Rozdział 6- Baza

427 37 8
                                    

Magdalena POV.

Muszę się uspokoić, muszę. Uderzam już w trzeci worek, dwa pozostałe stoją pod ścianą rozszarpane. Martyna i Saidswipe patrzą na mnie przerażeni. Heh, gdybym ja naprawdę chciała ich przerazić... Mniejsza.

Jedno głupie spojrzenie, nawet nie słowo, wytrąciło mnie z równowagi. I to nie minimalnie. Moja złość nie słabnie, worki cierpią. Widząc, że to całe walenie w nie nie pomaga, ruszyłam na drugą stronę pomieszczenia i chwyciłam łuk. Ignorując podejrzliwe spojrzenia zabrałam także kołczan. Gdybym mogła, już dawno byłabym w Darkness, jednak nie teleportuje się tam przecież przy świadkach! Wzięłam jedną strzałę, napięłam cięciwę i wystrzeliłam. Knot trafił w osiem. Słabiutko. Dark by się za mnie wstydził. Okej. Skupienie. Złość to uczucie, uczucia to słabość. Magda, opanuj się, równowaga...

Odetchnęłam. Wyjęłam kolejną strzałę i już na spokojnie wypuściłam ją. Pomknęła błyskawicznie przecinając powietrze. Środek. Czerwone koło przedziurawione dokładnie w środku. Strzała wbiła się głęboko, a ze mnie uleciała cała złość.

Z uśmiechem(to u mnie rzadkość) odwróciłam się. Zaczęłam mówić:
-Już mi lepiej.

Na to odezwała się Martyna.
-Okropnie mi cię żal. Sunstreaker, to najgorszy bot którego mogłaś dostać. Jeśli chcesz, to odprowadzimy cię po bazie, chociaż powinien robić to twój strażnik ale...

-Okej, chodźmy, rozumiem,-odpowiedziałam spokojnym tonem. Nie lubię tej dziewczyny, znam ją od godziny, ale jej charakter jest rozbrajający. Nie mogę powiedzieć, że ją lubię, ale od bardzo dawna nie żywiłam choć odrobinę pozytywnych uczuć do kogoś innego niż Dark. No może jeszcze kilka demonów, ale z ludzi nikt. Nigdy. A przynajmniej nie długo. Kiedyś był. Pewien Szymon... Ale to temat na inną zdecydowanie dłuższą rozmowę.

(W tym momencie Wattpad zrobił mi IT'S A PRANK i usunął znaczny kawałek rozdziału. Ten moment będzie niedopracowany, bo nie umiem tego odwzorować jeszcze raz.)

Saidswipe podsadził mnie i Martynę na swoje ramię i zapytał:
-Dobra, ekipa. Dokąd teraz?
-Choćmy pokazać Mag salę treningową...-powiedziała Martyna.
Mag? W sumie mogło być gorzej, chociaż tak nazywała mnie pewna jedna osoba... Gwałtownie wstrząsnęłam głową. Ucieknę z tąd. Jeszcze tej nocy... Ale puki co udawajmy...
-Halo, Mag... Halo MAG!!! Jesteś tam?!?!-dopiero teraz zoriętowałam się, że Martyna macha mi ręką przed oczyma.

-Jestem, jestem-odpowiedziałam lekko niemiłym głosem, co widocznie zaskoczyło mecha i dziewczynę,jednak ta nie przejęła się długo moją negatywną postawą.

-To dobrze!-uśmiechnęła się-Jak już mówiłam, od jutra będziesz mieć treningi z Hide'm, chociaż po tym co odstawiłaś na sali nie są raczej ci potrzebne...-Powiedziała i przez chwilę posmutniała-Chciałabym umieć tak walczyć. Znam jedynie podstawy...

Na widok jej smutnej minki, lekko zmiękło mi serce. A raczej coś, co tam zamiast niego jest. Ja nie mam serca. Zostałam królową Darkness, a w pakiecie otrzymałam żywot pół-demona. Dlatego nie wiem czy mam serce. Niestety. Jednak coś w środku mnie pękło, a dokładniej poczułam lekkie kłucie w miejscu organu pąpującego krew. Postanowiłam pocieszyć dziewczynę.

-Hej, nie martw się. Nie od razu Rzym zbudowano. Ćwicz, dawaj z siebie 100%, a jeszcze zobaczysz... Będziesz lepsza ode mnie, IronHida, Lennoxa i reszty... Dasz radę!

Martyna spojrzała na mnie zdziwiona. Ja się jednak uśmiechnęłam... OMG drugi raz w ciągu dnia i to nie przy Darku i nawet nie sarkastycznie! Można było zaobserwować u mnie dzisiaj ten tak rzadki szczery uśmiech! O nie! Uczucia to słabość. To miejsce źle na mnie wpływa. Jak już mówiłam, ucieknę tej nocy. Muszę. Dla dobra mnie, ich, Darkness i wojska. Tak będzie lepiej. Skoro i tak odchodzę, oni nie muszą o tym wiedzieć. I tak ich już jutro nie zobaczę, więc spróbuję być miła. Ten jeden jedyny raz.

***time skip***

Właśnie skończyliśmy zwiedzać. Przez całą drogę żartowaliśmy, oni wręcz pękali ze śmiechu, a ja kilka razy nawet się uśmiechnęłam! Nie No. Dzisiaj to mój niepodważalny rekord. Mam takie jednodniowe wakacje, a potem znów królowanie.

Martyna i Saidswipe pokazali mi między innymi salę do ćwiczeń, stołówkę, magazyn broni, biuro Prowla, hangary i wiele innych fajnych rzeczy. Teraz stoję na korytarzu przed drzwiami do rzekomo mojego pokoju. Nie wiem czego się spodziewać. W sumie to i tak pokój na jedną noc. A przepraszam. Raczej jej połowę, bo około o pierwszej, czy drugiej w nocy wracam do Darkness. Muszę. Otworzyłam drzwi i oniemiałam. Pokój wcale nie przypominał, tak jak myślałam zatęchłej dziury z śladami pleśni na ścianach i ewentualnie dziurawym materacem. Takie warunki miałam kiedyś. Dawniej. To dość długa opowieść. Nie ma czasu i miejsca na to. Wracając.

Pokój miał ciemnoszare ściany, a u sufitu zwisał truj członowy szklany żyrandol.  Łóżko obszerne z granatową pościelą figurowało pod ścianą. Pokoju dopełniało jeszcze brzozowe biórko z kilkoma szufladami. Ogólnie pięknie i uderzająco przypominające moje kwatery w Darkness. Po przeciwnej stronie pokoju były wykonane z ciemnego drewna drzwi prowadzące najpewniej do prywatnej łazienki. Przeszłam przez nie i wylądowałam w dość jasno urządzonej łazience. Ta także była bardzo ładna. Jedyną jej wadą był brak wanny, jednak to zastępował ją prysznic. Jeden czarny ręcznik wisiał na haczyku tuż przy umywalce. Na szafce przy lusterku leżały jakieś specyfiki do kompieli. Ciekawe skąd w bazie wojskowej pokój dla nastolatki? I w dodatku całkiem ładny! Dobra, nie zastanawiam się już nad tym. Wyszłam z łazienki i usiadłam w moim pokoju na łóżku. Na biurku leżał kalendarz. Spojrzałam na datę. Dzisiaj siedemnasty wrzesień. O nie. To już jutro. Z mojego oka spadła pojedyncza łza. Nie starłam jej, pozwoliłam spłynąć po policzku, zostawiając na nim cienką stróżkę wody. Rocznica śmierci matki. Mamy. Mojej mamusi. Moja jedyna słabość. Każdego roku właśnie tego dnia zamykałam się sama w moim pokoju. Siedziałam w ciszy z jej zdjęciem w rękach.

Często brakowało mi mojej rodzicielki, a gdy ojciec ponownie się ożenił miałam nadzieję, że jego nowa małżonka zapełni tą tak rażącą dziurę w mojej psychice.  Jednak tak się nie stało. Głównie dzięki niej, ona się pogłębiła. Stałam się silna. Bez uczuć. A jak już to odczuwałam je bardzo rzadko w takim stopniu. Do dziś. Do jutra.

Zamknęłam oczy. Otarłam znajdującą się już przy podbródku łzę i zacisnęłam pięść. Nie dam się, o nie.

Popatrzyłam na zegar. Wskazywał on 18:30. Kolacja. Wstałam z łóżka i ruszyłam korytarzem. Dzięki mojej dobrej pamięci bez problemu trafiłam pod drzwi. Raz... Dwa... Trzy...

Wchodzę.

***
Hejka! Ten rozdział pisałam na przerwach w szkole, bo mnie niespodzianie naszła wena. Okej, ja już nie przynudzam. Zaraz mam dzwonek na lekcje. No to Pa!
Magda:D

Pani Mroku (TF-fanfic) ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz