedział milczący. Jego drapieżne spojrzenie oznaczało tylko jedno. Śmierć!

Zajechali pod hotel.

- Możesz wracać do domu. Nie będziesz mi dzisiaj już potrzebny -
powiedział.

- Tak jest - kierowca się odmeldował, a major ruszył do kwater dla
żołnierzy. Joachim przez chwilę patrzył na swojego szefa. Zastanawiał się nad tym czy przypadkiem nie ostrzec tą polską rodzinę. Z drugiej strony nie mógł. Wierność przede wszystkim.

Wrzucił bieg i odjechał.

Werner pewnym krokiem wszedł do budynku dla Żołnierzy.

- Stillgestanden skurwisyny! A jak nie, to schissen wam w mordę! - krzyknął.

Żołnierze rzucili wszystko co akurat mieli w rękach i stanęli na baczność.
Widząc majora, który wrzeszczał różnymi językami wiedzieli w jakim nastroju jest. Będzie wpierdol. Jak nic.

- Ty, ty, ty, ty i ty - major wskazywał palcem na kilku chłopaków - bierzcie broń i na pakę.

- Jawolh! - krzyknęli jednocześnie.

W ciągu pięć sekund byli gotowi. Zatarli ręce w myślach. Wiedzieli,
że z majorem zawsze była jakaś rozpierducha i dlatego cieszyli się, że
zostali wytypowani. Nudzili się w koszarach. Codzienne patrole, monotonia i nic więcej, a major zapewniał im rozrywkę.

Werner osobiście usiadł za kierownicą samochodu ciężarowego i ruszyli.

Po dwudziestu minutach byli na miejscu.

- Wiecie co macie robić - powiedział.

- Jawolh! - krzyknęli i wyskoczyli z paki.

Major spokojnie wysiadł z szoferki, zapalił papierosa, oparł się o zderzak i patrzył beznamiętnie na to co się działo.

Major spokojnie wysiadł z szoferki, zapalił papierosa, oparł się o zderzak i patrzył beznamiętnie na to co się działo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz