Kasja
Od kilku dni jestem u rodziców, a to dlatego, że wolę mieć blisko kogoś kto mi pomoże w razie czego. Aktualnie idę sobie spokojnie lasem w pobliżu domu rodzinnego. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szmer. Odwróciłam się jednak nic nie zauważyłam. Zignorowałam to i poszłam dalej, przeszłam jeszcze spory kawał, aż w końcu musiałam sobie usiąść i chwile odpocząć. Usiadłam na pniu ściętego drzewa i rozejrzałam się dookoła, ale nadal nic. Wzruszyłam ramionami i zagapiła się w telefon który miałam w kieszeni bluzy. Znowu usłyszałam szmer, ale stwierdziłam że pewnie to tylko jakiś lis czy coś. Zablokowałam telefon i w odbiciu ekranu zobaczyłam wilka. ŻE CO?! Odwróciłam się jak poparzona, a na pagórku za mną stał wielki czarno - szary wilk. Wilk warczał obnażając przy tym kły. Jedno jest pewne. To nie wilk z watahy, wywnioskowuje to po tym że na mnie w ogóle warczy, a wilki z watahy mojego ojca nie mają odwagi nawet na mnie krzywo spojrzeć, tylko dlatego że otrzymały za to niezły ochrzan, nie tylko za to z resztą. Szybko wstałam i cofnęłam się kilka kroków. Wilczysko szło w moją stronę, w zaparte. No to ekstra. Znowu się w coś wpakowałam.
Wilk przygotował się do skoku, a po chwili go wykonał zdążyłam uskoczyć na bok co poskutkowało tym że potwór walnął o drzewo. Upadłam na bok, a wilk przez ten czas pozbierał się z ziemi. Spojrzał w moją stronę, i znowu skoczył. Zakryłam się ręką gotowa na to co za chwilę nastąpi. Nie nastąpiło jednak. Zabrałam rękę z przed twarzy i zobaczyłam, że wilk stoi nade mną i mi się przygląda. Podparłam się na rękach i również spojrzałam na zwierze stojące przede mną. Po chwili wilk cofnął się o kilka kroków i przybrał ludzką postać. Moim oczom ukazała się wysoki brunet o niebieskich oczach.
- Nic ci nie jest? - zapytał i pomógł mi wstać z ziemi
- Nie. Jestem cała - odpowiedziałam na pytanie tajemniczego nieznajomego
- To dobrze. Wybacz że cię przestraszyłem tak w ogóle - podrapała się po karku
- Nic nie szkodzi, ale dlaczego mnie w ogóle zaatakowałeś? - zapytałam
- Zauważyłem obcą wilczycę więc zaatakowałem - rzucił po czym oparł się o drzewo
- Yhym
- A ty dlaczego się nie broniłaś? Bo jedyny "atak" to było odsunięcie się przez co ja uderzyłem w drzewo co przyjemne, muszę powiedzieć, nie było - zaśmiał się
- Przepraszam, inaczej nie mogłam - również się zaśmiałam
- Dlaczego nie mogłaś inaczej? Co przez to rozumiesz? - uniósł brew
- Wyglądasz na silniejszego, a po za tym byłam spanikowana, plus wole nie ryzykować śmierci dwóch żyć
- Jak to dwóch? Gdybym cie zabił to ktoś by mnie zabił czy co?
- Możliwe, ale ogólnie chodzi mi o to, że jestem w ciąży i zabijając mnie, zabiłbyś niewinne dziecko, a raczej to co za jakiś czas będzie dzieckiem
- Ou... Przepraszam. Gdybym wiedział, że atakuje brzemienną wilczycę to w życiu bym tego nie zrobił - powiedział ze skruchą w głosie
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się do mojego niedoszłego oprawcy
- To dobrze, i gratuluje tobie i ojcu tego malucha w tobie - również się uśmiechnął
Na jego słowa uśmiech znikł z mojej twarzy co zwróciło uwagę nieznajomego.
- Ta... Dzięki...
- Powiedziałem coś nie tak?
Spojrzałam na chłopaka, a on zrobił minę zbitego psa. Postanowiłam mu opowiedzieć co i jak, ponieważ coś mi mówiło że mogę mu ufać. Usiadłam na ziemi, a tajemniczy wilkołak mi zawtórował. Zaczęłam opowiadać.
Opowiedziałam mu o mojej obecnej sytuacji, on słuchał mnie z niezwykłą uwagą. W połowie mojej opowieści się sobie przedstawiliśmy, a więc dowiedziałam się że ma na imię Warren. I przy okazji dowiedziałam się że jest samotnikiem, tak jak ja... Chociaż teraz raczej nie mogę tego o sobie powiedzieć.
CZYTASZ
Samotnik
WerewolfMłoda wilczyca rangi alfa imieniem Kasja mająca dość humorów swojego partnera postanawia od niego uciec, jednak po czasie pada ofiarą ataku co zmusza ją do powrotu. Gdy dowiaduje się o zamiarach swojego partnera względem niej ponownie ucieka. Po nie...