Rozdział 3-Zabawę czas zacząć

511 46 27
                                    

Tak przed początkiem... Piosenka w mediach nazywa się "Return from Darkness" przez przypadek ja znalazłam, a pasuje tematycznie... Więc macie!

***

Magdalena POV.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek... Była 5:30. Wow! Pobiłam swój rekord spania! Aż pięć i pół godziny! Zwykle wystarczają mi trzy! Te informacje chyba naprawdę mnie przerosły.

Poczytam sobie o tych całych transformerach gdzie indziej. Dziś nie chce mi się iść do szkoły, a w domu po wczoraj zostać nie mogę... To pozostaje mi tylko moja polanka. Całe szczęście mój laptop ma wbudowane niewyczerpujące się wi-fi. W sumie i tak do przeglądania plików bym go nie potrzebowała. Uznałam, że zjem dzisiaj śniadanie normalnie, w sensie zjem kanapki w kuchni.

Jak postanowiłam tak i zrobiłam. Ubrałam się w czarny top, oraz ciemnoszare leginsy 3/4. Do tego czarne superstary (prezent na urodziny od Dark'a). Związałm włosy gumną w wysokiego kucyka i tak przygotowana wyszłam z pokoju.

Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju usłyszałam krzyk:

-Magdalena, nieudacznico! Chodź tu! Natychmiast!- był to głos mojego ojca, pełny złości, obrzydzenia i nenawiści tak bardzo, że mimo iż władam demonami przeszły mnie ciarki. Jednak spełniłam polecenie. Skierowałam się w stronę salonu, bo właśnie z tamtąd dobiegał ów odgłos.

-Jestem, o ci chodzi?- zapytałam spokojnym tonem i uśmiechnęłam się złośliwie.

-Koniec tego dobrego! Ja, matka, oraz twoja kochana i grzeczna w przeciwieństwie do ciebie siostra mamy dość takich twoich zachowań! Wynoś się ztąd! Opuść ten dom i nie wracaj! Słyszałaś?! Wynoś się kurwo! Znaj moją litość! Masz kwadrans na spakowanie rzeczy!

Oniemiałam. Jednak widząc po twarzy ojca, że mówi na poważnie kiwnęłam tylko zdziwiona głową i skierowałam się na górę. Wzięłam największą z moich toreb i spakowałam: kilka kompletów ubrań, elektronikę, oraz książki. Do tego moje dość spore oszczędności. Teraz będę mieszkać w Darkness, ale puki co pojadę do hotelu na kilka dni. Wezmę jeszcze wypis ze szkoły i wszystko będzie ok. 

Jak pomyslałam tak i zrobiłam. Wypowiedziałam:

Abenojimolius-Szkoła

Już po chwili stałam na parkingu. FUCK. Nie przemyślałam tego. Ktoś mógł mnie zobaczyć, zobaczyć moją materializację. Całe szczęście trwały lekcje i nikt nie był na parkingu. Ja skierowałam się do gabinetu dyrcia. Tam prawie bezproblemowo uzyskałam wypis. Jak ja lubię tego człowieka. Jest ultra wyluzowany i żaden uczeń nie powie na niego złego słowa. Raz jak jedna z nauczycielek wysłała mnie do niego, poczęstował mnie cherbatą i ciasteczkami, oraz powiedział abym się nie martwiła, bo on też nie lubi tej babki. Ogólnie rzecz ujmując: super gość. Był nawet trochę smutny moim odejściem i przytulił mnie na koniec. O luudzie. Po raz chyba pierwszy od z sześciu lat kroś mnie przytulił. To przyjemne. Mniejsza o to.

Poszłam, tym razem na piechotę na polankę. Na niej przeglądałam hotele. Ten który mnie zainteresował znajdował się w USA w mieście najbliższym bazie wojskowej. Dobrze, że potrafię porozumieć się po angielsku. Idzie mi to bez problemu. Hotel sam w sobie bogaty, ale w stosownej cenie. Weszłam w Google maps i dokładnie przeztudiowałam ta,gejsze ukształtowanie terenu. Wynalazłem mało odwiedzany zaułek. Po wszystkich potrzebnych zabiegach rzekłam obracając się:

Abenojimolius-Zaułek-USA

Po krótkiej chwili razem z walizką stałam w upragnionym miejscu. Ta cała teleportacja bazuje głównie na obrazie z umysłu, a słowa mają ją tylko ogólnie nakierować. Dlatego o wiele łatwiej przenieść się w miejsca w których się było. Myślałam, ze mi się nie uda, ale jednak. Niestety, albo raczej stety biec nie jest perfekcyjne. Przeniosłam się o trzy metry dalej od wyznaczonego miejsca. 

Weszłam do hotelu. Nie miałam problemu z odnalezieniem go, bo był tuż za rogiem. Podeszłam do lady i z lekkim wysiłkiem (nie lubię rozmawiać z obcymi) zaczęłam rozmawiać z kasjerką,  po zapłaceniu zadatku przeprowadziłam się do małego, ale wygodnego jednoosobowego pokoju. Nie rozpakowywałam się zbytnio. Z tego co wiem w okolicy są niezłe lasy. Wypadałoby je odwiedzić. W sumie co mi szkodzi? Zrobię to jutro z rana. 

Z tą myślą usnęłam...

*time skip rano*

Obudziłam się i ubrałam mając w głowie pustkę. Po chwili jednak wspomnienia wróciły. Jestem tutaj. W USA. W hotelu. Ubrałam się i uczesałam. Założyłam buty na płaskiej podeszwie. Czarne legginsy do kostek, idealne do chodzenia po lesie, oraz szary T-shirt z napisem po polsku:

Chodzą pogłoski, że jestem zajebista.

Wyszłam z pokoju i udałam się do jadalni na śniadanie. Zjadłam kilka kanapek z szynką, nie jestem wybredna. Po tym co było u mnie w domu... Szkoda gadać. Wracając. Weszłam do mojego znajomego już zaułka i uznałam, że pora pozwiedzać.

Abenojimolius-las-USA

Już po chwili byłam w rzeczonym przez siebie miejscu. Stałam sobie spokojnie na obrzeżu polanki. Wszystko byłoby okej, gdyby przedemną nie nawalały się transformery!

Jeden cały szary, No może miał na sobie drobne ciemnofioletowe elementy. Po symbolu poznałam, że to deceptikon. Chyba ten cały Megatron. Chociaż nie jestem w stu procentach pewna. Całkiem duży w realu. Jednak liczby, oraz zdjęcia nie dają tyle co zobaczenie czegoś na żywo. Ten mech miał dobrze ponad dziesięć metrów. Na jego ręku eksponowało się działo najprawdopodobniej plazmowe. Drugą rękę zamionioną miał w miecz którym walczył z drugim transformerem. Jego oczy promieniowały wściekłą, wręcz krwistą czerwienią.

Kolejnym, a równocześnie ostatnim uczestniczącym w walce botem był według znaku był autobot. Odrobinkę niższy od pierwszego, ale i tak miał znacznie ponad dziesięć metrów. Posiadał czerwono-niebieski lakier. To napewno Optimus Prime. Chyba, że w tych informacjach co "znalazłam" był jakiś błąd. Jednak nie sądzę. Nad tymi folderami znając życie siedziało zawsze conajmniej kilku jajogłowych. Wracając. Ten mech także miał prawą rękę zamienioną w miecz. Jego ostatnim znakiem szczególnym były nabrawdę głębokie, błękitne oczy. Cudnie. 

Nagle wściekły pojedynek przerwał nagły cios Optimusa. Powalił Megatrona, który coś tam wyszeptał do komunikatora i po chwili za nim pojawiła się mieszanina świateł. Pewnie swego rodzaju teleporter. Uważam tak, ponieważ szary mech wbiegł w nią i nie wrócił. Raczej mam rację. 

Chciałam zawrócić nie zdradzając swojej obecności, jednak pomału idąc i nie spuszczając wzroku z bota o niebieskich optykach jakaś jebana gałązka skrzliła pod moim butem. Niestety ten cichy dźwięk zwrócił uwagę mecha na mnie. Przez chwilę miałam nadzieję, że coś innego przyciągnęło jego uwagę, lecz gdy jego źrenice lekko zwęziły się, oczywistym było, że mnie widzi. Ruszył w moim kierunku. 

O kurwa.

***

Hej! Ale ja was rozpieszczam! To już drugi rozdział jednego dnia! Ale dopóki wena mi i Panience_Haru dopisuje będą nexty. Na dziś tyle... Pa!

Magda:D

Pani Mroku (TF-fanfic) ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz