Rozdział 26- Zdrada

183 16 3
                                    

Dark POV.

Cholerna. Deronowa. Broń. Ile ona waży?! A może... Nie, nie mam szans. Z moimi idealnymi zdolnościami przenoszenia rzeczy i ludzi, zważając na ostatnie wydarzenia, nie mam szans wyjść bez szwanku, albo chociaż przeżyć kolejną tego typu teleportację. To się po prostu nie ma prawa udać.

Właśnie przez to w tej chwili podążam z przyciśniętą do piersi niewielką paczką. Całe szczęście hutnicy zapakowali ciężką, wręcz kilku tonową broń do tak małego skórzanego worka, obtaczjąc go ogromną ilością zaklęć zmniejszających wielkość i masę(choć i tak to cholerstwo jest okropnie ciężkie). Oczywiście- nie zrobili tego za darmo, zamówiony przez królową sposób pakowania towaru jest zdecydowanie najdroższy z ich oferty, ale też najwygodniejszy i pokusić się można o stwierdzenie, że wielokrotnego użytku. Po wyciągnięciu broni, jeśli sakwa nie ulegnie rozerwaniu zachowuje właściwe sobie umiejętności i jest w stanie znacznie zmniejszyć obciążenie przenoszonego towaru, co przydaje się gdy potrzeba coś...przemycić. Tak.

Czy ktoś powiedział, że my postępujemy zgodnie z prawem?

Okej. Do obozowiska zostało mi jakieś sześć kilometrów. To nie tak dużo, jednak zmuszony jestem skręcić teraz w najuboższą i najniebezpieczniejszą strefę Imperium. Przez nią właśnie wiedzie najkrótsza droga do miejsca naszego postoju. Może i nie powinienem skracać trasy, ale cóż... Ta broń naprawdę jest ciężka i nie mam zamiaru nosić jej więcej niż to konieczne. Niestety takie schowki nie działają na moc, innymi słowy po wylądowaniu w obozie będę się czuł jak po przeniesieniu całej zawartości torby w jej realnym rozmiarze i ciężarze. Przy moich zdolnościach w tym kierunku... Nie polecam.

Po przejściu kilku kroków w tej niebezpiecznej strefie opanowało mnie niezdrowe uczucie bycia obserwowanym, a niebo wydało się o kilka tonów ciemniejsze. Za niedługo zmierzch. Idealna pora dla ciemnych typków i tych wyjętych spod prawa. Nie wspominając już o Ziko. Brrr... Złe wspomnienia. Durne ptaki.

Ale wracając do tematu. Skręciłem w jedną z rzadziej uczęszczanych uliczek. Wiem, wiem. Sam proszę się o kłopoty, ale cóż... Nie marzę teraz o niczym innym jak o ciepłym łóżeczku w moim domku. O taak. Taka wizja przyszłości mi się podoba. I niech zjawi się jeszcze Isaku. Byłoby cudownie, ale niestety trzeba wrócić na ziemię, albo raczej do Darkness.

Puki co to muszę dostarczyć paczkę do królowej nie gubiąc jej zawartości... Ok. Da się zrobić.

Ehh... Daleko jeszcze?! Te bronie są naprawdę ciężkie! No niestety. A mogłem pomyśleć o zorganizowaniu dla siebie jakiegoś transportu... Szkoda, że nie pomyślałem i teraz za to płacę. Z nudów zacząłem dokładniej przyglądać się workowi. Nie wyglądał on jakoś szczególnie. Zwykła sakwa wykonana z materiału przypominającego zabarwione na czarno płótno powierzchniowców. Nic specjalnego, ale chwila...

Czy to draństwo naprawdę ma szelki?! Założyłem torbę na plecy przeklinając pod nosem... Od początku mogłem to zrobić, ale nie... Przecież ja uwielbiam męczyć ręce i utrudniać sobie życie! Ehh...

Przecież plecami się nie obronię. W przeciwieństwie do rąk nie umiem trzymać nimi miecza. Nawet tarczy, lub sztyletu. Dlatego niezwykle niekorzystne byłby dla mnie wejście w jakąś zasadzkę. Muszę uważać.

Oczywiście moje szczęście jest jednak naprawdę ogromne, ponieważ przechodząc obok pewnej ciemniejszej od pozostałych uliczki usłyszałem dwa głosy. Opuściłbym to miejsce jak najszybciej, gdyby nie jedna nieścisłość. Jedna z osób miała podejrzanie znajomo irytujący głos... Czy to DUST?!

Oczywiście musiałem zaspokoić swoją ciekawość. Podkradłem się jak najbliżej, aby słyszeć o czym rozmawiają, jednak nie na zasięg wzroku. Gdy odrobinkę wychyliłem się zza rogu i moje obawy się potwierdziły. To nasz szpieg rozmawiał z jakimś zakapturzonym typem. Postanowiłem podsłuchać ich rozmowę. Idioci nawet specjalnie się z tym nie kryją, choć wygląda jakby chodziło im o coś ważnego.

-...ak ci poszło na spotkaniu z posłańcem korony? Kogo tym razem wysłała nasza czcigodna Magdalena?- ostatnie dwa słowa powiedział z taką kpiną, że odruchowo zacisnąłem pięści. Nie wiem kto to, ale tego pożałuje. Słuchałem dalej.

-Wysłała swego najwierniejszego sługusa. Dark'a. Może i jest jej chorobliwie lojalny, ale nic nie równa się z jego ignorancją i tępością! Łyknął wszystko co miałem mu do przekazania i zabrał pen-drive'a z fałszywymi planami. Idiota nie wie, że prawdziwe plany trzymam zawieszone na szyi. Mój prawdziwy dowódca powierzył mi je do przekazania ich do swojej skrytki w banku. Mają tam zbyt dobre zabezpieczenia, aby ktoś sobie je przywłaszczył. Są bezpieczne, oto się nie martw. Nawet nakaz królowej nic nie zrobi. Właśnie tym szczyci się ten tajny bank... Dobra. Nie mam czasu na mierne pogawędki. Muszę iść.

-Dobrze, żegnaj.

-Bywaj.

Zakapturzony typ się przeteleportował, a ja nie marnując więcej czasu wyszedłem że swojej kryjówki i postanowiłem dać nauczkę PRAWDZIWEMU idiocie.

-No, no, no... Dust...(czyt. Dast) Ponownie się spotykamy... Tylko szkoda, że po przeciwnych stronach...

-Zwierzątko Magdaleny?! Co ty tu robisz?!- krzyknął wyraźnie zaskoczony

-Co tu robię? To przecież oczywiste... Odbieram własność królestwa i pozbywam się resztek.- zaniosłem się ochrypłym zimnym śmiechem. Show dopiero się zaczyna. Motto całego wojska: Dla szpiegów nie ma litości.
Dust doskonale wiedział o czym mówię i po raz pierwszy zamiast drwiny, w jego oczach zauważyłem nutkę strachu...

-Proszę, proszę... Łowca stał się zwierzyną... Nastała chwila zdrady? Oj nie... Nie pozwolę...- zanim otrząsnął się z szoku rozbroiłem go.- Masz coś co należy do królowej.

Zerwałem z jego szyi naszyjnik z dziwną zawieszką. Bez litości.

-A teraz muszę mieć pewność, że mnie nie wydasz. Zamilkniesz...

-Okej, okej! Wybacz Dark, litości!!!-krzyknął zdesperowany, gdy podłożyłem mu deronowa sztylet do podbródka.

-Nie, zamielkiesz... NA WIEKI!- pchnąłem nożem do przodu, chyba nie muszę tłumaczyć co się dalej stało. Wiedząc, że jeszcze chwilę jest przytomny, szepnąłem mu złowieszczym tonem prosto do ucha- Dla szpiegów nie ma litości...

Wyjąłem nóż z jego szyi i ignorując jego krzyki agonii odwróciłem się do niego plecami i odszedłem w swoją stronę. Muszę skończyć misję i zdać raport królowej. Choć jedno jest pewne.

Nie można już nikomu w pełni ufać...

***

Hejka! Rozdział kończony trochę na szybko, ale jest. Wyszedł trochę mroczniejszy niż chciałam, no trudno. Ok. Nie będę się za bardzo rozpisywać...
Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Pani Mroku (TF-fanfic) ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz