Rozdział #38

205 10 5
                                    

   Stałam przed Warren'em z szeroko rozłożonymi rękami. Ojciec patrzył na mnie jak na chorą psychicznie. Wilki które widziały całe zajście, szeptały coś między sobą.

- Kasja co ty robisz?! - rzucił ojciec, a w jego głosie doskonale słyszalna była złość

- Nie pozwolę Ci go tknąć - powiedziałam stanowczo

- Dziecko drogie czy ty się słyszysz?

- Owszem

- Kasja zostaw. Nie chce abyś i ty została poszkodowana - odezwał się Warren

- Spokojnie - zwróciłam się do chłopaka - znam swojego ojca i wiem, że nie zrobi mi krzywdy

- Czekaj... Ojca?! - zdziwił się Warren - Jesteś córką alfy?!

- Tak

- O żesz kurwa... W co ja się wjebałem - Ukrył twarz w dłonie, a mnie zastanawia dlaczego

Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam że chłopak się podniósł. Podszedł i stanął obok mnie. Posłał mi słaby uśmiech i spojrzał na mojego tate, który stał przed nami i bacznie się nam przyglądał. Warren opuścił głowę na dół. Ojciec spojrzał na niego z wyższością i uśmiechnął się zwycięsko. Po chwili brunet podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Patrzył na mnie błagalnie i co chwilę dawał znak że chce się oddalić. Skinęłam w końcu głową i spojrzałam na ojca. Ten jedynie się uśmiechnął szczerze i dał znak ręką że możemy się oddalić. Na ten gest oboje ruszyliśmy do lasu. Kilka minut później znaleźliśmy się sporą odległość od wioski watahy.

- Warren. Możesz mi coś wyjaśnić? - zapytałam, gdy w końcu się zatrzymaliśmy

- Co takiego? - spojrzał na mnie 

- O co ci chodziło? No wiesz. Wtedy w wiosce - spojrzałam na niego

- Chodziło mi to, że samotnym wilkom nie wolno zbliżać się do takich jak ty - powiedział

- Do takich jak ja? - uniosłam brew zdziwiona

- Tak. Jesteś córką jednego z bardziej znanych alf, a ojciec twojego dziecka. To też alfa, czułem od niego tę nie wiem. Wyższość? Tak. Tak można to nazwać  - powiedział

- Warren. Posłuchaj mnie. Jestem samotnikiem tak jak ty więc w czym problem?

- W tym że ty jesteś alfą. Najwyższą rangą, a ja? Wypędzoną ze stada omegą - spuścił wzrok i wbił go w ziemię - I masz rodzinę, która się tobą interesuje. A ja jestem wyrzutkiem którego wszyscy mają w głębokim poważaniu. Kimś kto stracił rodzinę i został odrzucony przez wszystkich - po twarzy chłopaka spłynęła pojedyncza łza

- Przepraszam. Nie wiedziałam - podeszłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił

-  Nie musisz przepraszać. Tak jak powiedziałaś. Nie wiedziałaś. - wyszeptał

Uśmiechnęłam się. Dlaczego przy nim czuje się bezpiecznie?

SamotnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz