Alex
Dobiegłem do skarpy. Niestety nikogo tam nie było, za to zapach krwi był strasznie wyraźny, pobiegłem za owym zapachem, a to co zobaczyłem na miejscu sprawiło, że zaczęło się we mnie gotować. Była tam moja królowa, cała we krwi, a nad nią stał jakiś koleś, wysunięte pazury oznaczały tylko jedno...
Nim zdążył ją choćby drasnąć doskoczyłem do niego i chwyciłem go za nadgarstek, powaliłem go na ziemię i dokończyłem dzieła pazurami, które wbiłem w jego kark i jednym mocniejszym szarpnięciem rozerwałem mu krtań. Kiedy to ścierwo leżało martwe ja podbiegłem do Kasji, która leżała nie przytomna...
- Kasja... nic się nie bój, zabiorę cie stąd - powiedziałem i podniosłem moją mate.
Z wilczycą na rękach popędziłem do domu...
Kasja
Obudziłam się gdzieś, gdzie było miękko i ciepło. Myślałam, że nie żyje dopóki nie usłyszałam znajomego głosu...
- Obudziła się! - krzyknęło jakieś dziecko
Próbowałam otworzyć oczy co trochę mi się nie udawało. Po kilku próbach w końcu mi się udało. Leżałam w łóżku w pokoju który doskonale znałam, to była nasza sypialnia a mówiąc nasza mam na myśli, moja i Alexa. Potem odkryłam co za dziecko krzyczało że się obudziłam, a był to mój młodszy brat, Max. Z początku się zastanawiałam co on tu robi, ale kiedy do pokoju wpadła mama to już wiedziałam, że są tu chyba wszyscy z mojej rodziny.
- Kasja jak się czujesz? - zapytała mama
- Chyba dobrze... ale jak ja się tu właściwie znalazłam?
- To wytłumaczy ci Alex. Mogę ci powiedzieć że to dzięki niemu jeszcze żyjesz. - powiedziała siadając przy tym na łóżku
- Aha... a co mi się tak właściwie stało? Bo jedyne co pamiętam to, to że z kimś walczyłam i ten ktoś mnie nieźle poturbował
- Bo tak było... straciłaś mnóstwo krwi....
- To by wyjaśniało czemu czuje się jakby mnie samochód potrącił...
- No dobrze, odpocznij teraz - powiedziała mama po czym wstała i wyszła z pokoju
Cóż... gdyby nie to, że nie mam siły nawet gadać to pewnie zasypała bym mamę pytaniami, a na imię Alex, pewnie bym się wkurzyła i krzyczała że nie chce go widzieć, ale z tego co słyszałam to właśnie on mnie uratował. W tym momencie mój starszy bart wszedł do pokoju i do mnie podszedł.
- Jak się czuje moja mała siostrzyczka?
- Dobrze, a tak w ogóle to... wszyscy tu jesteście?
- Tak jakby, nie ma tylko ojca. Miał jakieś swoje sprawy, ale obiecał że cie odwiedzi w najbliższym czasie.
- Ważne że chociaż wy jesteście.
- Dobrze że doceniasz to, że jechałem 150 km bo dowiedziałem się w jakim stanie jesteś.
- Niech zgadne... mama?
- Nie... Alex - odpowiedział, a mnie zdziwiła ta odpowiedź
- A...ha...
Usłyszałam kroki z korytarza i po chwili do pokoju weszły dwie dziewczyny. Jedną z nich była moja siostra, a drugą ku mojemu zdziwieniu była mate Jace'a, Lorraine.
- Jezu?! Kas wszystko dobrze?! - krzyknęła Lori
- Wszystko ok... - uśmiechnęłam się do niej.
Od podstawówki ja, July i Lorraine byłyśmy ekipą. W sumie to dzięki mnie i July, Lori poznała swojego mate, czyli mojego brata.
- Tak się ciesze, że żyjesz - powiedziała moja siostra z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tak jak i ja. - odpowiedziałam.
CZYTASZ
Samotnik
WerewolfMłoda wilczyca rangi alfa imieniem Kasja mająca dość humorów swojego partnera postanawia od niego uciec, jednak po czasie pada ofiarą ataku co zmusza ją do powrotu. Gdy dowiaduje się o zamiarach swojego partnera względem niej ponownie ucieka. Po nie...