Rozdział #2

666 27 0
                                    

  Po tych słowach wspólnie z bratem weszliśmy do domu i udaliśmy się w stronę kuchni, z której było czuć naprawdę przyjemny zapach. Ale już po dosłownie sekundzie z końca długiego korytarza usłyszałam krzyk mojego młodszego brata, czyli Maxa.

- Kasja! - krzyczał Max pędząc w moją stronę.
 
Już po kilka sekundach przywarł  do mojej ręki.

- Cześć Max. - uśmiechnęła się do niego.

- Kasja, czemu cie nie było wczoraj na obiedzie? - zapytał.

- No bo... no nie mogłam przyjść. - próbowałam się tłumaczyć.

- A czemu?

No tak... małe dzieci i te ich pytania, ale Max jest uroczy z tą swoją minką w momencie, kiedy zadaje mi te wszystkie pytania, na które nie wiem jak odpowiedzieć.

- No, bo musiałam coś zrobić, wiesz? Ale dzisiaj zostanę trochę dłużej i się z tobą pobawię.

- Obiecujesz?

- Tak, obiecuję.

- To super! - krzyknął młody na tyle głośno, by zwrócić uwagę mojej siostry.

Na korytarz wybiegła zielonooka blondynka, czyli moja siostra July.

- Co jest?! - krzyknęła moja siostra zaskoczona, dopiero po chwili zorientowała się, iż tam jestem - O hej Kas.

- No hej.

- Co Maxi się tak darł?

- To dlatego, że Kasja obiecała się ze mną pobawić. - wtrącił się młody.

- Aha. I wszystko jasne. - zaśmiała się July.

Po chwili z pokoju wyszedł Nick, czyli partner July.

- Witaj Nick. - zwróciłam się do chłopaka.

- Cześć Kasja. Słyszałem, że poprztykałaś się z Alexem.

- Tja... ale to on zaczął i raczej nie prędko mu to wybacze.

- Zatem może skończę temat.

- Byłabym wdzięczna.

- Ej no chodźcie do jadalni na obiad! - krzyczał Jace z kuchni.

- Już idziemy! - odkrzyknęła July.

  I jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Weszliśmy do dużego pomieszczenia, gdzie znajdował się stół zdolny pomieścić z 20 osób, no i oczywiście na swoim standardowym miejscu siedział nasz pan i władca czyli nasz ojciec. Jest on postawnym mężczyzną o szarych włosach i zielonych oczach, które odziedziczyła po nim July.

- Witaj tato. - przywitałam się.

- O Kasja, jak dobrze cię widzieć. - powiedział tata, wstając.

- Ciebie również dobrze widzieć tato.

Nim ojciec zdążył mi choćby podać rękę, z kuchni było słychać krzyk mamy.

- Kochanie możesz mi pomóc? - krzyknęła mama.

- Oczywiście skarbie. - odpowiedział mężczyzna, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Na jego miejsce przy stole, wpierdzielił się Jace.

- Wyłaź stamtąd ćwoku. - powiedziałam.

- Zamilcz i siadaj. - powiedział Jace.

 Ma 20 lat, a zachowuje się momentami jakby był w co najmniej wieku Maxa.

- A teraz słuchać wszyscy, bo będę gadał od rzeczy... - nie skończył, bo zaczął się śmiać i nawet nie zwrócił uwagi na to, że tylko jego to śmieszy, ale ok... to Jace Wilson...

- Bardzo zabawne synu, a teraz won z mojego miejsca. - powiedział tata, wracając do pomieszczenia.

 To standard u nas w domu, że mój brat coś odwala, potem dołącza się ojciec i kończy się na tym, że mama ich opieprza. Po tym co powiedział tata, Jace odszedł od stołu dalej się śmiejąc, nie wiadomo z czego.

  Dwadzieścia minut później wszyscy siedzieliśmy przy stole i jedliśmy wspólny obiad. Ja spojrzałam na puste krzesło po mojej prawej stronie, na którym zwykle siedział Ali... Kasja weź się w garść...

- Wszystko ok? - z rozmyśleń wyrwał mnie Jace.

- Tak.

- Na pewno?

- Tak, ja tylko myślę o tym co będę robić przez resztę dnia. - skłamałam.

- Możesz zostać tutaj. - powiedziała mama.

- Chętnie bym została, ale to zbyt duże ryzyko, że natknę się na Alexa, a jak wiecie staram się go unikać, co jak na razie idzie mi świetnie. - powiedziałam, po czym włożyłam sobie do ust kawałek kurczaka.

- A nie sądzisz, że powinnaś z nim porozmawiać? - wtrąciła July.

- Nie... powiedziałam już, że nie będę z nim rozmawiać

- Kasja posłuchaj, ja rozumiem że się na niego gniewasz, ale nie możesz go unikać do końca swoich dni, w końcu to twój partner. - powiedziała mama.

- Tak... ale nie łatwo jest mi, mu wybaczyć...

Super teraz będzie jego temat, a wystarczy, że od jakiegoś czasu nie mogę przestać o nim myśleć...

SamotnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz