30. Owacje dla geniuszy

15.3K 1K 316
                                    

Ponownie wybiliśmy się na #1! Jestem tak straszliwie dumna. Oto rozdział.

*************************

Erin

Naprawdę doceniam, że tak długo o mnie dbałaś, że mnie pilnowałaś i o mnie walczyłaś. Wydawałaś na mnie ciężko zarobione pieniądze i swój cenny czas. Strasznie mi przykro, że to wszytko było na marne. Ja już nie chcę żyć. Nie mam dla kogo, a moje życie jedynie kradnie twoje. Nie chcę czynić twojego mieszkania miejscem grzechu dlatego po raz ostatni zachowałam się jak pasożyt i wzięłam twój spray antyzapachowy, bo wiem, że nie pozwoliłabyś mi odejść. Dziękuję za twoją przyjaźń.

Holly

- Rusz dupę Ian. Musimy ratować twoją mate - rzucam się do drzwi.

- Co? O co chodzi?

- Chce popełnić samobójstwo.

Siarczyste przekleństwo pełne wściekłości i przerażenia.

Wybiegając z domu już czuję zapach cytrusów. Jestem z siebie dumna. Holly wiedziała o istnieniu tego sprayu, a ja się domyśliłam, by mogła go wykorzystać. Dlatego na mojej komodzie (autorka: KOMMODUS KOMODA!!! Kto ogarnia?) stała lipna puszka z dość nietypowymi perfumami. Teraz doskonale podążam za ścieżką zapachu.

Ian mnie dogania. Oboje biegniemy w ludzkiej postaci, ale gdy zapach kieruje nas w stronę dość dużego parku rzucamy wszelką ostrożność w diabły i się przemieniamy. Co prawda jako wilki jesteśmy obydwoje szybsi tyle, że ja jestem Gammą i zaczynam zostawiać Omegę w tyle.

Ślad Holly kieruje mnie w najmniej uczęszczaną część parku. Coś białego przykuwa moją uwagę. Tabletka. Violetrose chce nałykać się zabójczej liczby leków, ale w miejscu, gdzie prawdopodobieństwo, że znajdzie ją i zadzwoni na pogotowie jakiś człowiek jest bliskie zeru.

W pędzie mijam parę osób. Tylko jedna z nich mnie zauważa.

- Mamo! Mamo! Wielki wilczek! O! Tam jest drugi!

To ciut smutne, że jej rodzicielka nawet nie podniosła wzroku znad telefonu.

W końcu odnajduję Holly. Opakowanie po tabletkach leży na pokrytych szronem liściach. Chwytam je po czym zarzucam nieprzytomną dziewczynę na plecy Omegi, któremu udało się mnie dogonić.

Gdy pół godziny później patrzyłam jak chłopak wnosi Violetrose na rękach do szpitala i jakim spojrzeniem się w nią wpatruje zdałam sobie sprawę, że anoreksja Holly to już przeszłość.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minął ponad tydzień od próby samobójczej Holly. Gdy tylko otworzyła oczy Ian miał stuprocentową pewność, że jest jej mate. Od tego czasu nie odstępuje jej na krok, pilnuje diety dziewczyny tak, że za jakieś dwa miesiące pewnie dostanie nadwagi. Już przytyła prawie dwa kilo. Prócz surowego dietetyka Omega jest również tak zakochanym szczeniakiem aż boję się, że Violetrose wykorkuje na nadmiar czułości.

A ja w końcu odpoczywam. Nie muszę codziennie po szkole lecieć do domu pilnować Holly, robi to Ian. Nie muszę godzinę wcześniej wstawać, by zrobić pożywne śniadanie, Ian gotuje. Nie muszę spędzać w domu każdej wolnej godziny w obawie, że Violetrose zrobi coś głupiego... tylko muszę co godzinę robić Ianowi herbatki żeby się uspokoił. On tak strasznie się o nią martwi...

Czy Aaron kiedykolwiek martwiłby się tak o mnie? Czy panikowałby od mojego najzwyklejszego kichnięcia? Czy głaskałby mnie po włosach, całował w czoło i masował mi ramiona?

Nikt nigdy [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz