Rozdział #32

217 7 0
                                    

Kasja

   Od kilku dni jestem u rodziców, a to dlatego, że wolę mieć  blisko kogoś kto mi pomoże w razie czego. Aktualnie idę sobie spokojnie lasem w pobliżu domu rodzinnego. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szmer. Odwróciłam się jednak nic nie zauważyłam. Zignorowałam to i poszłam dalej, przeszłam jeszcze spory kawał, aż w końcu musiałam sobie usiąść i chwile odpocząć. Usiadłam na pniu ściętego drzewa i rozejrzałam się dookoła, ale nadal nic. Wzruszyłam ramionami i zagapiła się w telefon który miałam w kieszeni bluzy. Znowu usłyszałam szmer, ale stwierdziłam że pewnie to tylko jakiś lis czy coś. Zablokowałam telefon i w odbiciu ekranu zobaczyłam wilka. ŻE CO?! Odwróciłam się jak poparzona, a na pagórku za mną stał wielki czarno - szary wilk. Wilk warczał obnażając przy tym kły. Jedno jest pewne. To nie wilk z watahy, wywnioskowuje to po tym że na mnie w ogóle warczy, a wilki z watahy mojego ojca nie mają odwagi nawet na mnie krzywo spojrzeć, tylko dlatego że otrzymały za to niezły ochrzan, nie tylko za to z resztą. Szybko wstałam i cofnęłam się kilka kroków. Wilczysko szło w moją stronę, w zaparte. No to ekstra. Znowu się w coś wpakowałam.

Wilk przygotował się do skoku, a po chwili go wykonał zdążyłam uskoczyć na bok co poskutkowało tym że potwór walnął o drzewo. Upadłam na bok, a wilk przez ten czas pozbierał się z ziemi. Spojrzał  w moją stronę, i znowu skoczył. Zakryłam się ręką gotowa na to co za chwilę nastąpi. Nie nastąpiło jednak. Zabrałam rękę z przed twarzy i zobaczyłam, że wilk stoi nade mną i mi się przygląda. Podparłam się na rękach i również spojrzałam na zwierze stojące przede mną. Po chwili wilk cofnął się o kilka kroków i przybrał ludzką postać. Moim oczom ukazała się wysoki brunet o niebieskich oczach.

- Nic ci nie jest? - zapytał i pomógł mi wstać z ziemi

- Nie. Jestem cała - odpowiedziałam na pytanie tajemniczego nieznajomego

- To dobrze. Wybacz że cię przestraszyłem tak w ogóle - podrapała się po karku

- Nic nie szkodzi, ale dlaczego mnie w ogóle zaatakowałeś? - zapytałam

- Zauważyłem obcą wilczycę więc zaatakowałem - rzucił po czym oparł się o drzewo

- Yhym

- A ty dlaczego się nie broniłaś? Bo jedyny "atak" to było odsunięcie się przez co ja uderzyłem w drzewo co przyjemne, muszę powiedzieć, nie było - zaśmiał się

- Przepraszam, inaczej nie mogłam - również się zaśmiałam

- Dlaczego nie mogłaś inaczej? Co przez to rozumiesz? - uniósł brew

- Wyglądasz na silniejszego, a po za tym byłam spanikowana, plus wole nie ryzykować śmierci dwóch żyć

- Jak to dwóch? Gdybym cie zabił to ktoś by mnie zabił czy co?

- Możliwe, ale ogólnie chodzi mi o to, że jestem w ciąży i zabijając mnie, zabiłbyś niewinne dziecko, a raczej to co za jakiś czas będzie dzieckiem

- Ou... Przepraszam. Gdybym wiedział, że atakuje brzemienną wilczycę to w życiu bym tego nie zrobił - powiedział ze skruchą w głosie

- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się do mojego niedoszłego oprawcy

- To dobrze, i gratuluje tobie i ojcu tego malucha w tobie - również się uśmiechnął

Na jego słowa uśmiech znikł z mojej twarzy co zwróciło uwagę nieznajomego.

- Ta... Dzięki...

- Powiedziałem coś nie tak?

Spojrzałam na chłopaka, a on zrobił minę zbitego psa. Postanowiłam mu opowiedzieć co i jak, ponieważ coś mi mówiło że mogę mu ufać. Usiadłam na ziemi, a tajemniczy wilkołak mi zawtórował. Zaczęłam opowiadać.  

Opowiedziałam mu o mojej obecnej sytuacji, on słuchał mnie z niezwykłą uwagą. W połowie mojej opowieści się sobie przedstawiliśmy, a więc dowiedziałam się że ma na imię Warren. I przy okazji dowiedziałam się że jest samotnikiem, tak jak ja... Chociaż teraz raczej nie mogę tego o sobie powiedzieć.


SamotnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz