Rozdział #16

270 13 1
                                    

Biegłam najszybciej jak mogłam, za sobą słysząc tylko krzyki Emily i odgłosy tych wilków, które biegły za nami z niesamowitą prędkością. Modliłam się o to by jak najszybciej znaleźć się na terytorium Alexa.

Wilki niebezpiecznie się do nas zbliżały, Emily krzyczała jeszcze głośniej, ja byłam zbyt zdezorientowana by przynajmniej się przemienić. Jezu dlaczego ja pozwoliłam na to by odebrano mi zdolność porozumiewania się przez myśli?! Naprawdę by się to teraz przydało.

Biegłyśmy lasem jak szalone, aż w końcu na horyzoncie pojawili się nasi wybawcy. W naszą stronę biegła spora grupa wilków, na czele której biegł złocisty wilk, zaraz za nim biegło kilka ciemnobrązowych, oraz trzy szare. Kiedy wilki znalazły się tuż przed nami to szybko i sprawnie prześlizgnęłam się pod łapami złocistego wilka, a ten rzucił się na jednego z tych bydlaków.

Wilki, które były z owym wilkiem, natychmiast ruszyły mu na pomoc, zrobiły to co on i tak zaczęła się rzeźnia. Nie mogłam patrzeć jak rozszarpują się na strzępy. Wstałam z ziemi, chwyciłam przerażoną omegę za rękę i razem pobiegłyśmy do domu. Na miejscu, obie stałyśmy zdyszane. Z domu wybiegła Kler i do nas wręcz doskoczyła.

- Wszystko ok?! - wykrzyczała dziewczyna

- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam

- To dobrze. - uspokoiła się Kler - Jak tylko chłopaki usłyszeli wasze krzyki to wystrzelili jak z procy.

- Dlatego byli tam tak szybko - powiedziałam

Weszłam do domu, a następnie do kuchni. Opadłam na krzesło. Dziewczyny już po chwili znalazły się przy mnie.

- Mam nadzieję, że wrócą cali - powiedziałam.

- Spokojnie. Dadzą rade - zapewniła Kler

- Kasja, ty w naszych chłopców nie wierzysz?

- Wierze, ale nigdy nie wiadomo.

- Kas ma racje Emily - Kler wzięła moją stronę.

Po dwóch godzinach wrócili chłopacy. Pierwszy do domu wszedł Chris, zaraz za nim kulejący Conor. Martwił mnie tylko fakt, że nie było Alexa. Do domu wchodzili wszyscy Ci którzy brali udział w tej walce, ale jego nadal nie było. Jeżeli on zginął na takiej walce, to ja nie chce wiedzieć jak silne były te wilki.

W końcu jednak wrócił. Prowadził do domu jednego z chłopaków, sam był prawie nie tknięty. Jedyna gorsza rana którą udało mi się dostrzec to rana pod okiem. Ciągnęła się spod oka,aż poniżej wargi. Wyglądała okropnie, widocznie nie zaczęła się goić. Alex pomógł mu dojść do salonu, oraz usiąść na kanapie, potem wszedł do kuchni i się do mnie uśmiechnął. Ja spuściłam głowę, ponieważ wyraźnie widziałam, że jego uśmiech jest fałszywy, a tak naprawdę gniew go, aż rozrywa...


SamotnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz